Baner Fuksiarz
Wiadomości z tagiem Whitney Houston  RSS
"America's Got Talent": Cowell dał złoty przycisk niewidomej 17-latce. Trudno powstrzymać łzy

09.06.2023 14:10

W Stanach Zjednoczonych obecnie trwa 18. edycja "Mam talent". Putri Ariani, pochodząca z Indonezji, niewidoma 17-latka, zrobiła piorunujące wrażenie na jury i publiczności. Z trudem powstrzymywali łzy, kiedy śpiewała. Simon Cowell zakochał się w głosie dziewczyny. Stwierdził, że to właśnie jej talent zasługuje na złoty przycisk w tym sezonie show. Złoty przycisk w "America's Got Talent". Niewidoma 17-latka urzekła Cowella W aktualnie trwającej 18. edycji programu "Mam talent" w Stanach Zjednoczonych nie brakuje ogromnych emocji i wzruszeń, które fundują nowi uczestnicy. Putri Ariani, 17-letnia niewidoma wokalistka i pianistka, która wcześniej zwyciężyła w indonezyjskiej edycji show, wystąpiła na scenie z utworem własnego autorstwa "Loneliness". Jej występ był szalenie wzruszający. Kiedy skończyła śpiewać pierwszy utwór, Simon Cowell wpadł na scenę i poprosił o wykonanie kolejnego. Dziewczyna zdecydowała się na numer "Sorry Seems to be the Hardest Word" z repertuaru Eltona Johna. I wtedy jury i publiczność dostała jeszcze większych ciarek. Łowca talentów wyjaśnił swoją decyzję Sofii Vergarze, swojej koleżance z ławy jurorskiej, mówiąc: "Jej głos podoba mi się tak bardzo, że poprosiłem o kolejny numer". Sędziowie obsypali komplementami 17-latkę, która nie kryła wielkiego wzruszenia. Howie Mandel powiedział: "Wielu ludzi nie wierzy w anioły, ale sądzę, że jeden właśnie pojawił się na naszej scenie". Cowell dodał: "Masz niesamowity, charakterystyczny głos. Masz w sobie blask". Kiedy okazało się, że pierwszy utwór jest jej autorskim dziełem, juror zdecydował się na odważny krok. "Jesteś młoda, masz wspaniały głos, piszesz piosenki. Masz wokół siebie niespotykany blask. Nie wiem, czy to coś zmieni, ale... Myślę, że jesteś jedną z najlepszych piosenkarek, jaką kiedykolwiek mieliśmy w programie" – powiedział, a potem wstał i wcisnął złoty przycisk. Dzięki temu 17-letnia Putri automatycznie awansowała do półfinału amerykańskiej edycji show. Filmik z jej występem w "America's Got Talent" obejrzano na YouTube ponad 15 milionów razy w zaledwie dwa dni od jego publikacji. W komentarzach wielu internautów wróży jej zwycięstwo. Mimo że dziewczyna jest niewidoma, nie chce, aby to definiowało ją jako artystkę. "Moim największym problemem jest to, że ludzie patrzą na mnie jak na osobę niewidomą, a nie jak na muzyka. Ale kiedy śpiewam, czuję się jak supergwiazda" – powiedziała Ariani, której największym marzeniem jest zdobycie Grammy i zrobienie kariery na miarę Whitney Houston. Niewidoma uczestniczka ma na swoim koncie już kilka sukcesów, w tym wygraną w indonezyjskiej edycji "Mam talent" i wydany album. Jej najpopularniejsza piosenka "Tak Mampu Lupa" została odtworzona ponad 11 milionów razy na Spotify. Przypomnijmy, że w zeszłorocznej, 17. edycji programu Cowell obdarował złotym przyciskiem Polkę, nastoletnią Sarę James. W finale zaśpiewała kultową piosenkę Kate Bush "Running Up That Hill". Choć publiczność była oczarowana jej występem, nie udało jej się zająć pierwszego miejsca. 15-letnia artystka robi dzisiaj wielką karierę.

Źródło: natemat.pl

Natalia Szroeder mierzy się z zaburzeniami. Zdradziła, dlaczego jest taka szczupła. Jej mama ma ten sam problem

05.04.2023 14:20


Natalia SzroederNatalia Szroeder w najnowszym wywiadzie mocno otworzyła się przed fanami. Opowiedziała o zaburzeniach, z jakimi mierzy się lat. To przykre czemu musi stawić czoła.  Natalia Szroeder uchodzi za jedną z najpiękniejszych gwiazd młodego pokolenia, która ma szansę na wielką karierę. Przez pewien moment było o niej głośno również za granicą. Wszystko za sprawą wyśmienitego coveru utworu Whitney Houston z 2015 […]

Źródło: jastrzabpost.pl

Kammel wspomina wywiad z Whitney Houston: Była mocno wkurzona!

14.03.2023 18:01

Przez wiele lat prezenter i prowadzący m.in. program „The Voice Kids”, robił wywiady z największymi światowymi gwiazdami. Najbardziej w pamięć zapadła Tomaszowi Kammelowi rozmowa z nieżyjącą już wokalistką, którą przeprowadził w 1999 roku.

Źródło: rozrywka.dziennik.pl

Tomasz Kammel wspomina spotkanie z Whitney Houston. Został ostro potraktowany. „Była wkurzona”

13.03.2023 14:20


Tomasz Kammel Whitney HoustonTomasz Kammel w 1999 roku miał okazję rozmawiać z Whitney Houston. Wyjawił, jak wówczas potraktowała go diwa. To nie była miła rozmowa. Co się działo? Tomasz Kammel to dziennikarz, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Od kilku dekad pojawia się przed kamerami, a na stałe związał się z Telewizją Polską. W swojej karierze miał też krótki […]

Źródło: jastrzabpost.pl

Bił, poniżał, maltretował, a ona wciąż go kochała. "Bobby jest moim narkotykiem"

11.02.2023 11:59

Gdy się poznali, ona była skromną, młodą gwiazdą, on hulaką i imprezowiczem. Whitney Houston straciła dla niego głowę, a on wciągnął ją w swój mroczny świat, gdzie rządziły narkotyki i alkohol. Związek z Bobbym Brownem był dla gwiazdy przepustką do piekła. Show-biznes zna wiele takich toksycznych relacji. Na szczęście nie wszystkie zakończyły się tragicznie.

Źródło: plejada.pl

Mija 11 lat od śmierci Whitney Houston. Edyta Górniak dokładnie wie, co było przyczyną tragedii. Nikt wcześniej nawet o tym nie wspomniał

11.02.2023 8:40


Edyta GórniakEdyta Górniak przez lata była porównywana do wielkiej sławy, czyli Whitney Houston. Dzisiaj mija dokładnie 11 lat od śmierci amerykańskiej wokalistki. Polska gwiazda dokładnie wie, co doprowadziło do tragedii.  Edyta Górniak kilka lat temu wróciła ze Stanów Zjednoczonych do Polski, a po emigracji znalazła swoje miejsce na ziemi w Zakopanem. Tam zamieszkała w pięknej góralskiej willi. […]

Źródło: jastrzabpost.pl

Pies w "Mam Talent" zaśpiewał piosenkę Whitney Houston. Publika w szoku [WIDEO]

10.02.2023 17:16

Każdy zgodzi się z tym, że pieski miewają wiele talentów. Lady Xena, bo tak nazywała się suczka, razem ze swoim właścicielem wzięła udział w belgijskiej edycji "Mam talent". Mimo że nagranie ma już siedem lat, nadal bawi internautów, którzy z uśmiechem wracają do tego niecodziennego koncertu.

Źródło: www.rmf.fm

Powstaje film biograficzny o Michaelu Jacksonie. Wiadomo już, kto zagra króla popu

31.01.2023 13:25

"Michael" będzie filmem fabularnym o królu popu. Za produkcję odpowie Graham King, który wcześniej pracował przy "Bohemian Rhapsody" o Freddiem Mercurym i zespole Queen. W rolę Michaela Jacksona wcieli się... jego siostrzeniec, który jest również piosenkarzem. "Michael" będzie filmową biografią Michaela Jacksona. W główną rolę wcieli się 26-letni piosenkarz i bratanek króla popu Jaafar Jackson Nad filmem pracuje wytwórnia Lionsgate. Reżyserem jest Antoine Fuqua, scenarzystą John Logan, a producentem Graham King Na razie jest znana data premiery filmu "Michael" Na filmową biografię Michaela Jacksona fani czekali od lat. Już od dłuższego czasu zresztą mówi się o "Michaelu", ale teraz poznajemy coraz więcej szczegółów. Film ma opowiadać o całym życiu muzyka - wraz z kontrowersjami. Zobaczymy więc jego początki w The Jackson Five, późniejsza solową karierę, przez którą okrzyknięto go królem muzyki pop, a także oskarżenia o pedofilię i procesy sądowe. Reżyserem filmu jest Antoine Fuqua, który nakręcił wcześniej m.in. "Dzień próby" i "Do utraty sił". Za scenariusz odpowiada John Logan, który napisał też historie do m.in. "Gladiatora", "Aviatora", "Ostatniego Samuraja" i "Spectre". Graham King również wyprodukował "Aviatora", a także "Infliltrację" i wspomniane "Bohaemian Rhapsody". Główną rolę zagra debiutant: Jaafar Jackson. Kim jest Jaafar Jackson? To bratanek Michaela Jacksona i również piosenkarz Jaafar Jackson urodził się 25 lipca 1996 roku. Jest synem legendarnego piosenkarza i basisty Jermaine'a Jacksona, brata Michaela Jacksona, z którym grał w rodzinnym zespole The Jackson Five. Jaafar Jackson chciał zostać golfistą, ale dorastając w rodzinie słynnych muzyków, "nie miał wyjścia" i obrał ścieżkę kariery piosenkarza. Również ma artystyczną duszę. Śpiewa i tańczy od 12 roku życia. Nie obcy jest mu też fortepian, zna się też na modzie i umie rysować. Próbkę jego możliwości możecie posłuchać i zobaczyć w teledysku "Got Me Singing". Dostrzeżemy w nim spory wpływ twórczości jego wujka. Nie ma jednak jako takiego doświadczenia aktorskiego. Jak mu pójdzie z graniem głównej roli? Przekonamy się już wkrótce. Na pewno da z siebie wszystko, o czym możemy przeczytać w jego postach w mediach społecznościowych. "Z wielką pokorą i honorem przywrócę historię mojego wujka Michaela do życia. Do wszystkich fanów na całym świecie, do zobaczenia wkrótce" – napisał na Twitterze i dodał zdjęcie, na którym ćwiczy słynne ruchy. "Michael" będzie kolejną filmową biografią o słynnym muzyku. Jakie jeszcze w filmy o nim powstały? Michael Jackson zmarł w 2009 roku. Powstało już o nim kilka filmów dokumentalnych m.in. "Bad 25" na rocznicę kultowego albumu, "This is it" o jego przygotowaniach do serii pięćdziesięciu koncertów w Londynie, a także o procesach sądowych i zarzutach o pedofilię: "Chase the Truth" i "Leaving Neverland". Nakręcono też jego fabularne biografie na potrzeby telewizji jak np. "Człowiek w lustrze: Historia Michaela Jacksona" i "Michael Jackson: Searching for Neverland". "Michael" będzie zatem pierwszą kinową, wysokobudżetową produkcją fabularną o królu popu. Niedawno na dużym ekranie mogliśmy też zobaczyć "Elvisa" z nominowanym do Oscara Austinem Butlerem czy "Whitney Houston: I Wanna Dance With Somebody". W przyszłym roku zobaczymy też filmową biografię Amy Winehouse - "Back to Black". Zdjęcia do niej ruszyły w styczniu, a główną rolę zagra Marisa Abela.

Gospodarz Złotych Globów opowiedział żart o śmierci Whitney Houston. W sieci aż zawrzało

11.01.2023 13:55

Gala pełna celebrytów nie byłaby sobą, gdyby nie doszło podczas niej do jakiegoś skandalu. Tegoroczna ceremonia rozdania Złotych Globów, choć spokojna, nie obyła się bez krytyki ze strony widzów. Internautom nie spodobał się żart prowadzącego imprezę komika Jerroda Carmichaela. Wytknięto mu, że tekst o śmierci Whitney Houston był nietaktowny. Komik Jerrod Carmichael zażartował podczas 80. gali rozdania Złotych Globów ze śmierci Whitney Houston. Zdaniem widzów ceremonii kawał o zmarłej artystce był obraźliwy. Kto w tym roku zdobył złotą statuetkę Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej? Złote Globy 2023: Jerrod Carmichael zażartował z Whitney Houston Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej, które jest odpowiedzialne za przyznawanie Złotych Globów, zdołało w tym roku poprowadzić imprezę bez żadnych komplikacji. W 2022 ceremonia rozdania nagród filmowych i telewizyjnych nie odbyła się. Kapituła stała się twarzą afery dotyczącej promowania niezgodnych ze współczesnymi standardami praktyk. Rok temu gazeta "Los Angeles Times" donosiła, że żaden z 87 członków jury nie jest osobą czarnoskórą. Po tych ustaleniach w szeregach organizacji nagle znalazło się miejsce dla kobiet, Afroamerykanów i Latynosów. Pod adresem HFPA pojawiły się oskarżenia dotyczące brania łapówek. Na jaw wyszła bowiem informacja, że członkowie stowarzyszenia wyjechali na koszt Paramount Network do Paryża. Później nominację do Złotych Globów otrzymał serial, którego akcja rozgrywa się w stolicy Francji - "Emily w Paryżu". 80. galę Złotych Globów zorganizowano w nocy z wtorku na środę (10-11 stycznia) w Los Angeles. W roli gospodarza wydarzenia widzowie i zasiadający na sali goście imprezy mogli zobaczyć amerykańskiego komika i standupera Jerroda Carmichaela. Na scenie prowadzący żartował sobie z zarzutów o rasizm wobec HFPA i nie tylko. Największe zamieszanie wywołał wśród internautów żart ze zmarłej piosenkarki Whitney Houston. W trakcie gali, a konkretnie po powrocie z przerwy na reklamę, Carmichael powiedział, że producenci chcieli, by powiedział na wizji nazwę miejsce, w którym odbywa się ceremonia. – Nadaję do was z Beverly Hills Hotel. Z hotelu, który zabił Whitney Houston – podkreślił, a z widowni zaczęły dobiegać odgłosy niedowierzania. Internautom nie spodobała się wypowiedź komika. "Okej, ten żart o Whitney Houston był... ojej, niefajny"; "To było niesmaczne i obraźliwe"; "Błagam, już nigdy więcej nie zatrudniajcie tego gościa. Okropny gospodarz" – czytamy na Twitterze. Przypomnijmy, że ciało wokalistki znanej z hitu "I Wanna Dance With Somebody" i coveru "I Will Always Love You" znaleziono we wspomnianych hotelu w 2012 roku. Oficjalną przyczyną jej śmierci było "przypadkowe utonięcie", na które pośredni wpływ miały "zmiany miażdżycowe i wcześniejsze zażycie kokainy". Houston zmarła w wieku 48 lat. Kto zdobył Złote Globy w 2023 roku? Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej rozdało Złote Globy w nocy z wtorku na środę 10-11 stycznia. Kto w tym roku otrzymał statuetkę? W kategorii "najlepszy film dramatyczny" zwyciężył dramat "Fabelmanowie" Stevena Spielberga, zaś "najlepszym filmem komediowym lub musicalem" ogłoszony "Duchy Inisherin" Martina McDonagha. Z nagrodami powędrowali do domu m.in. Cate Blanchett ("Tár"), Austina Butlera ("Elvis"), Michelle Yeoh ("Wszystko wszędzie naraz"), Colin Farrell ("Duchy Inisherin"), Angela Bassett ("Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu") oraz Ke Huy Quan ("Wszystko wszędzie naraz").

Film o Whitney to prawdziwy kalejdoskop emocji. Nie mogłem powstrzymać łez wzruszenia [RECENZJA]

09.01.2023 21:41

Whitney Houston nie trzeba nikomu przedstawiać. To nazwisko jest popularne na całym świecie i choć każdy zna jej największe przeboje, nie każdy zna jej historię. Powstało już wiele dokumentów na temat życia i twórczości wokalistki, ale bardzo długo czekałem na film biograficzny o ikonie muzyki lat 80. i 90. Poziom najnowszej produkcji jest wprost proporcjonalny do wielkiego talentu Whitney, a film to istny hołd dla jednego z największych głosów w dziejach muzyki. "Whitney Houston: I Wanna Dance With Somebody" to najnowszy film biograficzny o życiu największej muzycznej ikony w reżyserii Kasi Lemmons W rolę Whitney Houston wcieliła się zdobywczyni nagrody Brytyjskiej Akademii Filmowej Naomi Ackie, znana szerszej publiczności z serialu "The End of the Fuc*ing World" Film to istny rollercoaster emocjonalny. Świetna obsada, wielkie przeboje i bardzo smutny scenariusz życia Whitney Houston powodują, że nawet przez chwilę się nie nudziłem Przez prawie dwie i pół godziny chłonąłem Naomi Ackie jako Whitney, chcąc odebrać jej całe cierpienie i dać miłość, której tak bardzo pragnęła. Bardzo pragnąłem happy endu, jednak finał był nieunikniony Whitney Houston to nazwisko, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Jedna z największych ikon w dziejach muzyki jest znana młodszym, jak i starszym, co było widać w trakcie seansu w warszawskiej Kinotece, na którym zgromadzili się przedstawiciele różnych pokoleń. Choć była niedziela i godzina 20:40, nie zabrakło chętnych, by obejrzeć historię wybitnej wokalistki. Nie będę ukrywał, że jestem fanem Whitney Houston, jej ogromnego talentu i wrażliwości. Dokumenty na temat jej życia oglądałem kilkukrotnie i mogę śmiało powiedzieć, że za każdym razem cierpiałem razem z nią, patrząc, przez co przechodziła i jak bardzo własna rodzina zrobiła z niej produkt do zarabiania pieniędzy. Po obejrzeniu "I Wanna Dance With Somebody" wracałem do domu ze znajomymi, tocząc rozmowy na temat filmu, jednak w środku czułem smutek, żal i niesprawiedliwość, że ta historia mogła skończyć się zupełnie inaczej. Nie żałuję ani grosza wydanego na ten film i to nie tylko za sprawą scenariusza, które napisało życie. Sukces tej produkcji miał "wielu ojców", a tak prawdę mówiąc – matek. Już od pierwszej sceny widzimy więź Whitney Houston z jej matką Cissy. Nie łączyła ich tylko i wyłącznie relacja rodzic-dziecko, a mistrz-uczeń. To mama była nauczycielką Whitney i pokazała jej to, co najpiękniejsze w muzyce. Młoda Whitney zaczynała, śpiewając gospel w chórze kościelnym, którym dyrygowała jej matka, a wieczorami koncertowała z nią, będąc w jej chórkach. Jednak moment, w którym Cissy Houston używa podstępu, by jej córka zaśpiewała przed łowcą talentów przyprawił mnie o dreszcze. I już na samym początku widzimy miłość i poświęcenie, których za chwilę zabraknie, bo w grę będą wchodziły pieniądze. Akcja bardzo szybko nabiera tempa, co moim zdaniem jest świetne, bo chciałem więcej i więcej. Chwilę po tym, jak Davis słyszy wielki talent młodej Whitney, artystka podpisuje już pierwszy kontrakt i wydaje największe przeboje. Nie zdąży minąć kilka minut, a cała sala nuci pod nosem największe przeboje ikony popu. Whitney na wyciągnięcie ręki. Prawie spełniłem swoje największe marzenie Znajomi wielokrotnie pytali mnie, na czyj koncert z nieżyjących artystów poszedłbym najchętniej, gdybym mógł cofnąć czas. Za każdym razem bez zastanowienia odpowiadałem – Whitney Houston. Tym razem prawie spełniłem swoje największe marzenie. Realizatorzy brawurowo wprowadzili mnie w wielki świat show-biznesu, gdzie mogłem poczuć się, jakbym był na koncercie artystki, a momentami nawet stał obok niej. Kiedy Whitney produkowała swój teledysk do piosenki "How Will I Know" poczułem się, jakbym był jego częścią. Zupełnie tak, jakbym brał udział w nagraniu. Wielkie brawa należą się Charlese Antoinette Jones, która wykonała świetną robotę, dbając o każdy, nawet najmniejszy szczegół przy projektowaniu kostiumów. Przez kilka chwil zastanawiałem się nawet, czy przypadkiem to nie są oryginalne ciuchy Whitney. Naomi Ackie świetnie sprawdziła się w roli Whitney. Nie dość, że aktorka jest uderzająco podobna do ikony popu, to na dodatek każdy jej ruch jest przemyślany i wykonany z pełną dbałością o najmniejszy szczegół. Rusza się bardzo sprawnie, a na scenie zachowuje się tak, że wielokrotnie przecierałem oczy ze zdumienia. To bez wątpienia rola życia Ackie, a także rakieta, która wystrzeli jej karierę na sam szczyt. W tym wypadku śmiało mogę stwierdzić, że wróżę Oscara, a z pewnością nominację! Jednak kiedy z głośników poleciały znane nam wszystkim przeboje, nie wytrzymałem. Na początku nabrałem się, bo wiedziałem, że Naomi Ackie oprócz posiadania świetnego warsztatu aktorskiego jest również piosenkarką. Jednak nie mogłem uwierzyć w to, że mogłaby zaśpiewać tak jeden do jednego, jak Whitney. W każdej scenie, kiedy aktorka "śpiewała", po prostu była nią. Pomimo tego słyszymy oryginalną ścieżkę dźwiękową i bardzo dobrze, bo "GŁOS" był tylko jeden. Ze łzami w oczach patrzyłem na niespełnioną miłość Whitney, jej trudną relację z rodziną i mężem. Potrzebowała tylko wsparcia i miłości W filmie bardzo sugestywnie pokazana została relacja Whitney z jej "najlepszą przyjaciółką" Robyn Crawford, w której rolę wcieliła się fenomenalna Nafessa Williams. Początkowo dwie młode kobiety poczuły do siebie "coś więcej", jednak na początku kariery wokalistki ojciec młodej Houston stanowczo zaprotestował ze względu na wiarę i reputację. Na tym skończyła się ich miłość, jednak tylko jednostronnie, ponieważ Robyn kochała Whitney do samego końca, co pięknie ukazała Williams. Przez cały seans nieustannie towarzyszyła mi znane polskie powiedzenie: "Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu". Poznałem Whitney, która za wszelką cenę próbowała odnaleźć się w bardzo skomplikowanym świecie show-biznesu. Jednak jej relacje z mężczyznami nie należały do najlepszych. Pierwotnie była bardzo przytłoczona przez ojca, a potem przez swojego męża Bobby'ego Browna, w którego znakomicie wcielił się Ashton Sunders. Chociaż sama sobie była "marką" i szefową w jednym, to o wszystkim decydował ojciec, który jawnie ją oszukiwał. Zdecydowanie mężczyźni są tutaj czarnymi charakterami, jednak patrząc na życie Whitney, taka była prawda. Ojciec na łożu śmierci żądał od własnej córki 100 milionów dolarów, kiedy ta odwiedziła go w szpitalu. Mąż zdradzał ją jawnie i żył za jej pieniądze. Serce pękało mi na milion kawałków, bo ona nie chciała tak wiele. Pragnęła tylko kochać i być kochaną. Nie kryłem łez, kiedy w jednej ze scen zamroczona Whitney pod wpływem narkotyków leży w wannie i spoglądając w górę zwraca się do Boga, mówiąc: "Daj mi siłę". Ona chciała żyć, niestety zabrakło jej poczucia, że ma dla kogo. Trudno jest opowiedzieć tak zagmatwaną historię w jednym filmie, dlatego wielu może zarzucić twórcom, że to, co niewygodne, zostało potraktowane "z grubsza". Warto jednak nadmienić, że jednym z producentów filmu jest Clive Davis, producent muzyczny, który wypromował Houston, a także jest jednym z bohaterów tej historii. Nietrudno się zatem domyślić, że film miał być pewnego rodzaju hołdem dla jej talentu i wielkiej osobowości. Dlatego z pewnością nie chciano pokazywać tych najmroczniejszych chwil z jej życia, co mogliśmy zobaczyć w dokumentach "Can I Be Me?" czy "Whitney". W "I Wanna Dance..." nie zobaczymy zatem brutalnych scen z uzależnieniami artystki. Podobnie jak w "Bohemian Rhapsody". Kwestia ta moim zdaniem wybrzmiewa wystarczająco, kiedy widzimy wokalistkę pod wpływem narkotyków, a także, kiedy diler przemyca je w długopisie, udając jednego z fanów proszącego o autograf. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to dosyć niefortunne zakończenie, na które śmiało mógłbym stwierdzić, że zabrakło pomysłu. Być może scena utonięcia w hotelowej łazience byłaby zbyt brutalna, dlatego też historia ucięła się w najmniej odpowiednim momencie. Na koniec zaś twórcy zafundowali nam to samo, co w historii z Freddiem Mercurym w roli głównej. W finałowej scenie usłyszeliśmy dziesięciominutowy "The Impossible Medley" z rozdania American Music Awards z 1994 roku. Składanka zawierała trzy utwory o miłości: "I Love You, Porgy", "And I Am Telling You I'm Not Going", a także "I Have Nothing". Z każdym kolejnym dźwiękiem na mojej skórze pojawiała się jeszcze większa "gęsia skórka". Był to jeden z największych muzycznych tryumfów w życiu Whitney Houston. Pierwotnie pomysł był dla wokalistki absurdalny i awykonalny. Finalnie efekt był powalający, a Whitney zaśpiewała obłędnie. Nie żałowałem ani minuty. Kalejdoskop emocji, uśmiech, a nawet łzy smutku i radości – gwarantowane! "I Wanna Dance With Somebody" to film, który chwyta za serce. Trudno mieć zastrzeżenia do scenariusza, bo to historia napisana przez życie. Jednak Kasi Lemmons, która wyreżyserowała film zadbała o każdy szczegół, podobnie jak w przypadku jej "Harriet". Produkcja broni się znakomitą grą aktorską, a także wielkimi przebojami, przy których trudno usiedzieć w miejscu. Choć wielu chciałoby się dowiedzieć nowych ciekawostek z życia artystki, historia niczym nie zaskakuje. Film zyskuje na wartości dzięki rozmowom Whitney z Davisem, dzięki którym możemy dowiedzieć się jak powstawały największe przeboje. Mimo że ekranizacja trwa prawie dwie i pół godziny, nie odniosłem wrażenia "niekończącej się opowieści". Tę jakże smutną historię można byłoby przełamać większą ilością humorystycznych scen, jednak tych też nie brakuje, a uśmiech pojawiał się na mojej twarzy za każdym razem, gdy widziałem szczęście Houston. Pomimo wszystko powstała bardzo wiarygodna opowieść od małej "Nippy" do wielkiej księżniczki Ameryki – Whitney Elisabeth Houston – która otrzymała przydomek "GŁOS". Film do tej pory zarobił już na świecie ponad 41 milionów dolarów i wciąż nie brakuje chętnych, by zobaczyć historię gwiazdy popu. Jak wspomniałem wcześniej, oglądając ten film chciałbym, żeby ta historia skończyła się happy endem. Być może dlatego, że nie mogę pogodzić się z tym, że świat stracił najwybitniejszy głos w muzycznej historii. Whitney Houston zostawiła po sobie wybitny dorobek artystyczny, a także rekordy, których nikt nie jest w stanie pobić, a ona sama przebiła nawet Beatles'ów. Niestety przypłaciła za to najwyższą ceną – życiem. W gruncie rzeczy smutna historia, jednak można się poczuć jak na koncercie jednej z najwybitniejszych gwiazd światowej estrady. Jedno jest pewne, świat nigdy nie miał, nie ma i nie będzie już miał takiego "GŁOSU". Choć nie mogłem być na koncercie w Sopocie w 1999 roku, kiedy Whitney Houston pierwszy i ostatni raz była w Polsce, a moje marzenie o usłyszeniu jej "na żywo" umarło razem z nią, cieszę się, że złożono jej hołd za to, co zrobiła dla świata muzyki. Teraz śmiało mogę powiedzieć: Whitney, kochały Cię miliony, ale miliony to za mało, jeżeli nie dają Ci szczęścia najbliżsi. Dziękuję!

Źródło: natemat.pl

reklama
Kontakt z nami