punkta kod zniżkowy
Muzyka  RSS
Posłuchałam nowej piosenki Sarsy "Jak w filmie". Szykuje się radiowy przebój?


Sarsa, a właściwie Marta Markiewicz wydała nową piosenkę "Jak w filmie". Charakterystyczny głos Sarsy, melodia z lekkim, radiowym vibem sprawiły, że po odsłuchaniu tego kawałka... jeszcze na pewno do niego wrócę. Czy szykuje się kolejny hit, jak przy "Naucz mnie"? Sarsa jest kompozytorką i wokalistką. Szersza publiczność dowiedziała się o niej, gdy wzięła udział w "The Voice of Poland". Jednak rozkwit jej kariery przyszedł później. W 2015 roku utalentowana artystka wydała swój debiutancki album "Zapomnij mi". Od tamtego czasu ukazały się jeszcze cztery jej krążki: "Pióropusze" (2017), "Zakryj" (2019), "Runostany" (2022) i "*jestem marta" (2023). Największym hitem Sarsy jest jak do tej pory piosenka "Naucz mnie". Kawałek od lat jest puszczany w różnych rozgłośniach radiowych, a na YouTube ma ponad 64 mln wyświetleń. Wokalistka wylansowała też takie przeboje jak: "Zakryj", "Carmen", "Motyle i ćmy". Nowa Sarsa z... nową piosenką. Przesłuchałam kawałka "Jak w filmie" Na przestrzeni ostatnich kilku lat w życiu Sarsy wiele się zmieniło. Artystka w 2021 roku została mamą. Po kilku latach okazało się, że jest poważnie chora. "W kwietniu 2023 r. dostałam diagnozę, że cierpię na otosklerozę (to dolegliwość atakująca tkankę kostną ucha środkowego, która może przyczyniać się nawet do całkowitej utraty zdolności słyszenia - przyp. red.)" – przyznała w opisie pod nowym klipem. Podziękowała profesorowi Henrykowi Skarzyńskiemu, który zajął się jej słuchem. "Wracam inna. Zresztą ktoś mądry powiedział, że z podróży nigdy nie wraca się takim samym. I ja się z tym zgadzam. To jest moje kolejne wcielenie, ale wynikające z ewolucji, a nie zamierzonej metamorfozy. Zmiany, dość burzliwe, które w ostatnich latach można było u mnie zaobserwować to stała w moim życiu" – dodała. 14 sierpnia w sieci ukazał się nowy singiel Sarsy pt. "Jak w filmie". Sama autorka mówi, że to "powrót do dzieciństwa, do starych czasów". – Do tego momentu, w którym ja się czułam sobą, taką niewinną, naiwną, wierzącą w ideały, w utopijną wizję świata, również naszego muzycznego, branżowego. I tam w tym dzieciństwie, w powrocie do przeszłości, odnajduję ukojenie. Ten singiel jest też o oswajaniu własnych demonów. W pewnym sensie zakończyłam walkę z tym, co we mnie według mnie niefajne. Wciąż jestem w procesie zaakceptowania siebie taką, jaką jestem – opowiada w jednym z najnowszych wywiadów. Utwór "Jak w filmie" rozkręca się z każdą sekundą. Po podsłuchaniu kawałka wiem, że do niego wrócę. Bardzo przypomina mi styl największych hitów Sarsy. Artystka ma bardzo charakterystyczny głos, który ciężko byłoby naśladować, co – moim zdaniem – jest dużym atutem jej twórczości. W komentarzach fani zauważyli, że utwór ma radiowy klimat. "Mam nadzieję, że usłyszę go w radiu" – napisała jedna z internautek i... ja też mam taką nadzieję. Nowy singiel Sarsy to jedna z kilku części krążka, nad którym pracuje artystka. Będzie to kolejne dzieło na jubileusz jej pracy artystycznej, który już za rok. Sarsa o zmaganiach z chorobą Ostatnie słowa Sarsy o walce z chorobą i tworzeniu muzyki chwytają za serce... – Nagrywałam ostatni album, z takim przeświadczeniem, że to będzie już ostatnia płyta w mojej karierze. Dostałam taką niefajną diagnozę, że choruję na otosklerozę, która to choroba prowadzi do całkowitej głuchoty. Musisz przyznać, że to trochę zabawne, jak z filmu, kiedy wokalistka się dowiaduje, że głuchnie – mówiła ostatnio w rozmowie z RMF MAX. Quiz: Dokończysz fragment hitu? Dziś wokalistka jest po operacjach. – Kiedy przeszłam operacje, które pozwoliły mi wrócić do muzyki, to mi się strasznie zachciało melodii. Nie tyle słów – bo poprzednie płyty zaczęłam od słów – ale zachciało mi się piosenek, melodii. Pięć dni po operacji, jak jeszcze ucho było zaklejone, usiadłam do pianina i zaczęłam tworzyć melodie – ujawniła. Choć początkowo trudno było jej "podnieść się po tej diagnozie", to dziś ma jeszcze motywację do działania. Sarsa zdradziła także, że przygotowuje "film dokumentalny, w którym pokaże, jak walczy z chorobą".

Źródło: natemat.pl

W długi weekend Olsztyn Green Festival. Dla uczestników przewidziano wiele atrakcji


Zbliża się jedno z najciekawszych wydarzeń tego lata – jubileuszowa edycja Olsztyn Green Festival 2024. W malowniczej scenerii nad jeziorem Ukiel, od 15 do 17 sierpnia, uczestników czeka wiele koncertów i nie tylko. Organizatorzy zadbali o liczne atrakcje, w tym ciekawe panele dyskusyjne, warsztaty oraz gry terenowe. Przed nami Olsztyn Green Festival 2024 Podczas nadchodzącego długiego weekendu odbędzie się wyjątkowe wydarzenie – Olsztyn Green Festival 2024. Ta jubileuszowa, 10. edycja festiwalu rozpocznie się w czwartek, 15 sierpnia, i potrwa do soboty, 17 sierpnia. Festiwal odbędzie się w Centrum Rekreacyjno-Sportowym Ukiel, miejscu, które zachwyca swoją naturalną scenerią. W otoczeniu przyrody miłośnicy ekologii poczują się jak w domu, a wyjątkowy klimat festiwalu dodatkowo podkreśli jego unikalny charakter. Olsztyn Green Festival to nie tylko muzyka, ale również ważne przesłanie ekologiczne. W ciągu trzech dni uczestnicy będą mogli nie tylko cieszyć się koncertami, ale także wziąć udział w warsztatach i dyskusjach poświęconych ochronie środowiska i ratowaniu planety. Kto wystąpi podczas festiwalu w Olsztynie? Podczas „Najbardziej zielonego festiwalu w Polsce” na trzech scenach – Otomoto Olsztyn Stage, Warmia i Mazury Stage oraz Hyundai Electro Stage – wystąpi aż 36 artystów. Z okazji 10-lecia festiwalu dodano dodatkową scenę, a jego teren został powiększony. Na scenach pojawią się wykonawcy reprezentujący różne gatunki muzyczne, takie jak pop, hip-hop i muzyka alternatywna. Festiwal rozpocznie się w czwartek, 15 sierpnia, występami takich gwiazd, jak Taco Hemingway, Edyta Bartosiewicz, Natalia Przybysz, Daria ze Śląska, Kortez, Bartek Królik, Dawid Tyszkowski, An On Bast, Nanga, Seeme, Zuta i Catz 'n Dogz. Drugiego dnia, w piątek, na scenach pojawią się Sanah, Grubson, Mrozu, Mery Spolsky, Smolik / Kev Fox, Ania Rusowicz, Tacet by Wojtek Urbański, The Dumplings, Bokka, Nita oraz Pola Rise. Festiwal zakończy się w sobotę, 17 sierpnia, koncertami takich artystów, jak Daria Zawiałow, Kwiat Jabłoni, Zalewski, Kaśka Sochacka, Łona x Konieczny x Krupa, Kim Nowak, Mili Jack, Natalia Nykiel, Projekt Wow, Novika, Tomasz Makowiecki i A_Gim. Wyjątkowe wydarzenie Poza bogatym programem muzycznym uczestnicy mogą liczyć na liczne atrakcje tematyczne. Organizatorzy już od kilku miesięcy zapowiadali wyjątkowe niespodzianki, Dostępny będzie merch związany z festiwalem. Jedną z najbardziej spektakularnych atrakcji będzie 10-metrowy ekran wodny umieszczony na tafli jeziora, na którym wyświetlane będą interaktywne wizualizacje i inne pokazy multimedialne oraz festiwalowy park wodny z torem przeszkód. Dla uczestników przygotowano również specjalną aplikację mobilną, która ułatwi poruszanie się po terenie festiwalu oraz dostarczy najświeższe informacje o wydarzeniach. Aplikację można pobrać z Google Play oraz App Store. W trakcie długiego weekendu w Olsztynie odbędą się także interesujące panele dyskusyjne na tematy ekologiczne w strefie "Spotkań z Dobrą Energią". Wśród nich można wymienić m.in. "Powietrza! Czy udusi nas smog?", "Nie będzie żywności bez bioróżnorodności", "Czy są jakieś rady na kłopotliwe odpady?", "O przyrodzie na wodzie!". Festiwalowicze będą mogli także spędzić czas w "Strefie Eko-Aktywności", gdzie czekają na nich m.in. warsztaty ekologiczne, tworzenie własnoręcznych ozdób oraz tematyczne gry terenowe. Szczegółowy program tej strefy dostępny jest w mediach społecznościowych oraz aplikacji festiwalu.

Sanah znów wystąpi na PGE Narodowym. Będzie gościem specjalnym legendarnego artysty


Sanah 24 sierpnia znów zaśpiewa na PGE Narodowym. Jedna z najpopularniejszych wokalistek w Polsce wystąpi jako gość specjalny na jubileuszowym koncercie Andrea Bocellego. Nie będzie jednak sama. Ma stworzyć duet z synem wybitnego włoskiego śpiewaka. Sanah nie zatrzymuje się ani na chwilę. Po intensywnej podwójnej trasie, na którą składały się klimatyczne koncerty z serii "Poezyje i nie tylko" oraz szalone "Dansingi", artystka wydała nową płytę "Kaprysy". Jej piosenki ze świeżego krążka, takie jak: "Było, minęło" czy "Miłość jest ślepa" podbijają rozgłośne radiowe, a ona... dalej rozwija się muzycznie. Warto nadmienić, że w ubiegłym roku sanah jako pierwsza polska artystka wyprzedała bilety na Stadion Narodowy. Teraz znów będzie miała okazję wystąpić na tym wielkim obiekcie w stolicy. A to wszystko przy okazji okrągłego jubileuszu pracy artystycznej światowej sławy tenora Andrea Bocellego. Sanah zaśpiewa u Bocelliego... Mija 30 lat od kiedy Włoch zaczął swoją pracę na scenie. Ruszył więc w trasę ze specjalnymi koncertami. Nie pominął przy tym "przystanku" w Warszawie. 24 sierpnia odbędzie się jego występ na PGE Narodowym, ale nie tylko jego. Gośćmi specjalnymi będą: jego syna Mateo Bocelli oraz nasza... sanah. – Będziecie mogli po raz pierwszy zobaczyć nas razem na scenie – ogłosiła Polka w specjalnym promocyjnym filmiku. Syn Bocellego, który zaśpiewa z sanah na przestrzeni ostatnich lat również rozwinął swoją karierę muzyczną. Zaskarbił sobie serca słuchaczy, gdy wspólnie z ojcem wykonał utwór Eda Sheerana "Perfect Symphony". Od tego momentu kariera młodego wokalisty eksplodowała. Matteo Bocelli zawitał już do naszego kraju kilkukrotnie. Teraz będzie kolejna okazja... – To wielki zaszczyt móc ponownie wystąpić z moim ojcem, który dał mi tak wiele niesamowitych możliwości w mojej karierze. Polska jest jednym z moich ulubionych miejsc, w których koncertuję. Tutaj publiczność zawsze mnie ciepło wita. Jestem zachwycony, że ​​tym razem mogę dzielić scenę z sanah. Od dawna mamy nadzieję na współpracę. Myślę, że publiczność będzie bardzo zaskoczona – zapowiedział w jednym z wywiadów. Dodajmy, że dla sanah koncertowanie na PGE Narodowym było kiedyś wielkim marzeniem. Spełniła je w 2023 roku. Czy rozpoznasz piosenkę Taylor Swift po kadrze z teledysku? [QUIZ] – Koncert na Narodowym to był najpiękniejszy moment w moim życiu. Wspominam, jak lewitowałam 18 metrów nad ziemią, śpiewałam Smutno mi, Boże, a słuchacze wyciągnęli w górę światełka. Wciąż ktoś mnie oznacza w swoich relacjach z tych wydarzeń, pisząc "Zuzia, pamiętasz?" Pamiętam! Nie mogłam i chyba wciąż nie mogę uwierzyć w to, że mi się udało – wspominała niedawno sanah. – Gdy zeszłam wtedy ze sceny, zapytałam Stasia, czy to się wydarzyło naprawdę. Bez niego odleciałabym za daleko, on trzyma mnie bliżej ziemi – opowiadała, wspominając o swoim mężu Stanisławie Grabowskim w rozmowie z magazynem "Vogue". To nie wszystkie "wielkie" koncerty sanah. Artystka wyprzedała potem jeszcze dwa inne duże stadiony: w Chorzowie i Gdańsku.

Źródło: natemat.pl

Katy Perry na celowniku hiszpańskich służb. Nagrała teledysk na chronionym terenie


Katy Perry wydała kilka dni temu teledysk do swojej nowej piosenki "Lifetimes". Zauważono, że w materiale niektóre kadry były nagrywane na wydmach jednej z hiszpańskich wysp S'Espalmador. Tamten teren jest objęty ochroną. Przez to piosenkarka znalazła się na celowniku służb... Perry na celowniku władz. Sprawdzą, czy zniszczyła wydmy przy kręceniu teledysku Hiszpańskie media donoszą, że Departament Środowiska wszczął dochodzenie w sprawie Katy Perry. A to wszystko w celu ustalenia, czy realizacja jej najnowszego teledysku miała wpływ na środowisko objęte ochroną, dokładnie wydmy na wyspie S'Espalmador, które są częścią Parku Ses Salines. Postępowanie jest na wczesnym etapie. W wydanym komunikacie wspomniano, że Perry nie popełniła "przestępstwa przeciwko środowisku", ale raczej wykroczenie. Trwają badania, czy "na zakazanym obszarze doszło do jakichkolwiek szkód". Jak czytamy na stronie majorcadailybulletin.com wiadomo na razie tyle, że "firma produkcyjna odpowiedzialna za klip wideo nie miała zezwolenia na filmowanie na tamtym obszarze, ani nie złożyła o nie odpowiedniego wniosku". Amerykańską gwiazdę w teledysku do kawałka "Lifetimes" widzimy w różnych scenach. Między innymi, jak tańczy i skacze na terenach miejskich, w zatłoczonym klubie nocnym, na plaży oraz wspomnianych wydmach. Teren chroniony ma być tam ponoć wydzielony specjalnymi linami i słupami, co jak widać, nie powstrzymało ekipy filmowej przed wejściem. Jak przypominają hiszpańskie media, wyspa S'Espalmador leży pomiędzy Ibizą i Formenterą. Jej spory obszar jest częścią Ses Salines de Ibiza i Parku Przyrody Formentera. Czytaj także: Co się stało podczas koncertu Katy Perry? Miała problem z otworzeniem oka "Wydmy na małej, prywatnej, niezamieszkanej wyspie tworzą najlepiej zachowany system wydm na Balearach i według strony internetowej władz regionalnych poświęconej turystyce mają wielką wartość dla środowiska" – czytamy. Katy Perry o nowej piosence "Lifetimes" Dodajmy, że Katy Perry wydała "Lifetimes" 9 sierpnia. Utwór jest utrzymany w konwencji dance popu. – Piosenka opowiada o wiecznej miłości. Chodzi o znalezienie tego jednego, głębokiego i satysfakcjonującego uczucia w swoim życiu. Bratnia dusza nie zawsze musi przybierać formę partnera. Może być dzieckiem, najlepszym przyjacielem, zwierzakiem. Dla mnie kimś takim jest córka. Każdej nocy pytam ją: "czy znajdziesz mnie w każdym życiu", na co ona odpowiada: "tak". Czuję się wtedy odnaleziona. Znajdziecie się wzajemnie, każdego dnia, przez całe życie – mówiła o kawałku Katy Perry w jednym z wywiadów. Czy rozpoznasz piosenkę Taylor Swift po kadrze z teledysku? [QUIZ] Do "Lifetimes" powstał klip wyreżyserowany przez Stillza. Kawałek promuje najnowszy krążek Perry "143" który ukaże 20 września. Na nim oprócz wspomnianego "Lifetimes" znajdziemy dziesięć nowych kompozycji. Wcześniej artysta wydała też piosenkę "Woman's World", która również ma swoje miejsce na albumie.

Źródło: natemat.pl

Ależ wieści o Rihannie. Artystka ma kończyć nowy album, ale to nie wszystko...


Od premiery ostatniej płyty Rihanny minęło niespełna osiem lat. Czy jej fani w końcu doczekają się czegoś nowego od swojej idolki? Na to wygląda. Zagraniczne media donoszą, że wokalistka ma być na ostatniej prostej w pracy nad nowym krążkiem. Pojawiły się też wzmianki o planowej trasie koncertowej. Kiedy możemy spodziewać się nowości od Riri? Rihanna przed laty skupiała się wyłącznie na muzyce. Jej pierwszy singiel "Pon De Replay" stał się hitem w 2005 roku. Potem kariera Barbadoski nabrała tempa. Każda kolejna płyta cieszyła się światową sławą, a do najważniejszych dzieł w jej dyskografii można zaliczyć m.in. czwarty krążek "Rated R" czy piąty album studyjny "Loud". W 2016 roku ukazała się jej ostatnia płyta zatytułowana "Anti", na której znalazły się takie utwory jak "Consideration" oraz "Love on the Brain". Następnie gwiazda odłożyła mikrofon na bok i założyła swoją markę kosmetyków Fenty Beauty, na której zbija miliony. Niedawno poszerzyła jej asortyment o kosmetyki do pielęgnacji włosów. W czerwcu tego roku artysta powiedziała, że jest gotowa wrócić do studia nagraniowego. – Jestem przygotowana. Zaczynam. Dajcie mi chwilę. Można powiedzieć, że zaczynam od nowa. Ale nie chcę odpuszczać piosenek, które już mam. Słucham ich z nowym nastawieniem, z nową perspektywą, aby przekonać się, co nadal ma zastosowanie, sprawdza się i czy nadal jestem w nich zakochana – stwierdziła w rozmowie z "Entertainment Tonight". To już ostatnia prosta w pracy nad nową płytą? Brytyjski dziennik "The Sun" doniósł właśnie – powołując się na wysokiego przedstawiciela branży muzycznej – że Rihanna jest na ostatnim etapie prac nad swoim nowym albumem. Ponoć materiał, który jeszcze w czerwcu budził jej wątpliwości, teraz ma być już prawie skończony i "ma spełniać jej oczekiwania". Informator przekazał także, że Riri chciała, aby "jej dziewiąty album brzmiał świeżo i odświeżyła swój styl, eksperymentując z gatunkami muzycznymi takimi jak reggae, czy hip-hop". Nie da się ukryć, że nowa płyta wokalistki z pewnością jest jedną z najbardziej wyczekiwanych premier. "Tak czy inaczej, rok 2025 ma być jej rokiem, z gigantyczną trasą koncertową" – czytamy. Dokładnej daty jednak nie podano. W życiu Rihanny wiele się zmieniło... Dodajmy, że od ostatniej muzycznej działalności Rihanny w jej życiu wiele się zmieniło. Gwiazda od trzech lat jest w związku z raperem A$AP Rockym. Para w maju 2022 roku przywitała na świecie pierwsze dziecko. Quiz: Dokończysz fragment hitu? Początkowo nie pokazywali twarzy niemowlaka, ani nie ujawniali, jak ma na imię. Zmieniło się to dopiero, gdy całą rodziną zapozowali do sesji okładkowej brytyjskiego "Vogue'a". Wyszło wówczas na jaw, że chłopiec nazywa się RZA Athelston Mayers. W ubiegłym roku w sierpniu rodzina Rihanny znów się powiększyła. "Na początku miesiąca (sierpnia – przyp. red.) Riri w tajemnicy urodziła kolejnego chłopca. Imię dziecka nie jest znane. Wiadomo, że jest to chłopiec" – podawał wówczas TMZ. Teraz drugie dziecko artystki ma już ponad rok, a wspólne rodzinne zdjęcia Rihanny z pociechami możemy oglądać na jej Instagramie.

Źródło: natemat.pl

To był głośny skandal na Eurowizji 2024. Jest przełomowa decyzja ws. Holendra


W maju tego roku reprezentant Holandii Joost Klein tuż przed rozpoczęciem Eurowizji został zdyskwalifikowany. Poszło o pewien incydent za kulisami, w którym to raper miał zaatakować jedną z fotografek. Tymczasem w sprawie zapadła przełomowa decyzja. Artysta został oczyszczony z zarzutów przez szwedzką prokuraturę. O tej sprawie huczała cała Europa. Przypomnijmy: na kilkanaście godzin przed wielkim finałem 68. Konkursu Piosenki Eurowizji odsunięto przedstawiciela Holandii. "Zachowanie Joosta Kleina wobec członka zespołu zostało uznane za naruszenie zasad konkursu" – przekazała wówczas w komunikacie EBU (Europejska Unia Nadawców). Sprawa miała dotyczyć pewnego zakulisowego incydentu z udziałem fotografki i rapera. Według holenderskiego nadawcy Klein miał prosić, aby go nie filmowano. Nie uszanowano jednak jego prośby. "Doprowadziło to do groźnego ruchu Joosta w kierunku kamery" – czytaliśmy. Holendrzy jednak przekonywali, że raper nie uszkodził sprzętu ani nie dotknął kobiety. Z kolei szwedzka prasa miała inną wersję. Pojawiały się głosy, że Holender miał być agresywny i miał zaatakować fotografkę. Wyjaśnieniem sprzecznych zeznań zajęły się odpowiednie służby. Finał głośnego skandalu z Eurowizji 2024 Teraz branżowe media donoszą, że "Joost Klein został oczyszczony z zarzutów". W oficjalnym komunikacie szwedzka prokuratura poinformowała o zamknięciu sprawy w obliczu braku dowodów. Śledztwo nie wykazało, aby "zachowanie Holendra miało wywołać poważne zagrożenie i nie wykazano jego złych intencji". Prokurator Fredrik Jönsson potwierdził, że faktycznie Klein wykonał ruch, którym uderzył kamerę. Przebieg sytuacji miał być jednak bardzo szybki. – Zamknąłem dzisiaj śledztwo, ponieważ nie mogę udowodnić, że to działanie mogło spowodować poważny strach ani że mężczyzna miał takie intencje – przekazał prokurator. Wyniki śledztwa skomentowało już też EBU. Wicedyrektor Jean Philip De Tender zapewnił, że celem organizacji jest utrzymanie bezpieczeństwa dla wszystkich uczestników Eurowizji. Eurowizja łączy pokolenia. Sprawdź, jak dobrze znasz najpopularniejszy konkurs piosenki [QUIZ] "Decyzja o dyskwalifikacji pana Kleina z tegorocznego wydarzenia została podjęta w ścisłym związku z zasadami Konkursu Piosenki Eurowizji i procedurami zarządzania, po wewnętrznym śledztwie" – wspomniał. Reakcje po ogłoszeniu finału sprawy Kleina napływają też z samej Holandii. Stacja AVROTROS planuje jeszcze rozmawiać o tym z EBU. "Spotkanie skupi się na tej niesłusznej dyskwalifikacji. Przedyskutujemy również wszystkie inne uwagi o przebiegu wydarzeń za kulisami konkursu, wysłane przez nas wcześniej do EBU w kompleksowym liście, który do dziś pozostaje bez odpowiedzi" – zwrócono uwagę w komunikacie. Z kolei menadżer Joosta Kleina zapewnił, że raper jest "niesamowicie szczęśliwy i odciążony po zamknięciu dochodzenia". Dodajmy, że jego piosenka "Europapa", z którą miał wystąpić na Eurowizji, do dziś cieszy się popularnością.

Źródło: natemat.pl

Celine Dion mocno się wkurzyła i wcale mnie to nie dziwi. Chodzi o ten hit na... wiecu Trumpa


Donald Trump i jego kandydat na wiceprezydenta J.D. Vance poszli na całość i puścili na swoim wiecu wyborczym w Montanie... piosenkę z "Titanica". Chodzi oczywiście o słynne "My Heart Will Go On" Celine Dion. Kanadyjska gwiazda i jej team mocno się oburzyli i wydali oświadczenie, a internauci śmieszkują. W sobotę 10 sierpnia team Celine Dion oraz jej wytwórnia muzyczna opublikowali oświadczenie w mediach społecznościowych, w którym skrytykowali byłego prezydenta Donalda Trumpa za wykorzystanie piosenki Kanadyjki bez ich zgody. Chodzi o "My Heart Will Go On", nagrodzony Oscarem przebój z 1998 roku z filmu "Titanic". Zwolennicy Trumpa mogli usłyszeć słynną balladę w piątek na wiecu Trumpa w Bozeman w stanie Montana. Na filmach w mediach społecznościowych nagranych przez uczestników wydarzenia widzimy również, że na dużym ekranie wyświetlono fragment wideo z Celine Dion śpiewającą ten słynny utwór. Całą sprawę nagłośnił zresztą sztab wyborczy Kamali Harris, czyli rywalki Trumpa w wyborach. Niektórych internautów bardzo rozbawił zresztą wybór piosenki na wiec z filmu o... tonącym statku. "Piękna metafora tonącego okrętu", "Dzisiaj, klaso, nauczymy się o środku literackim zwanym zapowiedzią (foreshadowing)", "Jego kampanię czeka ten sam los co Titanica, więc wydaje się to odpowiednie", "Sztab Trumpa potrzebuje teraz jedynie góry lodowej", "Naprawdę nie potrafię powiedzieć, czy to żart, czy nie", "Idealnie – bo, gdy twoja kampania zmierza prosto na górę lodową, możesz równie dobrze podłożyć do tego muzykę", "Ktoś chyba trolluje kampanię Trumpa od środka" – piszą internauci. Celine Dion kontra Donald Trump. Chodzi o "Me Heart Will Go On" na wiecu wyborczym Zespół Celine Dion szybko zareagował. "Management Celine Dion oraz jej wytwórnia Sony Music Entertainment Canada Inc. dowiedzieli się dzisiaj o nieautoryzowanym użyciu wideo, nagrania, wykonania muzycznego i wizerunku Celine Dion śpiewającej 'My Heart Will Go On' na wiecu kampanii Donalda Trumpa i J.D. Vance’a w Montanie" – rozpoczyna się oświadczenie na platformie X. "To wykorzystanie nie jest w żaden sposób autoryzowane, a Celine Dion nie popiera ani tego, ani podobnego użycia" – czytamy. I dodano bardzo wymowne: "I serio, TA piosenka?". Przypomnijmy, że "My Heart Will Go On", które przez dwa tygodnie utrzymywało się na szczycie listy "Billboardu" w lutym 1998 roku, był finałową piosenką w nagrodzonym 11 Oscarami "Titanicu" o katastrofie z 1912 roku. Ballada została napisała przez Jamesa Hornera i Willa Jenningsa, i do dziś jest to jeden z największych hitów Celine Dion. Skrytykowany przez gwiazdę Donald Trump zmierzy się z wiceprezydentką Kamalą Harris w nadchodzących wyborach prezydenckich w tym roku, po tym jak prezydent Joe Biden wycofał się z wyścigu. Oboje wezmą udział w debacie prezydenckiej zaplanowanej na 10 września. Artyści krytykują polityków za wykorzystanie ich piosenek bez zgody Warto dodać, że Celine Dion nie jest jedyną artystką, która krytykowała Trumpa za wykorzystanie jej muzyki na wiecach. Jak przypomina BBC, kanadyjski artysta Neil Young również wcześniej się temu sprzeciwiał, a w 2020 roku zespół The Rolling Stones zagroził milionerowi krokami prawnymi po tym, jak na wiecu politycznym w Tulsa w Oklahomie zagrano utwór "You Can't Always Get What You Want". Z kolei 2019 roku Ozzy i Sharon Osbourne wysłali Trumpowi zawiadomienie, w którym zabronili mu wykorzystywania muzyki Black Sabbath w materiałach kampanijnych. Kandydat na prezydenta z ramienia Partii Republikańskiej nie jest też jedynym politykiem, który spotkał się z krytyką artystów za użycie ich utworów podczas wieców wyborczych. W zeszłym roku Eminem poprosił aspirującego republikańskiego kandydata na prezydenta Viveka Ramaswamy'ego o zaprzestanie używania jego piosenek. Bruce Springsteen skrytykował prezydenta Reagana za planowanie wykorzystania utworu "Born in the USA" w kampanii wyborczej w 1984 roku, a Fatboy Slim ostro potępił Partię Pracy w Wielkiej Brytanii za użycie jego przeboju "Right Here, Right Now" na konferencji w 2004 roku, rok po rozpoczęciu wojny w Iraku. Warto podkreślić, że pod kątem prawnym amerykańscy politycy nie zawsze potrzebują bezpośredniej zgody artystów. Ich kampanie mogą kupić pakiety licencyjne od organizacji zajmujących się prawami do muzyki, co daje im legalny dostęp do ponad 20 milionów utworów. Jednak artyści mają prawo usunąć swoją muzykę z tej listy. Dodajmy, że Kamala Harris z Partii Demokratycznej dostała pozwolenie na wykorzystanie muzyki m.in. Beyoncé czy Charli XCX.

To oni mają zamknąć Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Na Snoop Doggu się nie kończy


Po znakomitych występach Celine Dion, Lady Gagi i zespołu Gojira fani Igrzysk Olimpijskich oczekują równie wybitnych artystów na zakończenie sportowego wydarzenia. Zagraniczne media podają nieoficjalnie, że na Snoop Doggu się nie skończy. Ceremonia zamknięcia 33. Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu ma odbyć się już w niedzielę (11 sierpnia) na stadionie Stade de France. Wydarzenie również reżyseruje Thomas Jolly, który poprzednio odpowiadał za imprezę otwierającą międzynarodowe święto sportu. Jak się okazuje, część artystów, którzy mają zaszczycić widzów swoją obecnością na ceremonii, udało się przewidzieć. Oby nieoficjalne doniesienia skończyły się tak samo jak plotki o wielkim (muzycznym) powrocie Celine Dion. Snopp Dogg i nie tylko. Oto, kto ma wystąpić podczas ceremonii zamknięcia Igrzysk Olimpijskich 2024 Jak podaje nieoficjalnie amerykański tygodnik rozrywkowy "Variety", Snoop Dogg, który przebywa w Paryżu od początku Igrzysk Olimpijskich, ma wystąpić podczas ceremonii zamknięcia organizowanej na francuskim stadionie narodowym. Na tym jednak nie koniec! Oprócz amerykańskiego rapera fani mogą spodziewać się koncertu młodziutkiej popowej artystki Billie Eilish, która ma na swoim koncie 9 statuetek Grammy i 2 Oscary, a także kalifornijskiego zespołu funk-rockowego Red Hot Chili Peppers. Gwiazdy miały z wyprzedzeniem nagrać swoje występy na żywo w Los Angeles, czyli w mieście, które ma być gospodarzem kolejnych igrzysk. "Pod koniec niedzielnej ceremonii zamknięcia burmistrz Los Angeles Karen Bass przyjmie pochodnię olimpijską. Letnie Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles zaplanowano na 14–30 lipca 2028 roku" – czytamy na portalu Deadline. Kto wystąpił podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich 2024 w Paryżu? Ceremonia otwarcia 33. Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu – choć przez wielu krytykowana – mogła akurat pochwalić się rewelacyjnymi występami muzycznymi. Jako pierwsza nad Sekwaną pojawiła się Lady Gaga, której obecność w Paryżu wielu internautów przewidziało już wcześniej. Tym razem cały świat zobaczył ją w wersji kabaretowej i francuskojęzycznej. Gwiazda filmu "Narodziny gwiazdy" zaśpiewała w Paryżu utwór "Mon Truc en Plumes" Zizi Jeanmaire z 1961. Na schodach towarzyszyli jej tancerze niosący olbrzymie różowe wachlarze z piór. Następnie nad Sekwaną zagrała francuska groove-metalowa grupa muzyczna Gojira. W segmencie poświęconym rewolucji francuskiej i egzekucji królowej Marii Antoniny kapela zagrała metalową wersję pieśni z czasów słynnego zrywu zatytułowaną "Ah, Ça Ira!". Grupa zagrała w duecie ze śpiewaczką operową Mariną Viotti. Media przewidziały również występ Celine Dion na Wieży Eiffla. Kanadyjska artystka, u któej zdiagnozowano rzadką chorobę neurologiczną znaną powszechnie jako zespół sztywnego człowieka, wykonała na legendarnym obiekcie piosenkę Edith Piaf "L’Hymne à l’amour" ("Hymn miłości"). "I śpiewała równie niesamowicie: czysto, głośno, epicko. Ani jednej fałszywej nuty, ani jednego zawahania. Dała radę, wróciła!" – skomentowała występ Ola Gersz z Działu Kultura w naTemat.

Zapytaliśmy Szpaka o powrót do TVP. Opowiedział nam o swoich wcześniejszych doświadczeniach


Michała Szpaka znów zobaczymy w TVP. Będzie jurorem w 15. edycji "The Voice of Poland". Artysta zdradził nam, jak się czuje po powrocie na plan programu. Wspomniał o swoich doświadczeniach z talent-show. Dziś przyznaje, że w muzycznym formacie Telewizji Polskiej czuje się jak ryba w wodzie, choć jak wiemy, nie zawsze tak było. Od 7 września widzowie Telewizji Polskiej będą mogli oglądać Michała Szpaka w fotelu jurorskim w jubileuszowej odsłonie "The Voice of Poland". Przypomnijmy, że wokalista wcześniej występował w ósmej, dziewiątej, dziesiątej i jedenastej edycji. Udało mu się doprowadzić na najwyższe miejsce na podium aż dwoje podopiecznych: w tym Martę Gałuszewską (w 8. edycji) i Krystiana Ochmana, który wygrał "The Voice" w 2020 roku. Szpak dla naTemat: Dobrze wiem, jak to jest być uczestnikiem takiego show Na początku sierpnia produkcja weszła już na plan i powstają nowe odcinki "The Voice". Przy tej okazji zwróciliśmy się z pytaniem do Michała Szpaka, jakie są jego odczucia po powrocie do muzycznego formatu TVP. – Dużo wspomnień, niezwykła atmosfera i emocje poprzednich edycji, to jest dawka adrenaliny, której nigdy się nie zapomina – powiedział na początku i dodał, że doskonale rozumie, jak mogą czuć się uczestnicy, bo sam kiedyś był w podobnej sytuacji. W końcu w 2011 roku Michał Szpak brał udział w "X-Factorze" i od tego zaczęła się jego wielka kariera. – Dobrze wiem, jak to jest być uczestnikiem takiego show, dlatego podwójnie czuję się tu na swoim miejscu – podkreślił. Wcześniej w krótkim wideo na swoim instagramowym profilu wspomniał, że decyzja o ponownym występie w TVP nie była dla niego łatwa, ale w pewnym momencie poczuł, że musi tam być, bo... – Zawsze atrakcyjna jest dla mnie też możliwość spotkania z utalentowanymi, odważnymi i otwartymi artystami – bo przecież to te cechy sprowadzają do "The Voice of Poland" kolejne pokolenia uczestników – podsumował Michał Szpak w rozmowie z naTemat. Szpak nie zawsze miał przyjemne doświadczenia z TVP. Wręcz przeciwnie... Powrót Szpaka do TVP wzbudził zainteresowanie, bowiem artysta przed laty miał tam też mniej przyjemne przeżycia. Było to jednak w latach, gdy w Polsce rządziło PiS i TVP miało też innego szefa, niż teraz. A co dokładnie spotkało Szpaka na Woronicza? Podczas jednego z wywiadów opisał, jak przed nagraniami jego stylizacje były poddawane starannym oględzinom, które – jego zdaniem – były właściwie formą mobbingu. Quiz: Dokończysz fragment hitu? Pracownicy mieli znajdować i usuwać każdy element, który mógłby zostać uznany za symbol poparcia dla społeczności nieheteronormatywnej. – Pod koniec mojej obecności w programie wycięto mnie z ramówki, bo na nagraniu miałem w marynarce przypinkę z tęczą. Później doświadczyłem czegoś w rodzaju mobbingu, kiedy ludzie z TVP przed nagrywaniem podchodzili do mnie i sprawdzali, czy na marynarce, podeszwie, czy gdziekolwiek indziej, nie mam żadnego rodzaju symboliki LGBT+– wyznał. Ostatecznie jednak Szpak zawsze pozytywnie wypowiadał się o uczestnikach. Jak podkreślał, praca z utalentowanymi wokalistami była dla niego wyjątkowo cennym przeżyciem. Teraz będzie miał okazję poznać jeszcze więcej osób, które też chcą śpiewać i poszerzać swoje umiejętności w tej dziedzinie.

Źródło: natemat.pl

Relacje Podsiadło z IO to był hit. Już wiemy, jak artysta zakończył swoją przygodę z Paryżem


To było ciekawe spojrzenie na igrzyska olimpijskie... Choć Dawid Podsiadło na co dzień zajmuje się zupełnie inną dziedziną, tym razem spróbował swoich sił jako dziennikarz sportowcy. We współpracy z Eurosportem prowadził relacje z Paryża. Piosenkarz właśnie kończy tę przygodę. Pożegnał się, a fani już "tęsknią". Dawid Podsiadło, który jeszcze w czerwcu koncertował na największych stadionach w Polsce, w ostatnim czasie został korespondentem na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Artysta dostał zaproszenie od Eurosportu i je przyjął. Materiały z udziałem Podsiadło mogliśmy oglądać nie tylko na kanale, ale także na specjalnie założonym koncie instagramowym @igrzyskowyolimpijski. A zaczęło się od tego, że artysta przepłynął z polską ekipą na barce podczas uroczystego otwarcia. – Była to dla mnie ogromnie szalona przygoda i możliwość spędzenia trochę czasu ze sportowcami, poznania ich. Powiedzieli, że nie przeszkadzam im i że liczą na moje wsparcie i że będę odwiedzał ich w ciągu igrzysk, wspierał, zagrzewał do walki o medale – opowiadał. Potem Dawid Podsiadło bacznie obserwował z trybun zmagania zawodników, szczególnie polskich. Obejrzał Igę Świątek na korcie, czy naszych siatkarzy w akcji. Zdarzało się, że podpytywał ekspertów o różne zasady czy kulisy sportowe. O ciekawostkach opowiadał swoim widzom. Na przykład podczas ostatniego vloga z IO był na meczu badmintona kobiet i opowiadał: – Ta piórowa lotka jest skonstruowana z 16 piór gęsi i najlepiej jak to są pióra z jednej gęsi. Wyobraźcie sobie... trochę jakby w różdżce Harry’ego Pottera i Voldemorta. Podsiadło przeprowadzał również wywiady z polskimi sportowcami. W igrzyskowej przygodzie towarzyszyła mu m.in. Agnieszka Radwańska czy Magda Linette. Artysta nie tylko zajmował się stricte sportem. Przechadzał się też ulicami Paryża, czy nawet rozwiązywał krzyżówki. Dodając do tego poczucie humoru piosenkarza, wychodziły z tego naprawdę śmieszne materiały, które cieszyły się dużą oglądalnością i były pozytywne oceniane w sieci. To koniec relacji Podsiadło z Paryża... W końcu jednak przyszedł czas pożegnań. – Nieco ponad tydzień temu rozpoczęła się moja wielka francuska przygoda. Tutaj na barce na Sekwanie, a teraz się kończy... Przyjąłem zaproszenie od Eurosportu, żeby w swój, oryginalny sposób zrelacjonować Wam mój pobyt tutaj, moje doświadczenia – opowiada Podsiadło w swoim ostatnim filmiku. – Nie wiedziałem, jak ten czas spędzony tutaj wpłynie na moje życie. Nie sądziłem, że w tak wielu aspektach mnie ten pobyt zaskoczy i będzie dla mnie tak ważny. Poznałem tutaj wspaniałych ludzi, miałem przyjemność poznać wielu sportowców, o których wcześniej tylko czytałem lub obserwowałem ich osiągnięcia na ekranie telewizora – przyznał. – Była to dla mnie ogromna przygoda. Mam nadzieję, że wy też mieliście frajdę i w jakiś sposób przybliżyliśmy wam świat sportu – wspomniał i na koniec dodał: "Z Paryża mówił dla Was Dawid Podsiadło". Jesteś fanem/fanką Dawida Podsiadło? Sprawdź, czy pamiętasz teksty jego piosenek [QUIZ] Cóż, nie da się ukryć, że to było wyjątkowe przedsięwzięcie i dla wielu ciekawe spojrzenie na igrzyska olimpijskie. "Jak to ostatnia relacja? Dawcio, będzie nam tego brakować"; "Szkoda, że już koniec. To był mega pomysł, żeby Ciebie tam zaprosić";"Te vlogi to jedyna rzecz, jaka interesowała mnie w tych igrzyskach"; "Panie redaktorze Podsiadło będziemy tęsknić" – czytamy w komentarzach pod materiałem. Piosenkarz wraca teraz do swoich obowiązków i życia artystycznego. Na jednym z ostatnich koncertów zaznaczył, że fani mogą czekać na jego kolejne efekty pracy nad muzyką.

Tagi: Doda, Mecz
Źródło: natemat.pl

Tylko najwięksi fani zdobędą 10 pkt! Czy rozpoznasz piosenkę Taylor Swift po teledysku? (QUIZ)


W dyskografii Taylor Swift znajdziemy setki piosenek, dlatego w naszym quizie ograniczyliśmy się do tych utworów, które doczekały się teledysków. Jeśli uważasz siebie za prawdziwą Swiftie, koniecznie sprawdź swoją spostrzegawczość i pamięć! Sprawdź, czy rozpoznasz piosenkę Taylor Swift po kadrze z teledysku Taylor Swift rozpoczęła karierę muzyczną w wieku kilkunastu lat. Od tamtej pory na jej koncie znalazło się łącznie 11 albumów studyjnych, które nagrała między 2006 a 2024 rokiem, a także 14 statuetek Grammy. "Swift od początku kariery poświęcała się pisaniu o swoich miłosnych doświadczeniach, a zwłaszcza o emocjach towarzyszących jej przy rozstaniach. Taylor dorastała na naszych oczach – zarówno jako kobieta, jak i artystka" – pisaliśmy wcześniej w naTemat. Choć do Tay Tay przyklejono łatkę "rozgoryczonej byłej dziewczyny", popowa księżniczka do dziś udowadnia, że nie bez przyczyny nie schodzi z ust całego świata. Być może – jeśli chodzi o pisanie tekstów – 34-latka nie jest drugą Joni Mitchell lub Dolly Parton, ale z pewnością swoimi słowami oddaje ducha czasu i wpisuje się tym samym w emocje targające młodymi pokoleniami. Swift jeździ obecnie po Europie ze słynną trasą The Eras Tour, którą okrzyknięto największą trasą koncertową w historii. Czy uważasz siebie za prawdziwego fana Taylor Swift? Sprawdź, czy dobrze pamiętasz teledyski popowej księżniczki! QUIZ: Czy rozpoznasz piosenkę Taylor Swift po teledysku? Koncerty Taylor Swift w Wiedniu zostały anulowane. Powód: ryzyko ataku terrorystycznego Austriackie władze podały, że w tym tygodniu zaostrzono środki bezpieczeństwa podczas koncertów Taylor Swift w Wiedniu. Wszystko w związku z aresztowaniem dwóch podejrzanych o planowanie ataku terrorystycznego w tym mieście. Artystka z USA gra w stolicy Austrii po niedawnych trzech koncertach w Warszawie.

Źródło: natemat.pl

Koncerty Taylor Swift w Austrii odwołane. Kanclerz Austrii: Sytuacja była bardzo poważna


Niestety, pomimo rozgoryczenia fanów, odwołano koncerty Taylor Swift w Wiedniu. Wszystko w związku z aresztowaniem dwóch podejrzanych o planowanie ataku terrorystycznego w tym mieście. Sprawa jest na tyle poważna, że głos zabrał nawet kanclerz Austrii. Franz Ruf, dyrektor generalnego ds. bezpieczeństwa publicznego w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w Austrii przekazał, że w środę rano aresztowano 19-letniego obywatela Austrii, a drugiego podejrzanego zatrzymano po południu. Wszystko w związku z planowaniem przez nich zamachu podczas jednego z koncertów piosenkarki z USA Taylor Swift. Koncerty Taylor Swift w Austrii odwołane Gwiazda popu z USA miała zagrać w Wiedniu w ten czwartek, piątek i sobotę. Oczekiwano, że koncerty przyciągną 65 tys. widzów dziennie i dodatkowo od 10 tys. do 15 tys. fanów, którzy nie wejdą na stadion. Widowisko jednak odwołano, o czym poinformował w środę organizator, czyli Barracuda Music. "W związku z potwierdzeniem przez urzędników rządowych planowanego ataku terrorystycznego na stadionie Ernsta Happela ze względu na bezpieczeństwo wszystkich uczestników nie mamy innego wyjścia, jak tylko odwołać trzy zaplanowane koncerty" – podano, co cytuje austriacki portal Kurier. Pieniądze za bilety zostaną automatycznie zwrócone w ciągu najbliższych 10 dni. Głos w sprawie zabrał nawet sam kanclerz Austrii Karl Nehammer. "Odwołanie koncertów Taylor Swift przez organizatorów jest gorzkim rozczarowaniem dla wszystkich fanów w Austrii. Sytuacja wokół planowanego ataku terrorystycznego w Wiedniu była bardzo poważna" – napisał w serwisie X. Jak podkreślił, dzięki pracy służb i policji udało się wcześnie zidentyfikować zagrożenie i zapobiec tragedii. "Żyjemy w czasach, w których używa się brutalnych środków, aby zaatakować nasz zachodni styl życia. Terroryzm islamski zagraża bezpieczeństwu i wolności w wielu krajach zachodnich. Właśnie dlatego nie zrezygnujemy z naszych wartości, takich jak wolność i demokracja, ale będziemy ich bronić jeszcze zacieklej" – czytamy w dalszej części wpisu. Kanclerz Austrii zabrał głos ws. odwołania koncertów Swift Karl Nehammer zauważył również, że "wartości te stanowią podstawę naszego społeczeństwa i czynią nas odpornymi na ekstremizm i terroryzm". "Ważne jest, aby zachować czujność, zjednoczyć się i podjąć zdecydowane działania przeciwko islamizmowi" – podsumował. Także przedstawicielka władz Dolnej Austrii Johanna Mikl-Leitner opublikowała oświadczenie. "Odwołanie koncertów jest zrozumiałe z punktu widzenia organizatora, ale niestety jest to także sukces radykalnych islamistów, bo tego właśnie chcą terroryści: naszego sposobu żyć razem i razem. Niszczyć uroczystości – nie możemy na to pozwolić" – napisała gubernator. Niedawno Swift zagrała również w Polsce. Trzy dni koncertów w Warszawie w ramach trasy koncertowej The Eras Tour wywołało wiele emocji wśród fanów Taylor Swift znad Wisły. Parę dni po ostatnim występie słynna piosenkarka podziękowała Polakom za ciepłe przyjęcie. Amerykańska miliarderka obiecała jedną rzecz polskim słuchaczom. "Och, tak bardzo podobały mi się te warszawskie koncerty. Po raz pierwszy wystąpiłam w Polsce, ale to nie będzie ostatni raz" – czytamy w jej wpisie na Instagramie. "Naprawdę świetnie się bawiłam. Chcę podziękować wspaniałemu tłumowi. (...) Nie mogę uwierzyć, że zostały nam jeszcze dwa miasta w europejskiej części The Eras Tour" – dodała.

Źródło: natemat.pl

Taylor Swift mogła zginąć. Ujęto podejrzanych o planowanie zamachu na koncert


Austriackie władze podały, że w tym tygodniu zaostrzono środki bezpieczeństwa podczas koncertów Taylor Swift w Wiedniu. Wszystko w związku z aresztowaniem dwóch podejrzanych o planowanie ataku terrorystycznego w tym mieście. Artystka z USA gra w stolicy Austrii po niedawnych trzech koncertach w Warszawie. ABC News informuje, że według Franza Rufa, dyrektora generalnego ds. bezpieczeństwa publicznego w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w Austrii w środę rano aresztowano 19-letniego obywatela Austrii, a drugiego podejrzanego zatrzymano po południu. Wszystko w związku z planowaniem przez nich zamachu podczas koncertu piosenkarki z USA Taylor Swift. Taylor Swift mogła zginąć. Planowano zamach podczas jej koncertu – Podejrzani mieli zradykalizować się w sieci – powiedział Ruf na konferencji prasowej. 19-letni podejrzany miał złożyć przysięgę wierności przywódcy Państwa Islamskiego na początku lipca. Ten podejrzany był szczególnie zainteresowany koncertem Swift w Wiedniu. Gwiazda popu z USA gra koncerty w Wiedniu w ten czwartek, piątek i sobotę. Oczekuje się, że koncerty przyciągną 65 tys. widzów dziennie i dodatkowo 10 tys. do 15 tys. fanów, którzy nie wejdą na stadion. Jej koncerty odbędą się na stadionie Ernsta Happela w Wiedniu. Niedawno Swift zagrała też w Polsce. Trzy dni koncertów w Warszawie w ramach trasy koncertowej The Eras Tour wywołało wiele emocji wśród fanów Taylor Swift znad Wisły. Parę dni po ostatnim występie słynna piosenkarka podziękowała Polakom za ciepłe przyjęcie. Amerykańska miliarderka obiecała jedną rzecz polskim słuchaczom. "Och, tak bardzo podobały mi się te warszawskie koncerty. Po raz pierwszy wystąpiłam w Polsce, ale to nie będzie ostatni raz" – czytamy w jej wpisie na Instagramie. "Naprawdę świetnie się bawiłam. Chcę podziękować wspaniałemu tłumowi. (...) Nie mogę uwierzyć, że zostały nam jeszcze dwa miasta w europejskiej części The Eras Tour" – dodała. Trasa The Eras Tour Swift Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, trasa koncertowa The Eras Tour nie tylko promuje utwory Taylor Swift z jej dziesiątego krążka "Midnights" i jedenastej płyty "The Tortured Poets Department", ale oddaje także hołd każdej erze twórczości artystki, począwszy od debiutanckiego albumu "Taylor Swift" z 2006 roku. Na set liście znajdziemy zatem takie hity jak "Lover", "Love Story", "Willow", "Don't Blame Me", "I Knew You Were Trouble", "You Belong With Me", "Enchanted", "Wildest Dreams", "Karma", "The Smallest Man Who Ever Lived" i "Blank Space". The Eras Tour to nostalgiczna zbitka 17-letniej podróży Taylor Swift po muzyce, która w interaktywny sposób angażuje widzów, dając im przestrzeń do tego, by mogli dzielić się z innymi swoimi wspomnieniami związanymi z dorastaniem przy melodiach skomponowanych przez artystkę. Koncerty w ramach tejże trasy należy potraktować jako scenograficznie znakomity performance pełen easter eggów, symboliki i zapowiedzi tego, co popowa gwiazda ma w zanadrzu.

Źródło: natemat.pl

Tak kiedyś śpiewał Krzysztof Zalewski. "Zalef" miał inny głos oraz... image


Krzysztof Zalewski niebawem skończy 40 lat. Otwarcie mówi o tym, że od "Idola" przeszedł sporą metamorfozę nie tylko jeśli chodzi o wygląd, ale sposób śpiewania. "Kiedyś wyłem jak pijany marynarz" – przyznaje z rozbrajającą szczerością. Zobaczcie archiwalne nagranie z występu Zalewskiego sprzed ponad dwóch dekad. Wokalista, multiinstrumentalista, kompozytor i autor tekstów – Krzysztof Zalewski. Ci, którzy choć raz byli na jego koncercie mówią, że są pod wrażeniem, jak operuje instrumentami i głosem. Ale to nie przyszło łatwo... Za nim lata nauki gry i świadomego śpiewania. Zalewski podkreśla, że od małego "miał duszę artystyczną i miłość do muzyki, tylko nie umiał tego robić". – Nie umiałem śpiewać, pisać piosenek. Nie byłem cudownym dzieckiem jak mnóstwo osób z talent show. Wstydzę się swojej wersji "Jeremy". Przykro mi to powiedzieć, ale wiele osób nie do końca słyszy, a jak nawet słyszeli, to odpuścili mi, bo wiedzieli, że ja to robię z miłości do piosenki. Wyłem, jak pijany marynarz, ale kochałem to. Wiedziałem, że mam talent w tym kierunku, tylko trzeba było się na tym skupić – mówił ostatnio w rozmowie z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim. A gdzie i kiedy można go było usłyszeć z utworem "Jeremy"? Zalewski w 2002 roku postanowił wziąć udział w 2. edycji "Idola". Jurorzy zobaczyli w nim potencjał, a głosy widzów prowadziły go przez kolejne etapy tego talent-show. To w finale "Zalef" zaśpiewał wspomniany kawałek amerykańskiego zespołu Pearl Jam. Tak kiedyś wyglądał i śpiewał Krzysztof Zalewski Miał długie, kręcone włosy i drobną posturę. Nagranie z tamtego występu można odsłuchać w sieci. "Głosik taki nieopierzony"; "Próbował być rockmanem, ale to były dopiero początki" – komentują internauci, gdy patrzą na archiwalne nagranie z Zalewskim. Tamten okres nie był dla Zalewskiego łatwy. – Moja mama leżała w szpitalu – czekała na drugą operację guza mózgu, której już nie chcieli zrobić, bo on był nieoperacyjny – ale rodzina się uparła. Zacieszałem w telewizorze, po czym wsiadałem w pociąg czy samochód i jechałem do szpitala, do mamy – zwierzał się. – Wtedy też rozstałem się z narzeczoną. Miałem narzeczoną w wieku 20 lat. To też było bolesne. A z trzeciej strony zaznałem tej chwilowej sławy. Panie w mięsnym dostawały apopleksji, jak mnie widziały, bo przecież byłem w telewizji. Ale płytę nagrałem średnią, więc półtora roku później nikt o mnie nie pamiętał – przyznał szczerze Zalewski. Po zwycięstwie w "Idolu" mógł nagrać płytę dla międzynarodowej wytwórni. Tak też zrobił. W 2004 roku ukazał się hardrockowy krążek pt. "Pistolet". Niestety premiera przeszła bez większego echa, a artysta na dłuższy czas zniknął. W niedawnym wywiadzie z Wojewódzkim ujawnił kulisy tamtej współpracy z wytwórnią. – Ze mną nie próbowali aż tak bardzo, bo wiedzieli, że nic na tym nie zarobią, bo nie umiałem śpiewać. Myśleli pewnie: "nagrajmy mu tę płytę, bo jest taki kontrakt i niech s***a. Zapomnijmy o nim, bo nic na nim nie zarobimy". Tak też uczynili. To też miało dobre strony, bo po paru latach, jak chciałem zerwać kontrakt, który opiewał na cztery płyty, to powiedzieli: "Nie ma sprawy. Idź już sobie" – zdradził. Przemiana Krzysztofa Zalewskiego Od tamtego czasu Zalewski przeszedł dużą przemianę. – Trochę się zmieniło (śmiech). Każdy, kto jest zainteresowany tym, co robię, zdaje sobie sprawę z metamorfozy, którą przeszedłem. Miałem to szczęście, być przez te 20 lat otoczony cudownymi ludźmi, od których mnóstwo mogłem się nauczyć i szczęśliwie od paru ładnych lat jestem na swoim. Gram swoje autorskie piosenki z moim przecudownym zespołem. 20 lat temu w Polsacie to było takie pierwsze zerknięcie za kurtynę i zobaczenie, jak wygląda w Polsce show-biznes – ocenił sam zainteresowany w wywiadzie dla Interii. Oprócz tego, że jest dziś w innej sytuacji życiowej – ma 6-letniego syna Lwa, a jego narzeczoną jest Olga Tuszewska, menadżerka Brodki, to muzycznie też jest na innym levelu. Quiz: Dokończysz fragment hitu? Po "Idolu" Zalewski poszedł do technikum muzycznego. Poświęcił sporo czasu na podszlifowanie swojego talentu, co później zaowocowało sukcesami na rynku muzycznym. Jeszcze kolejny album "Zelig" nie porwał tłumów, ale "Złoto" z 2016 roku już tak. Wydawnictwo pokryło się platyną, a piosenkę "Miłość Miłość" pokochało wielu słuchaczy. Dodatkowo teledysk do tego utworu ma na YouTube ponad 30 mln wyświetleń (stan na sierpień 2024). Od tamtej pory Zalewski skupił się bardziej na przekazaniu emocji w swojej twórczości niż na samym byciu "wokalistą". Dwa lata później następna płyta "Zalewski śpiewa Niemena" dotarła na czwarte miejsce oficjalnej sprzedaży, a niektóre interpretacje uplasowały się na listach przebojów radiowych. Etap późniejszej współpracy z Orkiestrą Męskiego Grania też był dla Zalewskiego pozytywny. W 2018 roku z Dawidem Podsiadłą i Kortezem nagrał piosenkę "Początek", która została nagrodzona dwoma Fryderykami. Tych statuetek sam Zalewski ma obecnie za swoim koncie... 12. Poza muzyką spełniał się również jako aktor. Wystąpił m.in. w filmie "Historia Roja", gdzie zagrał główną rolę, w "Bo we mnie jest seks" o Kalinie Jędrusik, a potem w "Piosence o miłości". Krzysztof Zalewski teraz... Teraz Zalewski nie ma już burzy włosów na głowie, coraz rzadziej stawia na rocka, choć ten charakterystyczny "zadzior" w głosie wciąż słychać... Ma niemal 40-lat i niemały dorobek artystyczny. W maju tego opublikował piosenkę zatytułowaną "ZGŁOWY", w której... rapuje. To zapowiedź jego kolejnej płyty (premiera jesienią) o tym samym tytule.

Źródło: natemat.pl

Najpierw zmuszono ją do coming outu. Teraz fani znów czepiają się Billie Eilish


Billie Eilish najpierw oskarżano o udawanie osoby queer, a później zmuszono ją do coming outu. I gdy już 22-letnia piosenkarka "wyszła z szafy", hejterzy znów zaczęli ją wyzywać. Tym razem określono ją mianem "drapieżcy" po premierze hitu Charli XCX "Guess". Czy możemy przestać wytykać ludziom ich seksualność? To powoli wymyka się spod kontroli. Pod koniec ubiegłego roku Billie Eilish udzieliła wywiadu reporterce Tianie DeNicoli, w którym przyznała, że nie zamierzała wykonywać wielkiego gestu w postaci publicznego coming outu. – Nie, nie zrobiłam tego, bo zawsze myślałam: "Czy to nie jest oczywiste"? Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ludzie mogą tego nie widzieć – dodała gwiazda muzyki pop, a w jej głosie było słychać zakłopotanie. Po wydarzeniu, na którym wręczono jej nagrodę w kategorii "filmowej piosenki roku" za "What Was I Made For" do "Barbie" w reżyserii Grety Gerwig ("Lady Bird"), Eilish wstawiła na Instagram przykuwające uwagę zdjęcie w ubikacji. W opisie załączonym do fotografii piosenkarka gorzko podsumowała wywiad, którego udzieliła podczas Hitmakers 2023. "Dziękuję za nagrodę i za wyoutowanie mnie na czerwonym dywanie o 11 rano. Zamiast mówić o czymś, co jest ważne... Lubię chłopców i dziewczyny. Zostawcie mnie w spokoju. Kogo to tak naprawdę obchodzi" – skwitowała. Nadmieńmy, że wcześniej fani zarzucali jej tzw. queerbating (to m.in. strategia marketingowa, którą wykorzystuje się po to, by zachęcić osoby LGBTQ+ do oglądania lub słuchania danej produkcji poprzez przykładowo załączanie treści o homoerotycznym podtekście). Billie Eilish znów jest hejtowana za swoją seksualność Billie Eilish od roku nie kryje się ze swoją seksualnością. Z tego, co sugerowała w rozmowach z mediami, podobają jej się zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Niedawno idolka nastolatek wystąpiła w nowej wersji piosenki Charli XCX zatytułowanej "Guess", która pochodzi z popularnego albumu "brat". W utworze 22-letnia gwiazda szeptem śpiewa następujące słowa: "Charli lubi chłopaków, ale wie, że mogłabym to zrobić / (Wie, że mogłabym to zrobić) / Charli, zadzwoń do mnie, jeśli chcesz to zrobić". Należy wiedzieć, że na płycie "brat" znalazło się kilka utworów, które nawet nie aspirują do tego, by być poważne. Zwrotka śpiewana przez Eilish została skrytykowana przez część internautów, a hejterzy określili młodą artystkę mianem "drapieżnej lesbijki". "Tekst Billie Eilish ma drapieżczy charakter. Wszystkich was omamiła queerbatingiem. (...) Od czasów utworu 'Lost Cause' traktuje dziewczyny jak przedmioty. Charli ma 32 lata i ma narzeczonego" – napisał jeden z TikTokerów. Część fanów Billie (i nie tylko) stanęło w jej obronie. "Dziwne, że chcecie więcej queerowych kobiet w muzyce, a potem mówicie, iż Billie Eilish jest drapieżna i zaczepia osoby queer. P***rzyć was"; "Lesbijki są stale demonizowane. To się staje nudne"; "Oczywiście, nie przepadam za Billie Eilish, ale nazywanie jej tekstów 'drapieżnymi' jest p*****lonym szaleństwem" – czytamy na portalu X (dawnym Twitterze). Na hejt, jaki wylał się na Eilish, odpowiedział również jej starszy brat, Finneas. "Musiałem patrzeć, jak cały internet jedzie po mojej siostrze, zarzucając jej queerbating. Tak naprawdę zmusiliście ją do tego, by zdradziła wszystkim swoją seksualność" – wstawił pod filmikiem wspomnianego TikTokera.

Tagi: Doda
Źródło: natemat.pl

Tak Taylor Swift podziękowała Polakom na Insta. Obiecała coś, co mnie ucieszyło


Trzy dni koncertów w Warszawie w ramach trasy koncertowej The Eras Tour wywołało wiele emocji wśród fanów Taylor Swift znad Wisły. Parę dni po ostatnim występie słynna piosenkarka podziękowała Polakom za ciepłe przyjęcie. Amerykańska miliarderka obiecała jedną rzecz polskim słuchaczom. Taylor Swift na Instagramie podziękowała Polakom za koncerty W dniach 1-3 sierpnia na PGE Narodowym w Warszawie odbyły się trzy koncerty Taylor Swift, na które polscy fani artystki czekali od przynajmniej... kilkunastu lat (tak, też się do nich zaliczałam). Rozdawanie bransoletek przyjaźni, tańczenie do "Shake It Off" i śpiewanie piosenek z całym stadionem – tak wyglądało w skrócie polskie The Eras Tour. Kilka dni po występie Taylor Swift zamieściła w mediach społecznościowych podziękowania dla Polaków za wspaniale spędzony z nimi czas. "Och, tak bardzo podobały mi się te warszawskie koncerty. Po raz pierwszy wystąpiłam w Polsce, ale to nie będzie ostatni raz" – czytamy w jej wpisie na Instagramie. "Naprawdę świetnie się bawiłam. Chcę podziękować wspaniałemu tłumowi. (...) Nie mogę uwierzyć, że zostały nam jeszcze dwa miasta w europejskiej części The Eras Tour" – dodała Tay Tay. Pod zdjęciami znalazło się już ponad 2,7 mln polubień. Dodajmy, że fotografie są z warszawskich koncertów i prezentują wykonania konkretnych piosenek (m.in. "All Too Well (10 Minutes Version)", "Fortnight", a także "The Man"). A jak o koncercie Swift pisała w naTemat moja redakcyjna koleżanka, Ola Gersz? "Piątek 2 sierpnia był ważnym dniem w moim życiu Swiftie: pierwszy koncert Taylor Swift w Polsce. W końcu! I to nie zwyczajny koncert, ale The Eras Tour – całe widowisko, starannie wyreżyserowane i wizualnie oszałamiające. (...) Czy poszłabym drugi raz? Owszem, drugi, trzeci, czwarty... To najlepsze show, na jakim byłam i dla mnie, Swiftie od kilkunastu lat, najlepszy dzień w całym moim dotychczasowym życiu" – czytamy. Skąd wziął się fenomen The Eras Tour? Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, trasa koncertowa The Eras Tour nie tylko promuje utwory Taylor Swift z jej dziesiątego krążka "Midnights" i jedenastej płyty "The Tortured Poets Department", ale oddaje także hołd każdej erze twórczości artystki, począwszy od debiutanckiego albumu "Taylor Swift" z 2006 roku. Na set liście znajdziemy zatem takie hity jak "Lover", "Love Story", "Willow", "Don't Blame Me", "I Knew You Were Trouble", "You Belong With Me", "Enchanted", "Wildest Dreams", "Karma", "The Smallest Man Who Ever Lived" i "Blank Space". The Eras Tour to nostalgiczna zbitka 17-letniej podróży Taylor Swift po muzyce, która w interaktywny sposób angażuje widzów, dając im przestrzeń do tego, by mogli dzielić się z innymi swoimi wspomnieniami związanymi z dorastaniem przy melodiach skomponowanych przez artystkę. Koncerty w ramach tejże trasy należy potraktować jako scenograficznie znakomity performance pełen easter eggów, symboliki i zapowiedzi tego, co popowa gwiazda ma w zanadrzu. QUIZ: Dokończysz słowa tych piosenek? Spokojnie, to tylko największe polskie hity w historii

Źródło: natemat.pl

Zobaczyłam zwiastun nowej piosenki Wieniawy. Zapowiada się kolejny hit po "Sobą tak"


Julia Wieniawa idzie za ciosem. Po dobrym odbiorze jej ostatniej piosenki "Sobą tak" artystka już przygotowała dla swoich fanów coś nowego. W sieci pojawiła się zapowiedź jej kolejnego singla. Zobaczyłam fragment kawałka "Popłyniemy" i... popłynęłam. Czy to będzie kolejny letni hit? Julia Wieniawa, mimo wielu przeciwności losu (m.in. konflikcie z wytwórnią Kayax), postanowiła się nie poddawać. Przypomnijmy, że wokalistka na początku lipca wydała piosenkę "Sobą tak". Kawałek wpadł w ucho wielu jej fanów i zebrał dobre opinie. Zaczął być puszczany w największych rozgłośniach radiowych w Polsce, a na YouTube teledysk ma już ponad 1,5 mln wyświetleń (stan na 6 sierpnia 2024 r.). Jak się okazuje, piosenkarka na jednym utworze nie zamierza się zatrzymać. Wieniawa wydaje kolejną piosenkę... Na swoim instagramowym koncie udostępniła właśnie fragment kolejnej piosenki pt. "Popłyniemy". W refrenie słyszymy: "Popłyniemy, płyniemy. Już gonią nas syreny, syreny. I co, i co....". Już sam urywek pozwolił mi popłynąć... tą melodią. Mam nadzieję, że reszta będzie równie przyjemna w odsłuchu. Obserwatorzy Wieniawy w sekcji komentarzy też licznie dawali znać, że z niecierpliwością czekają na premierę, która ma nastąpić 7 sierpnia. "Twoje ostatnie kawałki są tak lekkie..."; "I tak trzymać, rób dalej swoje"; "Ale fajny vibe, odliczam, aż będzie całość" – czytamy w komentarzach. Wieniawa miała ostatnio problemy z "Sobą tak" Dodajmy, że zaledwie kilka dni wcześniej artystka przekazała niezbyt dobrą wiadomość. Okazało się, że "Sobą tak" zostało zdjęte ze Spotify. Wieniawa już wcześniej zapowiadała: – Być może moja piosenka "Sobą tak" zostanie zbanowana, ponieważ jedna z korporacji, która jest mi nieprzychylna, dała mi "claima" (blokadę – przyp. red.). Tak też się stało. – Jedyne dobre to, że wszyscy, którzy myśleli, że jest to mój chwyt marketingowy na promocję singla, przynajmniej wiedzą, że jest to mój realny problem, że muszę borykać się z moją byłą wytwórnią Kayax. Kayax próbował zablokować moją piosenkę dosłownie wszędzie, wysyłając różne pisma, dzwoniąc do różnych radiostacji, telewizji, na szczęście nieskutecznie, bo bezpodstawnie – powiedziała. Ale dodała, że kawałek nadal można odsłuchiwać w innych miejscach. – Na Tidalu, Apple Music, na YouTubie – wymieniała. Jesteś fanem/fanką Dawida Podsiadło? Sprawdź, czy pamiętasz teksty jego piosenek [QUIZ] A o co chodzi w konflikcie Wieniawy z Kayaxem? Na początku kwietnia tego roku piosenkarka ogłosiła zakończenie współpracy z wytwórnią. Onet ustalił, że gwiazda nie zgodziła się na zaprezentowane przez firmę warunki współpracy, które miały polegać na przejęciu pełnej kontroli nad opieką menadżerską jej kariery. "Sobą tak" gwiazda wydała już poza Kayaxem. Wytwórnia twierdzi, że wokalistka "nieudolnie próbowała rozwiązać kontrakt bez wskazania jakiejkolwiek podstawy prawnej lub faktycznej". Miałoby to oznaczać, że "wszystkie nowe dzieła muzyczne wokalistki mogą zostać wydane jedynie pod szyldem macierzystej firmy". Zdaniem dyrektora generalnego wytwórni Tomika Grewińskiego umowa obejmowała "wydanie trzech albumów. Do tej pory wyszedł jeden – 'Omamy' z 2022 roku". – Długo wspólnie pracowaliśmy nad tym debiutem, okazał się dużym sukcesem. Zgodnie z obowiązującą umową dwa kolejne albumy powinny ukazać się w Kayaxie, a nie innej wytwórni – powiedział dyrektor w rozmowie z Onetem. Z kolei pełnomocnik wokalistki Marcin Marcinkiewicz w oficjalnym oświadczeniu zaznaczył, że pismo "Kayax zawiera nieprawdziwe informacje" i narusza dobra osobiste Wieniawy. Zaapelowano więc o zaprzestanie tych działań.

Źródło: natemat.pl

Taylor Swift rozwaliła system, ale nie przebiła Dawida Podsiadły. Spójrzcie na te liczby


Przez trzy dni Taylor Swift zgromadziła na PGE Narodowym 195 tysięcy fanów. To niesamowity wyczyn, ale rekordową publicznością na jednorazowym koncercie może pochwalić się ktoś inny. Kto? Nasz własny Dawid Podsiadło. Jednak jest pewna istotna różnica. Taylor Swift kontynuuje swoją trasę The Eras Tour w Europie i właśnie po raz pierwszy wystąpiła w Polsce. Dlaczego tak późno? Miała wystąpić na Open'er Festival w 2020 roku, ale festiwal odwołano z powodu pandemii COVID-19. Obecna światowa trasa jest jej pierwszą od 2018 roku (i szóstą w jej karierze) – to najbardziej dochodowe tournée w historii, bo przekroczyło już miliard dolarów dochodu. "Skąd aż taki fenomen The Eras Tour? Nie jest to typowa trasa, która promuje konkretną płytę. Owszem, promuje "Midnights", dziesiąty krążek Swift z października 2022 roku i (od maja) jej jedenastą płytę "The Tortured Poets Department". Przede wszystkim to jednak trasa podsumowująca dotychczasową, 18-letnią karierę Swift, która oddaje hołd każdej jej płycie" – pisaliśmy w naTemat. Megagwiazda pop i miliarderka pojawiła się na PGE Narodowym 1, 2 i 3 sierpnia, a naszą relację z warszawskiego show przeczytacie poniżej. Koncerty Taylor Swift są rekordowe, ale nie przebiły Dawida Podsiadło. Spójrzcie na te liczby Jak można się było spodziewać, bilety na koncerty Taylor Swift w Warszawie rozeszły się błyskawicznie. A dodajmy, że nie kupowali ich jedynie Polacy, ale ludzie z całego świata, w tym Amerykanie i Europejczycy. Nawet wejściówki w drugiej turze sprzedaży szybko się rozeszły, dlatego walka fanów była zacięta. Alter Art, organizator The Eras Tour w Polsce, Amerykanka zgromadziła przez trzy dni 195 tysięcy fanów. To rekord – żaden artysta nie może się pochwalić taką widownią na Stadionie Narodowym. "To były niesamowite i niepowtarzalne dni w Warszawie! Wszystkim bardzo dziękujemy" – czytamy w mediach społecznościowych Alter Art (również organizatora Open'er Festival). Jednak to nie do Swift należy rekord pojedynczego koncertu. Na każdym z jej show bawiło się 65 tysięcy ludzi, ale prześcignął ją polski gwiazdor, czyli Dawid Podsiadło. "(...) Dotychczasowy i jednorazowy rekord tego obiektu należy do – a jakże – Dawida Podsiadło, który w 2023 roku zgromadził na swoim show w konwencji 360° ponad 80 tysięcy osób, co jest rekordem publiczności w koncertowej historii PGE Narodowego" – informuje strona "Koncerty w Polsce" na Facebooku. To o 15 tysięcy ludzi więcej niż na The Eras Tour. Dalsza część artykułu poniżej. A to nie wszystko. "Ponadto tegoroczne dwa koncerty polskiego wokalisty na Stadionie Śląskim zgromadziły łącznie ok. 180 tysięcy osób, co póki co w polskiej historii bije na głowę samą Taylor Swift" – czytamy. Nie ma wątpliwości, że zarówno Taylor Swift, jak i Dawid Podsiadło zgromadzili ogromną widownię i nie ma sensu stawiać ich przeciwko sobie, bo każde z nich osiągnęło niesamowity sukces. Jednak warto podkreślić istotny szczegół. Polak występował na PGE Narodowym na wspomnianej scenie 360 stopni, czyli umieszczonej na środku obiektu. Oznacza to, że mógł zapełnić cały stadion. Tymczasem Swift zaprezentowała się na scenie tradycyjnej – trybuny za nią musiały pozostać puste i nie sprzedawano na nie biletów, dlatego mogła zapełnić tylko 70 procent miejsc. Scena Amerykanki była również o wiele większa niż ta Podsiadły, więc również zajmowała więcej powierzchni. Warto też dodać, że na koncerty Taylor Swift obowiązywała wcześniejsza rejestracja. Dopiero po jej zamknięciu chętni dostawali kody niezbędne do kupienia biletów. Bez kodów zakup był niemożliwy, co także utrudniło wielu fanom dostanie się na koncert ich idolki.

Źródło: natemat.pl

Zalewski zdradził kulisy współpracy z Podsiadło. To dlatego już nic razem nie nagrali


Krzysztof Zalewski wystąpił w podcaście Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego. W pewnym momencie zaczął opowiadać o kulisach współpracy z Dawidem Podsiadło. To dlatego nie nagrali już więcej piosenek razem po dużym sukcesie "Początku" z Męskiego Grania. Krzysztof Zalewski i Dawid Podsiadło mieli okazję współpracować w 2018 roku. To wtedy zamknęli się w studiu i w trzy godziny nagrali utwór pt. "Początek". Towarzyszył mi Kortez. Wszyscy trzej grali na różnych instrumentach, a tekst i główną melodię napisał do tego kawałka Zalewski. "Początek" został hymnem Męskiego Grania w 2018 roku i jak się później okazało, odniósł niemały sukces. Rok po premierze utwór zgarnął statuetkę Fryderyka w kategoriach: piosenka roku i teledysk roku. Dziś ma na YouTube 149 mln wyświetleń. Zalewski u Wojewódzkiego i Kędzierskiego 5 sierpnia w podcaście "WojewódzkiKędzierski" zagościł Krzysztof Zalewski. Tam showman z TVN w pewnym momencie zagaił: – Dlaczego po "Początku" nie nagraliście już więcej. Dla mnie logika rynku i emocji (tego wymagała – przyp. red.). Byliście gośćmi u mnie wtedy we trójkę, pamiętam, jaki między wami był vibe, była emocja, aż się prosiło, żeby wejść i tę emocję zamknąć w paru kawałkach. W odpowiedzi na te słowa Zalewski zaczął swoją opowieść o współpracy z "chłopakami". – Kortez był zawsze trochę z boku. Kortez się na wszystko godził, miał też swoje życiowe sprawy, więc nie mógł uczestniczyć w tych nagraniach, myśmy wtedy natłukli tych piosenek więcej – wspomniał i przeszedł do wątku z Podsiadło. – Ja chciałem z Dawidem porobić rzeczy, bo mi się nigdy z nikim tak łatwo nie pisało, jak z nim. Przy nim ja wymyślałem melodie i riffy z rękawa, on tak na mnie działał stymulująco. Myślę, że w drugą stronę też to działało, dawałem mu trzy akordy i on do tego od razu wymyślał piękną melodię. Mieliśmy dobry przelot – stwierdził. – Ale co nie odbierał telefonu – dopytał Wojewódzki. – Nie miał ochoty się spotykać. Ja mu wtedy proponowałem: zróbmy jakiś alternatywny skład, nazwijmy się Casablanca, jako fani The Strokes, przebierzmy się w peruki i zróbmy sobie małą klubową trasę, zróbmy coś zupełnie innego – opowiadał, jednocześnie podkreślając, że były to tylko jego wizje, nie żadne projekty. Po chwili cała trójka: Wojewódzki, Kędzierski i Zalewski stwierdzili: – Szkoda, że to nie wypaliło. Jesteś fanem/fanką Dawida Podsiadło? Sprawdź, czy pamiętasz teksty jego piosenek [QUIZ] Na koniec artysta dodał: – Dawid wtedy został wciągnięty w tę wielką machinę swojej kariery i trudno się dziwić, więc ja musiałbym teraz wskoczyć na level stadionowy i wtedy byłoby, o czym gadać, albo Dawid musi spaść niżej i wrócimy. Dodajmy, że Dawid Podsiadło jest po trasie stadionowej, którą zakończył pod koniec czerwca. Z kolei Krzysztof Zalewski niedawno skończył pracę nad swoją nową płytą i w ramach jej promocji ujawnia kolejne piosenki.

Źródło: natemat.pl

Wciąż nie ochłonęłam po show Swift. Ale rozumiem, dlaczego niektórzy byli przytłoczeni i zmęczeni


Piątek 2 sierpnia był ważnym dniem w moim życiu Swiftie: pierwszy koncert Taylor Swift w Polsce. W końcu! I to nie zwyczajny koncert, ale The Eras Tour – całe widowisko, starannie wyreżyserowane i wizualnie oszałamiające. Co mnie zaskoczyło? Co było najfajniejsze, a co najsłabsze? Jak zachowywali się fani i jak wypadła sama Taylor? Oceniam występ Swift (prawie) na gorąco, bo wciąż nie ochłonęłam. Co to było za show! Na początek trochę prywaty dla wszystkich, którzy "nie rozumieją fenomenu". Taylor Swift słucham od nastoletniości. Dorastałyśmy "razem", tym bardziej że obie jesteśmy z tego samego rocznika: 1989. Prawie jednocześnie zaliczałyśmy kolejne etapy życia młodej dziewczyny i kobiety. Jej doświadczenia były niesamowicie podobne do moich, co od razu przyciągnęło mnie lata temu do "blondynki z gitarą" – w końcu jakaś dziewczyna pisała o przeżyciach i emocjach, z którymi mogłam się utożsamić, a które świat lubił wyśmiewać ("to się nadaje tylko do Bravo Girl"). Kiedy w 2008 roku zasłuchiwałam się w jej drugi album "Fearless", podobnie jak Taylor miałam jeszcze bajkową wizję miłości, wierzyłam, że mój Romeo pewnego dnia uklęknie przede mną w ogrodzie ("Love Story") i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Wiecie, jak z amerykańskich filmów o nastolatkach ("You Belong With Me"). Dwa lata później leczyłam swoje złamane serce, katując "Dear John" o beznadziejnym byłym ze "Speak Now", ale wciąż wierząc, że będzie jak z filmów Disneya. I Taylor też, dowód: "Enchanted". Kiedy w 2012 roku 22-letnia Taylor wydała swój czwarty krążek "Red", porzuciła już baśń na dobre. 22-letnia ja też już nie wierzyła w Romeo i białego konia. Obie byłyśmy po nieudanych miłosnych doświadczeniach i obie miałyśmy podniesioną gardę, a słowa "All Too Well" walnęły we mnie jak piorun, bo przeżyłam coś bardzo podobnego i podobnie cierpiałam. Kiedy miałyśmy 24 lata, byłyśmy już twardsze. Uczyłyśmy się czerpać radość z życia i stawać granice. "1989" (tytuł ma znaczenie) to do dziś jedna z najważniejszych płyt w moim życiu. Nawet nie muzycznie – chociaż to świetny pop i hit za hitem – ale tekstowo. "The rain came pouring down / When I was drownin', that's when I could finally breathe / And by mornin' / Gone was any trace of you, I think I am finally clean" – łapałyśmy oddech po złamanym sercu. Kolejne etapy też miałyśmy mniej lub bardziej podobne. Owszem, świat się ode mnie nie odwrócił i nie nazwał mnie kłamliwą suką po aferze z Kanye Westem i Kim Kardashian, ale w erze "Reputation" w końcu wyrzuciłam oczekiwania innych za okno, budowałam swoją niezależność i sprawczość. Do bólu kiczowaty, ale ikoniczny fragment "Look What You Made Me Do" ("I'm sorry / But the old Taylor can't come to the phone right now / Why? Oh, 'cause she's dead") był dla mnie jak katharsis. W erze "Lover" 2019 roku byłam już pogodzona ze sobą i światem, pandemiczne "Foklore" i "Evermore" dały mi ukojenie, którego potrzebowałam, a "Midnights" z 2022 roku pojawiło się w czasie, kiedy po kolejnych ciężkich doświadczeniach znowu szukałam siebie. Chciałam odnaleźć swój blask, Taylor też ("Bejeweled"). Dziś nie jesteśmy już nastolatkami, ale kobietami po trzydziestce, a teksty Swift dawno już przestały być dziewczyńskie i naiwne. Pojawiły się w nich gorycz, żal i strach, ale jednocześnie wzrosło jej poczucie własnej wartości, a romantyczne uczucia przestały być najważniejsze. Powiem slangowo: rel. Od "Fearless" dzieli już i mnie, i ją przepaść, ale staram się nie zapominać o tej naiwnej, rozmarzonej nastolatce (a ponowne nagrywanie starych płyt Swift mocno w tym pomaga...). Jeśli dla kogoś brzmi to wszystko głupio i naiwnie, trudno. Na (pojawiające się w ostatnich dniach w internecie do porzygu) zdanie "Nie rozumiem fenomenu Taylor Swift", odpowiem tak, jak wiele Swifties: to proste, Amerykanka pisze o tym, co czułyśmy i czujemy. Może być sobie światową gwiazdą i miliarderką, ale nadal jest kobietą i świetną tekściarką, która przelewa swoje doświadczenia, uczucia i emocje na papier. A te, jak się okazuje, są uniwersalne. Nie należę do Swifities traktujących Swift jak boginię (z powodu "kilkuminutowych lotów" straciłam do niej sporo szacunku), ale kocham jej muzykę i wszystko, co się z nią wiąże. Ta dziewczyńska (i nie tylko) wspólnota mogła w końcu zatriumfować na jej najnowszej i największej trasie koncertowej The Eras Your i właśnie tak było w Warszawie. Byłam na koncercie Taylor Swift na PGE Narodowym w piątek, a nostalgiczna podróż po jej twórczości była dla mnie samej również podróżą w przeszłość. Dalsza część artykułu poniżej. Koncert Taylor Swift w Warszawie to nostalgiczna podróż w przeszłość Jak było? Płakałam, śpiewałam, tańczyłam, skakałam. Zdarłam sobie gardło, bo razem z 65 tysiącami ludźmi śpiewałam (a momentami wyłam) wszystkie hity Taylor. Kolejne płyty podzielone były na tak zwane ery, więc razem z Taylor znowu przeżywałam po kolei to samo, co przed laty. Tyle że tym razem było to dla mnie uzdrawiające – uleczałam swoją wewnętrzną nastolatkę, młodą dziewczynę, kobietę. Robiłyśmy to wszystkie razem, bo patrzyłam na dziewczyny w moim wieku, starsze i młodsze, które ze łzami w oczach i z wypiekami na twarzach wykrzykiwały słowa "All To Well", "illicit affairs", "august" czy "The Smallest Man Who Ever Lived". Serio, wykrzyczenie tego wszystkiego razem z całym stadionem było tak satysfakcjonujące, jak terapia. Nie rozumiecie fenomenu? Oto ten fenomen. A wspólna zabawa do radiowych hitów Tay też była przednia. Mogę sobie gardzić "Shake It Off", ale tańczyłam do tego, jak szalona. I ludzie obok mnie też. Mimo że krytycznie bardziej cenione są "Foklore", "Evermore" czy "Midnights", to największa balanga na PGE Narodowym zapanowała właśnie na erach "Fearless", "Reputation" czy "1989", czyli nieśmiertelnych przebojów Amerykanki sprzed lat. To, co w "The Eras Tour" jest szczególne to właśnie hołd dla każdego etapu twórczości i życia Swift (debiut country z 2006 roku jest nieco ignorowany, ale nie zapomniany, bo podczas akustycznego setu często pojawiają się i te piosenki). Cyk, wracasz do 2008 roku, potem do 2012, do 2017, do 2020. Swift nie tylko śpiewa utwory sprzed lat, ale wraca do ich stylistyki i vibe'u, a to sprawia, że ta trasa (najbardziej dochodowa w historii) to prawdziwa uczta dla fanów. Dalsza część artykułu poniżej. Właśnie, dla fanów. Mam wrażenie, że ludzie, którzy znają tylko kilka przebojów Taylor, mogli być nieco przytłoczeni, zmęczeni, być może znudzeni całym występem. To w końcu 3,5 godziny i 45 piosenek. Koncerty na PGE Narodowym nie były więc raczej koncertami typu: "pójdę, zobaczę, bo lubię jej cztery kawałki". To był cały fanowski ceremoniał i czysty fanserwis, czego Swift wcale nie ukrywa. Nie bez powodu jej zespół napakował w każdy koncert morze ukrytych nawiązań i niespodzianek. The Eras Tour to wyreżyserowane show, a to może razić Trasa The Eras Tour Taylor Swift to nie są też zwykłe koncerty. To całe show i to show spektakularne. Scenografia, choreografia i kostiumy (Swift przebiera się na każdą erę) robią ogromne wrażenie, podobnie jak synchronicznie świecące na określone kolory "bransoletki", które każdy uczestnik dostał przed wejściem. Widok z trybun na ten kolorowe tłumy był oszałamiający. Koncert na Narodowym robił wizualnie ogromne wrażenie i to mimo że wiedziałam już, jak wygląda całe The Eras Tour w filmie koncertowym z ubiegłego roku (dostępnym na Disney+). Na żywo wygląda to jednak jeszcze bardziej spektakularnie. Od maja dodano również nową erę, czyli płytę "The Tortured Poets Department": ten segment jest najbardziej widowiskowy i realizacyjnie kunsztowny. Czapki z głów. Trzeba jednak pamiętać, że "The Eras Tour" to widowisko zaplanowane i wyreżyserowane pieczołowicie co do sekundy: z jednolitą choreografią i scenografią, ustaloną odgórnie setlistą oraz gestami (chociażby na piosence "22" Swift zawsze ściska dziewczynkę z tłumu i daje jej czarny kapelusz) i słowami Taylor do tłumu. To nie wszystkim mogło się podobać, bo słyszałam głosy o braku naturalności i spontaniczności. Tej drugiej tu raczej nie było, to jasne, raczej nie ma na nią miejsca w tak logistycznie wymagającym przedsięwzięciu. Nawet moment na wielki aplauz po "Champagne Problems" i zdjęcie przez Taylor słuchawek z uszu, by lepiej słyszeć owacje, był "wpisany" w program (co wcale nie odejmowało mu magii, zwłaszcza jeśli się wie, jak Swift kocha występować na żywo). A naturalność? Taylor, owszem, działała na PGE Narodowym zgodnie z planem, miała wystudiowane, nieco teatralne gesty i mówiła praktycznie to samo, co na reszcie trasy, ale – co też przekłada się na jej fenomen – zachowała naturalność i styl dziewczyny z sąsiedztwa. To zaskoczyło mnie najbardziej. Spodziewałam się, że Swift będzie bardziej gwiazdorska i niedostępna, ale wcale tak nie było. Była przemiła, uśmiechnięta, entuzjastyczna, żywo reagowała na reakcje publiczności i nie dawała po sobie poznać, że jest zmęczona (chociaż mogła sobie darować podkreślanie, że wyprzedała się cała pula biletów na każdy z jej warszawskich koncertów – cóż, miliarderzy...). Do tego liczba słów i fraz po polsku, których Swift się nauczyła (wraz ze swoim tancerzem Kameronem Saundersem) była naprawdę imponująca. A przecież wcale nie musiała uczyć się polskiego. Oczywiście, wszystko to staranny PR, nie oszukujmy się, ale wciąż bardzo miły gest. Fakt, że nie mówiła "Warsaw", ale "Warszawa" również było symbolicznym i sympatycznym akcentem. Marketing marketingiem, ale Swift swoich fanów serio kocha (chociaż potrafi im też dopiec w piosenkach, jeśli nadeptują jej na odcisk) i to widać. Kolejne zaskoczenie? Nie spodziewałam się, że Swift jest aż tak znakomitą perfomerką. Oglądałam fragmenty koncertów na TikToku, widziałam zdjęcia, ale mówiłam sobie: "po prostu wybrali dobre momenty". Mój błąd: Swift śpiewa, gra, tańczy i wygląda niesamowicie, do tego bez problemu przechodzi ze stylu w styl, emocji w emocję, z popowego hitu w balladę. Nie jest już dziewczyną z gitarą (chociaż zachowała jej entuzjazm i przystępność), ale gwiazdą przez wielkie "G", która zawłaszcza całą sceną. Ciężko jest spuścić z niej wzrok, patrzyło mi się na Taylor fenomenalnie, mimo że nie wciela się w divę w stylu Beyoncé. A bardziej przyziemnie: nie mogłam się nadziwić, że 34-latka wygląda tak dobrze w każdej kreacji i każdym układzie choreograficznym. Wow. Dziewczyńska radość na koncercie Taylor Swift w Warszawie, ale... Niesamowita była też atmosfera całego koncertu. Czuć było wspomnianą dziewczyńską wspólnotę i to już przed koncertem: zaplanowane, starannie przemyślane stroje nawiązujące do er, wymienianie się bransoletkami przyjaźni, wspólne robienie sobie zmywalnych tatuaży "13" na dłoniach w łazience i mazanie sobie twarzy brokatem. Czysta radość i entuzjazm, to było wspaniałe. To było zresztą doświadczenie wykraczające poza narodowość, bo zgodnie z przewidywaniami na koncerty Taylor Swift w Polsce (łącznie wzięło w nich udział 195 tysięcy ludzi) przyjechali fani z całego świata. Dalsza część artykułu poniżej. Najwięcej widziałam Amerykanów, ale też Azjatów czy Europejczyków. Oczywiście Polaków nie brakowało, ale obcokrajowców było tak wiele, że kiedy podchodziłam do kogoś wymienić się bransoletkami, na wszelki wypadek mówiłam od razu po angielsku. Dominowały dziewczyny i kobiety, ale mężczyzn było bardzo dużo, podobnie jak całych rodzin z kilkuletnimi Swifties, które prawie wybuchały z podekscytowania. Atmosferę koncertu oceniam więc całkowicie pozytywnie, jednak zastrzegam, że siedziałam na trybunach, gdzie owszem, był pogłos, a dźwięk pozostawiał wiele do życzenia (jak to na Stadionie Narodowym), ale było sympatycznie, miło i bez chaosu. Organizacja Alter Art też była bez zarzutu. Słyszałam jednak historie o słabych zachowaniach fanek i fanów na płycie: śmieceniu, przepychaniu się, chamskich odzywkach. Nie wiem, czy były to jednostkowe zachowania, czy ogólny klimat pod sceną, ale mam nadzieję, że jednak to pierwsze. Nie wpisuje się to bowiem w entuzjastyczną radość The Eras Tour. Czy poszłabym drugi raz? Owszem, drugi, trzeci, czwarty... To najlepsze show, na jakim byłam i dla mnie, Swiftie od kilkunastu lat, najlepszy dzień w całym moim dotychczasowym życiu. Fenomen samej The Eras Tour już mnie wcale nie dziwi: to trasa-petarda i wspólnotowe doświadczenie, które trudno porównać do czegokolwiek innego.

Źródło: natemat.pl

To prawdziwa zmora na koncertach. Wpis Kammela o telefonach daje do myślenia...


Tomasz Kammel pochwalił się w mediach społecznościowych, że Justin Timberlake przybił z nim piątkę. Przy okazji znany prezenter zwrócił uwagę na coś, co jest prawdziwą zmorą na koncertach. Chodzi o las rąk, a w nich... smartfony. O wizycie Justina Timberlake'a w Polsce huczało od pewnego czasu. Artysta w ramach trasy The Forget Tomorrow World Tour zaplanował dwa koncerty w naszym kraju. Choć wielu zastanawiało się, czy na pewno do nich dojdzie, bowiem gwiazdor chwilę wcześniej został zatrzymany i usłyszał zarzut prowadzenia auta w stanie nietrzeźwości, to ostatecznie jego występy na Tauron Arenie w Krakowie odbyły się 26 i 27 lipca. Gwiazdor dał imponujące show i zaśpiewał swoje największe hity, co było oczywiście prawdziwą gratką dla jego wiernych fanów. Jak się okazuje, do tego grona zalicza się Tomasz Kammel, który na koncercie Timberlake'a był pod samą sceną. Timberlake zbił piątkę Kammelem, bo jako jedyny nie miał telefonu Ponadto w social mediach prezentera pojawiła się właśnie nowa publikacja. Były prowadzący "Pytanie na śniadanie" wyznał, że artysta przybił z nim piątkę. Pod wyjątkowym zdjęciem z tamtego momentu pokusił się też o pewną refleksję. "Nie wiem, dlaczego Justin postanowił w Krakowie przybić ze mną piątkę, ale nie wykluczam, że powodem był telefon, a dokładnie jego brak. W tamtej chwili byłem jedynym człowiekiem bez komórki. Czasem warto!" – podkreślił. Nie da się ukryć, że na koncertach – szczególnie tym, którzy mają swoje miejsce na płycie – towarzyszy widok "morza" ekranów smartfonów. Wielu internautów pod publikacją Kammela dało znać, że mocno ich to denerwuje... "Według mnie ochrona powinna zabierać telefony, jak trzyma się je non stop w górze" – stwierdziła obserwatorka. "Ja się zawsze zastanawiam, po co ludzie nagrywają tak dużo filmików na koncertach. Ok, rozumiem jakaś relacja na ig czy fotka, ale serio 3/4 koncertu, po co. Ciekawe, czy później w domu to oglądają" – zastanawiała się inna. "Telefony w dzisiejszych czasach sprawiają, że ludzie przestają uczestniczyć w wydarzeniu i go przeżywać, a skupiają się na nagrywaniu, by pokazać innym. Po co? Podobne odczucia miałam ostatnio kiedy kibicowaliśmy Tour de France. Kibice nagrywali, zamiast kibicować. Kolarze śmignęli i tyle ich widzieli" – zwróciła uwagę kolejna internautka. Temat wrócił także przy okazji koncertów Taylor Swift w Polsce. Gwiazda w pierwszych trzech dniach sierpnia dała show na PGE Narodowym. Sieć zalała masa relacji. Na wielu na pierwszy plan wysuwają się właśnie ekrany telefonów. Pod tym nagraniem uczestnika koncertu – oprócz uwag na temat nagłośnienie na warszawskim stadionie – fani piszą właśnie o telefonach. "Dlaczego ludzie cały koncert oglądają przez ekran telefonu, zamiast przeżywać to na żywo? Straszne" – skwitował internauta. Jak widać, ekrany smartfonów na koncertach wywołują skrajne emocje wśród wielu – i nie zanosi się, aby w tym temacie coś się zmieniło.

Źródło: natemat.pl

Głośno o koncercie Wiśniewskiego na Pol'and'Rock. Muzyk zdjął spodnie, a potem...


Obecność Michała Wiśniewskiego na Pol'and'Rock Festiwalu od początku budziła kontrowersje. Ostatecznie muzyk ze swoim zespołem Ich Troje dał koncert w sobotni wieczór. Głośno zrobiło się nie tylko o samym występie, ale także o incydencie z udziałem Wiśniewskiego. W pewnym momencie wokalista zdjął spodnie i... pokazał nagie pośladki. Kiedyś był Przystankiem Woodstock, teraz to Pol’and’Rock Festiwal. W tym roku wypadła 30. – jubileuszowa odsłona tego wydarzenia. Impreza zaczęła się 1 sierpnia i trwała przez kolejne dwa dni. Ostatniego dnia na Małej Scenie zaśpiewał zespół Ich Troje. Już wcześniejsza zapowiedź występu Michała Wiśniewskiego wywołała skrajne emocje wśród internautów. Jedni twierdzili, że "teraz jeszcze tylko Zenka Martyniuka brakuje i będą dożynki", a inni byli podekscytowani koncertem i czekali na niego z niecierpliwością. Koncert Ich Troje na Pol'and'Rock Festiwalu. Wiśniewski zdjął spodnie W sobotni wieczór przyszedł więc czas na zapowiadane show. Czerwonowłosy piosenkarz przez ponad godzinę razem z muzykami ze swojego zespołu bawił publiczność. Pod sceną było wiele osób – słuchacze wyglądali na zadowolonych. Wokalista też dał się ponieść festiwalowym emocjom. Po pięćdziesięciu minutach koncertu uczestnicy nagle zaczęli skandować... "pokaż d**ę"!. W reakcji na to Wiśniewski rzucił ze sceny: – Gdybym nie miał wszywki, to nie musielibyście mnie namawiać. Ale... po chwili zdjął spodnie, a nawet bieliznę. Incydent następuje w 51 minucie nagrania koncertu. W komentarzach internauci nie dowierzali, że to się wydarzyło... "Nie wiedziałam, że on jest taki wulgarny"; "Ale się odpalił" – pisali. Część komentujących była pod wrażeniem energii Wiśniewskiego i całego koncertu. "Dał czadu"; "Za rok Wielka Scena powinna być jego" – twierdzili fani. To sam Owsiak zaprosił Wiśniewskiego na Pol'and'Rock... Przypomnijmy, że wcześniej po ogłoszeniu line-upu i koncertu Ich Troje w sieci rozpętała się burza. Użytkownicy social mediów byli podzieleni w sprawie obecności Wiśniewskiego na Pol'and'Rock. W odpowiedzi na to zamieszanie na oficjalnym profilu organizatorów wydarzenia pojawił się długi post, z którego wynikało, że początkowo zespół Ich Troje odpadł w eliminacji na udział w festiwalu. Jurka Owsiaka ujęła jednak postawa "Wiśni", który z pokorą to przyjął i mimo wszystko zachęcił innych do wzięcia udziału w wydarzeniu. "Wielokrotnie to my, w Fundacji, wpływaliśmy na zmianę decyzji Jurka, czyli słuchanie muzyki, której często nie akceptował. Zresztą po line-upie wielu naszych edycji widać, że te zmiany i to bardzo mocne zaszły. Tym razem Jurek powiedział: 'w życiu nie spotkałem się z tak niecodziennym podejściem do całej sytuacji. Skromność? Pokora? Sam nie wiem, jak to nazwać'" – czytaliśmy we wpisie organizatorów. Zauważano, że "w świecie artystów na najróżniejszych poziomach uprawianej sztuki jest to rzadkie, a wręcz nieistniejące zachowanie, pogodzenie się z decyzją". "Nie dość, że propozycja Ich Troje została odrzucona, to jeszcze Michał Wiśniewski na ten Festiwal wszystkich zaprasza i uznaje decyzję jury. I tutaj Jurek wykonał gest już kilka tygodni temu. Osobiście zadzwonił do Michała i osobiście zaprosił go na Małą Scenę" – ujawniono. "Sam Festiwal i jego byt to osobne dzieło sztuki i w tym bycie po prostu się zatopcie, przesiedźcie czas, kiedy nie chcecie go spędzić na słuchaniu muzyki. I osobne podziękowanie od całej naszej Fundacji dla tych, którzy kochają festiwal dla takich właśnie momentów, decyzji i budowania jego treści" – dodała Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i na koniec zaprosiła wszystkich na wydarzenie.

Źródło: natemat.pl

Burza wokół zablokowanej piosenki Wieniawy. Oto gdzie (nadal) możesz jej odsłuchać


Nowa piosenka Julii Wieniawy została zablokowana na Spotify. To pokłosie działań wytwórni Kayax. Wokalistka już wcześniej wspominała o tym, że do takiej blokady może dojść. W tej sytuacji internauci ciekawi piosenki "Sobą tak" nie mają się jednak czym martwić, bo... mogą nadal jej odsłuchać. Oto gdzie jest jeszcze dostępna. – Możecie piosenki słuchać na Tidalu, Apple Music, na YouTubie i co najważniejsze jest grana we wszystkich największych radiostacjach w Polsce. Jeszcze wczoraj "Sobą tak" było na 4. miejscu na popliście RMF-u – wyjaśniała Julia Wieniawa, która w najnowszym filmiku na swoim Instagramie potwierdziła, że jej utwór został zdjęty ze Spotify, co – jak twierdzi artystka – jest konsekwencją działań jej byłej wytworni Kayax. Gwiazda tuż po wydaniu kawałka wyznała: – Być może moja piosenka "Sobą tak" zostanie zbanowana na Spotify’u, ponieważ jedna z korporacji, która jest mi nieprzychylna, dała mi "claima" (blokadę – przyp. red.). Tak też się stało. – Jedyne dobre to, że wszyscy, którzy myśleli, że jest to mój chwyt marketingowy na promocję singla, przynajmniej wiedzą, że jest to mój realny problem, że muszę borykać się z moją byłą wytwórnią Kayax. Kayax próbował zablokować moją piosenkę dosłownie wszędzie, wysyłając różne pisma, dzwoniąc do różnych radiostacji, telewizji, na szczęście nieskutecznie, bo bezpodstawnie – powiedziała. W dalszej części nowego nagrania Julia Wieniawa przyznała, że ostateczna blokada "Sobą tak" na Spotify nie jest "kwestią tego, czy ktoś tu ma rację, czy nie". – To jest tylko i wyłącznie polityka Spotify. Od razu wolą coś usunąć, bez dochodzenia prawdy, a nie są to realne, podstawne działania Kayaxu. Może Spotify spojrzy na moją sprawę indywidualnie i piosenka wróci – dodała z nadzieją Wieniawa. O co chodzi w aferze z Kayax? Wytwórnia ma swoje zdanie na ten temat Przypomnijmy, że na początku kwietnia tego roku piosenkarka ogłosiła zakończenie współpracy z Kayax. Onet ustalił, że gwiazda nie zgodziła się na zaprezentowane przez wytwórnię warunki współpracy, które miały polegać na przejęciu pełnej kontroli nad opieką menadżerską jej kariery. Quiz: Dokończysz fragment hitu? Nowy singiel "Sobą tak" Wieniawa wydała już poza Kayaxem. Firma twierdzi, że wokalistka "nieudolnie próbowała rozwiązać kontrakt bez wskazania jakiejkolwiek podstawy prawnej lub faktycznej". Miałoby to oznaczać, że "wszystkie nowe dzieła muzyczne wokalistki mogą zostać wydane jedynie pod szyldem macierzystej firmy". Zdaniem dyrektora generalnego wytwórni Tomika Grewińskiego umowa obejmowała "wydanie trzech albumów. Do tej pory wyszedł jeden – 'Omamy' z 2022 roku". – Długo wspólnie pracowaliśmy nad tym debiutem, okazał się dużym sukcesem. Zgodnie z obowiązującą umową dwa kolejne albumy powinny ukazać się w Kayaxie, a nie innej wytwórni – powiedział dyrektor w rozmowie z Onetem. Z kolei pełnomocnik wokalistki Marcin Marcinkiewicz w oficjalnym oświadczeniu zaznaczył, że pismo "Kayax zawiera nieprawdziwe informacje" i narusza dobra osobiste Wieniawy. Zaapelowano więc o zaprzestanie tych działań.

Źródło: natemat.pl

Szpak zalicza głośny powrót do TVP. Kiedyś miał tam przykre doświadczenia


Michał Szpak nie wypowiadał się pochlebnie na temat tego, co wcześniej spotkało go za kulisami pracy w TVP. Na Woronicza sporo się zmieniło od tamtego czasu. Teraz ogłoszono, że słynny artysta wraca do pracy w telewizji publicznej. Będzie jurorem w słynnym show. Na początku września (dokładnie 7 września) widzowie Telewizji Polskiej znów zobaczą Michała Szpaka. Piosenkarz zasiądzie za fotelem jurorskim 15. edycji "The Voice of Poland". Produkcja oficjalnie ogłosiła też pozostałych członków jury. I tak trenerami uczestników będą również: Lanberry, Tomson i Baron oraz Kuba Badach, który zadebiutuje w tej roli. Jednak to o Szpaku jest najgłośniej. Przypomnijmy, że gwiazdor wystąpił wcześniej w ósmej, dziewiątej, dziesiątej i jedenastej odsłonie show. Udało mu się doprowadzić na najwyższe miejsce na podium aż dwoje podopiecznych: w tym Martę Gałuszewską (w 8. edycji) i Krystiana Ochmana, który wygrał "The Voice" w 2020 roku. Szpak już skomentował swój come back w krótkim wideo na Instagramie. Przyznał, że jest w trakcie przygotowań do formatu TVP. Powrotem wokalisty są też podekscytowani członkowie ekipy programu, o czym dali znać w opisie. Szpak tak kiedyś mówił o TVP... Ta decyzja Szpaka o ponownych występach w TVP zwraca uwagę wielu, bowiem artysta przed laty miał tam przykre doświadczenia. Przypadło to na lata rządów PiS i zupełnie innego szefostwa TVP, niż jest teraz. A co dokładnie spotkało Szpaka na Woronicza? Swego czasu w rozmowie z portalem Noizz gwiazdor opowiadał, jak przed nagraniami jego stylizacje były poddawane starannym oględzinom, które – jego zdaniem – były właściwie formą mobbingu. Pracownicy mieli znajdować i usuwać każdy element, który mógłby zostać uznany za symbol poparcia dla społeczności nieheteronormatywnej. – Pod koniec mojej obecności w programie wycięto mnie z ramówki, bo na nagraniu miałem w marynarce przypinkę z tęczą. Później doświadczyłem czegoś w rodzaju mobbingu, kiedy ludzie z TVP przed nagrywaniem podchodzili do mnie i sprawdzali, czy na marynarce, podeszwie, czy gdziekolwiek indziej, nie mam żadnego rodzaju symboliki LGBT+– opisywał. Quiz: Dokończysz fragment hitu? Z kolei w 2021 r. Michał Szpak w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zdradził, że pewnego razu zakazano mu wejść na plan programu, gdyż miał tęczowe paznokcie. Mówił wówczas, że jeden z pracowników TVP sprowokował rozmowę, podczas której powiedział Szpakowi wprost, że nie akceptuje ani jego samego, ani jego wizerunku. Co ciekawe, ostatecznie Michał Szpak uznał, że dobrze wspomina czasy współpracy z Telewizją Polską. Jak podkreślił, praca z utalentowanymi wokalistami była dla niego wyjątkowo cennym doświadczeniem.

Urocze gesty Taylor Swift. Gwiazda na drugim koncercie też przemówiła po polsku [WIDEO]


Taylor Swift w piątkowy wieczór dała show na PGE Narodowym. Czy na drugim koncercie też mówiła po polsku? Okazuje się, że tak. W sieci mnoży się od filmików, na których słyszymy amerykańską gwiazdę w... naszym języku. Choć nie należę do grona swifties, to te gesty artystki mnie ujęły. Taylor Swift kontynuuje swoją trasę "The Eras Tour" w Europie i właśnie po raz pierwszy występuje w Polsce. Niektórzy mogą zapytać, a dlaczego tak późno? Artystka miała bowiem zawitać na Open'er Festival już w 2020 roku, ale festiwal odwołano z powodu pandemii COVID-19. Obecnie Taylor przeżywa lata swojej świetności, jej show cieszy się naprawdę dużym zainteresowaniem. Organizatorzy wyszli więc naprzeciw oczekiwaniom fanów i na PGE Narodowym zaplanowano aż 3 koncerty gwiazdy. Swift zaśpiewała już przed polską publicznością w czwartek (1 sierpnia) i w piątek (2 sierpnia). Czeka ją jeszcze jedno "wyjście". Taylor Swift mówi po polsku W sieci jest mnóstwo wzmianek i filmików z koncertów Taylor. Fani zachwycają się swoją idolką. Szerokim echem odbiło się też to, jak Swift mówiła po polsku. Na pierwszym koncercie przywitała się z fanami, krzycząc: "Warszawa, witajcie na Eras Tour! Cześć!". Później powiedziała też "miło was poznać". Amerykanka wyglądała na zachwyconą tym, jak reagowała polska publiczność, aż z jej ust padło: "dziękuję bardzo" i "kocham Was". A tuż przed wykonaniem piosenki pt. "August", krzyknęła "sierpień". Z pewnością wielu uczestników miało nadzieję, że drugiego dnia również będzie można usłyszeć Swift po polsku. I się nie zawiedli. Taylor na samym początku zwróciła się do publiczności, mówiąc: "siema". Chociaż nie jestem fanów Swift i należę do tego grona osób, które nie do końca rozumieją jej fenomen, to te gesty zwróciły moją uwagę i myślę, że były urocze. Oczywiście Taylor nie jest jedyną gwiazdą, która mówi po polsku, występując w Polsce. A eksperci od wizerunku zwracają uwagę, że może być to część jej strategii wizerunkowej. To nie zmienia faktu, że wielu na pewno zrobiło się miło, gdy usłyszało te słowa z ust Swift. Trzeba też przyznać, że gwiazda ma bardzo dobrą dykcję. "Brzmi niczym Polka"; "Nauczyła się mówić po polsku lepiej niż co poniektórzy tutaj" – pojawiły się głosy. Ponadto w internecie nawet powstał trend: "Taylor Swift powiedziała dzisiaj więcej słów po polsku niż...". Kariera Taylor Swift Jak pisaliśmy w naTemat.pl, Taylor Swift to wokalistka, tekściarka i muzyczka (gra na gitarze i pianinie) z Pensylwanii. Pierwszą płytę wydała w 2006 roku i przez lata konsekwentnie budowała swoją imponującą karierę, w której zgrabnie miesza country, pop, pop-rock i folk. Jej płyty, jak "Fearless", "Red", "1989", "Lover", "Reputation" czy "Foklore" były ogromnymi wydarzeniami, a dziś są kultowe. Na swoim koncie Swift ma masę przebojów, jak: "Love Story", "You Belong with Me", "We Are Never Ever Getting Back Together", "Look What You Made Me Do", "I Knew You Were Trouble", "Style", "Shake It Off", "Blank Space", "Lover", "...Ready for It?", "You Need to Calm Down", "Cardigan", "Willow", "Anti-Hero", "Karma", "Is It Over Now?" czy "Cruel Summer". W ubiegłym roku nastąpiło jednak przyspieszenie kariery Swift, która dziś jest globalnym fenomenem. To wtedy m.in. rozpoczęła trasę "The Eras Tour" i wyprodukowała o niej film koncertowy. Quiz: Dokończysz fragment hitu? Wygrała też dwie Grammy za album "Midnights" z 2022 roku (łącznie ma w dorobku 14 "muzycznych Oscarów") i została Człowiekiem Roku "Time" oraz miliarderką (wyłącznie dzięki zarobkom ze swojej muzyki i koncertów, czego wcześniej nie dokonał żaden muzyk). W kwietniu ukazała się jej jedenasta płyta. Nasza dziennikarka Ola Gersz pisząc o jej fenomenie, podkreślała, że dziś Swift ma status megagwiazdy. W tym momencie na Spotify słucha jej miesięcznie ponad 96,5 miliona słuchaczy (była najczęściej słuchanym artystą na tej platformie w 2023 roku), regularnie piszą o niej media na całym świecie. Gdzie się nie pojawi, tam wybucha szaleństwo. Na Instagramie obserwują ją 284 miliony internautów.

Źródło: natemat.pl

Fani Swift dostali specjalne paczki. Na fundatorów spadła fala krytyki


Taylor Swift wystąpi w Polsce jeszcze 3 sierpnia na stadionie Narodowym w Warszawie. Wielu fanów będzie jednak czekać w kolejce na koncert długo przed jego rozpoczęciem. Niektóre sieci sprzedające żywność na wszystkie polskie koncerty przygotowały więc dla swifties paczki z jedzeniem. A to spotkało się ze sporą krytyką. Podarunki dla fanów Taylor Swift wywołały kontrowersje Sieć sklepów Aldi zdecydowała się w związku z koncertami Taylor Swift na akcję promocją. Fani Amerykanki dostali od nich paczki z jedzeniem. W niej można było znaleźć m.in. wafle maślane, orzeszki oraz wodę. Polskie konto fanów Taylor Swift napisało na portalu X podziękowania za ten podarunek. Ale nie tylko Aldi postanowił się przypodobać fanom Swift. Także firma Glovo przywiozła im pizzę. Ta szczodrość firm nie wszystkim przypadła do gustu. "Gdy tysiące śpią na ulicach i oszczędzają każdy grosz, by kupić przynajmniej bułkę, duża sieć marketów rozdaje za darmo swoje produkty ludziom stojącym w kolejce na koncert gwiazdy pop, na który to bilety kosztują setki złotych" – uważa organizacja Food Not Bombs Warszawa, która pomaga bezdomnym. Jak napisali na swoim Facebooku, "osoby w kryzysie bezdomności i zwyczajnie ubogie, nie mogą na co dzień liczyć na takie gesty ze strony prywatnych podmiotów". Przypomnijmy: trasa koncertowa Taylor Swift cieszy się ogromną popularnością."The Eras Tour" w czwartek zawitało też do Warszawy. Występy amerykańskiej gwiazd na PGE Narodowym zaplanowano 1, 2 oraz 3 sierpnia. Swift w Warszawie. Mówiła do fanów również po polsku Już na początku pierwszego koncertu piosenkarka pochwaliła się znajomością języka polskiego. Taylor Swift powiedziała do fanów: "Miło was poznać", a także "Cześć". Fani zostali też oficjalnie powitani na trasie koncertowej piosenkarki słowami: "Witajcie na The Eras Tour". Też zostały wypowiedziane po polsku. Takiemu powitaniu towarzyszyły gorące barwa. Podczas przygotowań do pierwszego koncertu 1 sierpnia o godz. 17 z okazji 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego na stadionie minutą ciszy uczczono też powstańców. Jak też informowaliśmy, na tym koncercie Taylor Swift w Warszawie bawiło się aż 65 tysięcy ludzi. Wśród nich były też gwiazdy, w tym na przykład Doda. "Taylor Swift, wspaniały koncert i super dziewczyna, nauczyła się mówić po polsku lepiej niż co poniektórzy tutaj" – napisała, pół żartem, pół serio artystka na Instagramie. Odniosła się w ten sposób, do wielu polskich słów, które niespodziewanie padły z ust Amerykanki (m.in. "miło was poznać", "kocham was", "cześć", "sierpień" czy "dziękuję bardzo"). Więcej o znanych osobach na tym koncercie, jest w tym tekście naTemat.pl. Dlaczego trasa The Eras Tour jest tak szczególna? The Eras Tour to szósta trasa koncertowa Taylor Swift – i jej największa (pięć kontynentów, 152 koncerty stadionowe). Rozpoczęła się 17 marca 2023 roku w Glendale w Arizonie w USA, zakończy się 8 grudnia 2024 w Vancouver w Kanadzie. Od maja Swift występuje w Europie, a europejską odnogę The Eras Tour zakończą show na Wembley w Londynie (15, 16, 17, 19, 20 sierpnia).

Źródło: natemat.pl

Niespodziewany gość na ostatnim meczu Świątek. Podsiadło ma na IO specjalną rolę


Dawid Podsiadło został korespondentem na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Jego relacje z tej sportowej imprezy robią furorę w sieci. Piosenkarz pojawił się też na ostatnim meczu Igi Świątek, gdzie dopingował naszą gwiazdę tenisa. Polka przywiezie do domu brąz. Jak informowaliśmy, w meczu o brązowy medal na turnieju tenisowym XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu liderująca rankingowi WTA reprezentantka Polski zmierzyła się z notowaną dopiero na 67. miejscu Słowaczką Anną Karoliną Schmiedlovą. Mecz zakończył się bez niespodzianek – Iga Światek zdobyła brązowy medal olimpijski. Iga Świątek trzecia na IO. Na trybunach Podsiadło Na trybunach pojawił się też piosenkarz Dawid Podsiadło, który kibicował jej drodze po medal. W tym roku gwiazda polskiej muzyki pełni rolę korespondenta z IO, ale z meczu Świątek jeszcze nic nie opublikował. Być może poszedł go po prostu obejrzeć. W kwestii pracy Podsiadło na IO – piosenkarz jest korespondentem Eurosportu. Ponadto założył konto na Instagramie @igrzyskowyolimpijski, gdzie publikuje relacje z imprezy. A zaczęło się od tego, że Podsiadło przepłynął z polską ekipą na barce podczas uroczystego otwarcia. – Była to dla mnie ogromnie szalona przygoda i możliwość spędzenia trochę czasu ze sportowcami, poznania ich. Powiedzieli, że nie przeszkadzam im i że liczą na moje wsparcie i że będę odwiedzał ich w ciągu igrzysk, wspierał, zagrzewał do walki o medale – opowiadał. Podsiadło na IO to nie przypadek. On tam jest w pracy Jak pisała nasza dziennikarka Weronika Tomaszewska, która obejrzała trochę tych relacji, to akurat nieco "poważniejszy" wstęp, ale Podsiadło w swoich relacjach raczej stawia na dobry humor i cieszy się z nowych doświadczeń, bowiem po raz pierwszy uczestniczy w tego typu wydarzeniu. Fani już wyłapali te najśmieszniejsze momenty z jego materiałów. W jednym z nich widzimy, jak Dawid żartuje, że poprosił pana, który gra na dudach, aby odtworzył jego piosenkę "Nie ma fal". Innym razem, gdy wokalista przyszedł na Stade de France na finał rugby (Francja pokonała Fidżi 26:7), był zszokowany, jak duży jest ten obiekt i ile osób pomieścił. Internauci "śmieją się", że mieli tak za każdym razem, gdy wchodzili na jego ostatnie koncerty. "Dawcio szuka już nowych stadionów na swoje show" – pisali pod wideo. Szczegóły opisaliśmy tutaj.

Tagi: Mecz
Źródło: natemat.pl

Na to zbierali 6 tys. zł?! Tak Ostatnie Pokolenie "zablokowało" koncert Taylor Swift


Ostatnie Pokolenie znów o sobie przypomniało. Aktywiści, którzy wywołują swoimi akcjami spore kontrowersje, teraz wzięli na cel koncert Taylor Swift w Polsce. Wcześniej powstała nawet zbiórka na kilka tysięcy złotych, gdyż aktywiści uznali, że "muszą zatrzymać superbogaczy, zanim doprowadzą nasz świat do zapaści". W piątek pojawili się zatem przed stadionem w stolicy, ale przyszli na tyle wcześnie, że... gwiazdy zapewne jeszcze tam nie było, gdy ich już wynoszono. Przypomnijmy najpierw, o co chodzi z tą zbiórką? "Pomóż nam powitać Taylor Swift!" – tak brzmiał tytuł zbiórki, jaką w sieci założyli aktywiści Ostatniego Pokolenia. Grupa, która zasłynęła blokowaniem ulic czy wielkich lotnisk w Niemczech, planowała wówczas kolejną akcję. Wtedy szczegóły owiane były tajemnicą. Ostatnie Pokolenie dało popis przed koncertem Swift "Musimy zatrzymać superbogaczy, zanim doprowadzą nasz świat do zapaści. To ich powinny dotyczyć ograniczenia. Tym razem transformacja musi być sprawiedliwa – nie może być przeprowadzona na plecach najuboższych. Największą cenę zapaści klimatycznej już ponoszą najbiedniejsze społeczności. Łącznie z ceną życia" – napisano w ich apelu. Z opisu zbiórki dowiedzieć się można było, że Taylor Swift podpadła kontrowersyjnym aktywistom podróżami swoim prywatnym odrzutowcem. I nazwali amerykańską gwiazdę "miliarderką znaną z 13-minutowych lotów". "Wszyscy wiemy, że bogaci żyją na koszt nas wszystkich" – dodali. Ostatnie Pokolenie założyło zatem zbiórkę na swoją akcję. Na początku celem było zebranie 6 tys. zł, jednak kiedy jeden z darczyńców wpłacił prawie całą kwotę, cel zbiórki podniesiono do 9,5 tys. zł. Na tę chwilę (stan na 2 sierpnia, godz. 15.17) na liczniku jest 6 580 zł. Wydaje się, że aktywiści nie mogli już wytrzymać, gdyż pojawili się dość wcześnie w piątek z transparentami przed PGE Narodowym. Na nagraniach widać, że faktycznie blokują jakieś samochody wjeżdżające na stadion, ale nie jest jasne, kto w nich jest. Oni twierdzą, że sama artystka, ale wydaje się, że było zbyt wcześnie, aby to ona przyjechała. Bardziej prawdopodobne, że były to inne osoby, które pracują przy koncercie. Uczestnicy protestu mieli ze sobą transparenty z hasłami "Bogacze żyją na nasz koszt" oraz "The ultra-rich are killing us" ("Najbogatsi nas zabijają"). Czytelnicy naTemat.pl nie cenią sobie tych aktywistów Jak zwykle przy takim proteście pojawiła się policja. W rozmowie z TVN24 podinsp. Joanna Węgrzyniak z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VII przekazała, że protestujący "zostali bezpiecznie usunięci z jezdni, a następnie wylegitymowani w bezpiecznym miejscu". Ostatnie Pokolenie jest na tyle kontrowersyjne, że nasza redakcja zapytała również ostatnio czytelników naTemat.pl, co oni sądzą o działaniach Ostatniego Pokolenia. W naszej sondzie udział wzięło ponad 7 tys. użytkowników, a jej wyniki naprawdę powinny dać do myślenia tzw. aktywistom klimatycznym. Pozytywnie oceniło ich zaledwie 2 proc. naszych respondentów. Kolejne 2 proc. na pytanie o ocenę działań Ostatniego Pokolenia odpowiedziało "trudno powiedzieć". Natomiast aż 96 proc. czytelników stwierdziło, że ich ocena jest negatywna.

Źródło: natemat.pl

Jak dojechać, czego nie można wnosić, gdzie zjeść? Oto praktyczny przewodnik przed koncertami Swift


Jeden za nami, dwa przed nami! Idziesz na koncert Taylor Swift w piątek lub sobotę i zastanawiasz się, jak dojechać na PGE Narodowy (i z niego wrócić), czy możesz wnieść butelkę z wodą i o której kończy się show? Wszystkie praktyczne informacje znajdziesz w naszym tekście. Witajcie na The Eras Tour! Taylor Swift kontynuuje swoją trasę The Eras Tour w Europie. Po raz pierwszy zawitała do Polski w czwartek 1 sierpnia, a w ciągu trzech dni (gwiazda wystąpi jeszcze 2 i 3 sierpnia) na PGE Narodowym w Warszawie fani usłyszą największe hity amerykańskiej gwiazdy popu i miliarderki. W stolicy zapanował prawdziwy szał, bo do miasta przyjechało tysiące Swifties (fanów Swift), nie tylko z Polski, ale również Europy i USA. Amerykanów, którzy nie dali rady w ubiegłym roku pójść na show gwiazdy w ich kraju, skusiła wizja Warszawy jako najtańszego miasta na trasie gwiazdy. Szczęśliwców, którzy zdążyli kupić bilety, nie odstraszyły nawet astronomiczne ceny wynajmu pokoju. Co trzeba wiedzieć, zanim pojedziesz na PGE Narodowy w piątek i sobotę? Odpowiadamy na najważniejsze praktyczne i organizacyjne pytania (na podstawie oficjalnych informacji organizatora The Eras Tour w Polsce, czyli Alter Art). Szczegółowy informator został również wysłany mailem do każdego uczestnika koncertu. Przewodnik przygotowało też miasto Warszawa. Dalsza część artykułu poniżej. O której zaczyna się koncert Taylor Swift? A o której się kończy? O godz. 14:00 na PGE Narodowym zostanie otwarta brama nr 4 dla posiadaczy biletów VIP 3 i VIP 5, a o 15:00 zostaną otwarte wszystkie bramy dla pozostałych fanów. Około godz. 18:15 na scenę wyjdzie support, czyli amerykański zespół Paramore, a koncert Swift rozpocznie się około 19:45. Godziny mogą jednak ulec zmianie. Kiedy przyjechać na PGE Narodowy? Organizator zaleca, aby być na terenie stadionu minimum półtorej godziny przed rozpoczęciem koncertu. Show potrwa 3,5 godziny. Skończy się więc około 23:15. Jak dojechać na koncert Taylor Swift na PGE Narodowym? Przewodniki, jak dojechać na koncert Taylor Swift na PGE Narodowym oraz jak z nich wrócić, przygotował serwis eBilet. Zalecana jest komunikacja miejska (głównie metro, także pociągi SKM i KM) lub rowery; będzie jednak również dostępny parking na błoniach stadionu dla samochodów czy busów, ale należy pamiętać, że policja może zamknąć niektóre ulice dla ruchu. Na stadion może dojechać komunikacją miejską na kilka sposobów. Na przystanek Metro Stadion: linia metra M2, linie autobusowe: 102, 135, 146, 147, 202 i E-1. Na przystanek Al. Zieleniecka: linie tramwajowe: 3, 6, 7, 9, 22, 24, 26, T, linie autobusowe: 102, 123, 135, 138, 146, 147, 166, 202, 509, N02, N03, N21 i N71. Na przystanek Rondo Waszyngtona: linie tramwajowe: 7, 9, 22, 24, T, linie autobusowe: 111, 117, 123, 138, 146, 147, 158, 166, 507, 509, 521, N02, N22, N24, N72. Czy trzeba drukować bilet? Nie, może być wersji elektronicznej, ale jedynie w formie pliku PDF. Screeny i zdjęcia nie będą akceptowane. Czy potrzebny jest dokument tożsamości? Tak, ponieważ bilety są imienne, a dane będą weryfikowane przed wejściem. "Akceptowane dokumenty to dokumenty ze zdjęciem takie jak: dowód osobisty, paszport, legitymacja szkolna lub studencka, prawo jazdy. Kserokopie lub zdjęcia dokumentów nie będą akceptowane" – informuje Alter Art. Z kolei jeśli idziesz na koncert z osobą poniżej 15 roku życia, pamiętaj o wypełnieniu specjalnego oświadczenia, które znajdziesz tutaj. Trzeba pozostawić je w punkcie Clearing Point przed wejściem na PGE Narodowy (przy bramach numer 2, 11, 4 i 10). Którą bramą wejść na PGE Narodowym? Bram na PGE Narodowy jest kilka. Informacja, którą z nich wejdziesz na teren obiektu, znajdziesz w swoim bilecie. To z biletu dowiesz się także, do którego sektora masz się kierować. Mapkę znajdziesz poniżej. Wejścia będą czynne przez cały czas trwania wydarzenia. Warto jednak pamiętać, że bilet upoważnia jedynie do jednorazowego wstępu na koncert, a w przypadku wyjścia poza bramy stadionu nie będzie można już wrócić. Czy na koncert Taylor Swift można wnieść wodę? "Dozwolone jest wnoszenie butelek z miękkiego plastiku do 0,5 litra z wodą. Osoby z biletami na płytę zobowiązane będą do przelania wody do jednorazowego kubka zapewnionego przez Organizatora przed wejściem na płytę. Dodatkowo dla uczestników oczekujących na wejście na wydarzenie udostępniony zostanie punkt poboru wody w okolicy Bramy nr 11 oraz Bramy nr 4, a także mobilne punkty sprzedaży wody" – czytamy w oficjalnym informatorze. Czego nie można wnieść na PGE Narodowy? Jak informuje Alter Art, "zabronione jest wnoszenie toreb i plecaków przekraczających wymiary 35 cm x 30 cm x 15 cm, posiadających więcej niż dwie kieszenie, a także wszelkich walizek". Większe bagaże można zostawić w płatnych depozytach zewnętrznych przy bramach nr 2, 4, 10 i 11. Czego jeszcze nie wniesiesz? M.in. aparatów, kamer, selfie sticków czy powerbanków większych niż rozmiar A6. Zobacz na grafice przygotowanej przez organizatora (poniżej), a także na stronie wydarzenia, z czym nie zostaniesz wpuszczony na PGE Narodowy. Czy dach stadionu będzie zamknięty, czy otwarty? Dach PGE Narodowego być zamknięty podczas wszystkich koncertów, ale warto śledzić oficjalnej kanały Alter Art w przypadku ewentualnych zmian. Gdzie kupić merch Taylor Swift? O oficjalnym merchu Taylor Swift na koncercie pisaliśmy już w naTemat. Dwa punkty zlokalizowane są na zewnątrz PGE Narodowego przy bramach nr 2 i 11. Otwarte są w godzinach 11:00 – 24:00. "W dni koncertowe dostępnych będzie aż 8 punktów merchowych wewnątrz PGE Narodowego, w tym 1 punkt dedykowany dla osób z biletami na płytę, 1 dedykowany dla uczestników w lożach oraz 2 punkty na wewnętrznej promenadzie stadionu dla posiadaczy biletów na dolne trybuny. Punkty te czynne będą wyłącznie w dni koncertowe w godzinach 15:00 – 23:00" – informuje Alter Art. Co można zjeść i wypić na stadionie? Na PGE Narodowym rozmieszczone są punkty gastronomiczne z napojami i jedzeniem: przy wejściu na płytę, na trybunach oraz na samej płycie (na niej dostępne są same napoje). Jak wrócić z koncertu Taylor Swift? "Po zakończeniu koncertów, policja może zdecydować o zamknięciu dla ruchu mostu Poniatowskiego, Wybrzeża Szczecińskiego, Alei Zielienieckiej i Alej Jerozolimskich na odcinku od ronda Waszyngtona do ronda de Gaulle’a" – ostrzega Alter Art. Można wtedy przejść piechotą na Metro lub stację kolejową Stadion Narodowy albo przejść Mostem Świętokrzyskim, ale to nie jedyne opcje. W przypadku zamknięcia mostu dla ruchu autobusy i tramwaje zostaną bowiem skierowane na trasy objazdowe. Jak informuje TVN Warszawa: "Składy linii 7 pojadą przez most Śląsko-Dąbrowski. Tramwaje linii 9 po stronie śródmiejskiej skończą trasy na placu Starynkiewicza, a po stronie praskiej na pętli Ratuszowa-Zoo. Tramwaje linii 22 na lewym brzegu Wisły pojadą z osiedla Piaski na plac Starynkiewicza, natomiast po drugiej stronie rzeki będą kursowały w pętli z i do ronda Wiatraczna, alejami Zieleniecką i Waszyngtona". "Autobusy linii: 111, 117, 158, 166, 507, 521, N22, N24 i N72 ominą zamknięty fragment tras mostem Łazienkowskim. Z kolei autobusy linii 146 i 147 pojadą objazdem przez aleję Zieleniecką do Targowej, Kijowskiej i pętli przy Dworcu Wschodnim. W przypadku wyłączenia ruchu tramwajowego w Alejach Jerozolimskich i na moście Poniatowskiego zostanie uruchomiona zastępcza linia Z-9. Autobusy będą jeździły między rondem Wiatraczna a placem Zawiszy przez most Łazienkowski" – dodaje warszawski portal.

Źródło: natemat.pl

Tak Ekipa zarabia na młodzieży. Pokażę wam, ile zarobili na... jednodniowym festiwalu


Ekipa, która ma rzeszę fanów wśród młodego pokolenia, wyprawiła w czerwcu festiwal. Tymczasem ukazał się wstępny raport, z którego dowiadujemy się, że spółka Karola Wiśniewskiego zarobiła naprawdę pokaźną sumę pieniędzy na tym jednodniowym wydarzeniu. Podano dokładne kwoty. O tym, że Ekipa na czele z Karolem "Frizem" Wiśniewskim "zbija kokosy" na swojej działalności w sieci, wiadomo już nie od dziś. Grupa youtuberów poszła jednak o krok dalej i zaczęła organizować koncerty oraz festiwale. Ile Ekipa zarobiła na festiwalu w Krakowie? Ostatnia impreza (16 czerwca) miała miejsce w Tauron Arenie w Krakowie i przyciągnęła tłumy. Uczestnicy mieli okazję posłuchać piosenek znanych zespół dla młodego pokolenia Polek i Polaków (w tym Genzie, Mortalcia), a także słynnej Wersow. Ceny biletów wahały się od 160 złotych do nawet 300. Z oficjalnego komunikatu spółki dowiadujemy się, że sprzedano 17,5 tys. wejściówek. "Techniczne koszty obsługi wydarzenia (bez wynagrodzeń twórców) wyniosły ok. 2.000.000,00 zł" – podano. Ekipa Holding S.A. zarobiła sporo również na merchu na stoiskach "Ekipa to nosi". Z samych punktów na terenie festiwalu zainkasowano ponad milion złotych. "Z kolei w ujęciu zbiorczym wraz z dwoma koncertami poprzedzającymi Festiwal – w Gdańsku i Wrocławiu, tematycznie z nim związanymi, łączne przychody ze sprzedaży ETN wyniosły 1.939.543,00 zł. Był to historyczny poziom sprzedaży ETN w ramach jednego wydarzenia" – czytamy w podsumowaniu spółki. Ekipa w lutym tego roku kupiła działkę od wojska za ponad 6 mln Dodajmy, że Ekipa wciąż się rozwija. O ich inwestycjach pisaliśmy w naTemat w lutym tego roku. Wówczas wyszło na jaw, że spółka Friza kupiła od wojska niemal 3-hektarową działkę w miejscowości Brzezie w gminie Zabierzów w Małopolsce. Jak dobrze pamiętasz bohaterów "Rodu smoka"? [QUIZ] Początkowo cena wywoławcza wynosiła 5,9 mln zł. W licytacji brały udział dwa podmioty – w tym Ekipa. "Ostatecznie w przetargu uzyskano kwotę o 120 tys. zł wyższą od ceny wywoławczej, a zwycięzcą została firma Wiśniewskiego" – czytaliśmy w oświadczeniu. Ekipa na kupionej działce planuje postawić nową siedzibę firmy. "Nowa siedziba obejmie sześć niezależnych studiów filmowych dedykowanych nagrywaniu projektów influencerskich prowadzonych przez Ekipa Management, biuro projektowe wraz ze wzorcownią oraz magazyn dla sklepów internetowych spółki Ekipatonosi" – poinformowali na stronie ekipaholding.pl.

Tagi: Doda, YouTube
Źródło: natemat.pl

reklama
Polecamy
reklama
Kontakt z nami