player+
Wiadomości z tagiem John Porter  RSS
Zobacz niepublikowane zdjęcia Kory autorstwa Jacka Poremby. Wystawa w łódzkiej Galerii AOKZ

18.08.2023 16:13

W tym roku minęło 5 lat od odejścia jednej z najwybitniejszych osobowości polskiej estrady. – Ona była po prostu kochana, ale w taki konkretny sposób, niekiczowaty – tak Korę w niedawnej rozmowie z naTemat wspominał John Porter. Tymczasem łódzka galeria AOKZ i Jacek Poremba zapraszają na wyjątkową wystawę zdjęć piosenkarki zatytułowaną "(EX)plozja". W jakim terminie będzie można podziwiać fotografie z wokalistką w roli głównej? Oto szczegóły. Wystawa niepublikowanych zdjęć Kory w Łodzi - kiedy i gdzie? Olga Sipowicz (po pierwszym mężu: Jackowska, z domu: Ostrowska) była artystką wielu talentów: wokalistką, poetką, autorką tekstów, książek i aktorką. Choć miała na swoim koncie także role filmowe, najbardziej zapisała się w pamięci jako wybitna postać polskiego świata muzycznego. Najpierw jako członkini kultowego zespołu Maanam, a następnie kontynuując solową karierę. Kora była charyzmatyczną osobowością, ikoną polskiego rocka, a dla wielu symbolem dobrego gustu i moralnym przewodnikiem. Niestety, 28 lipca 2018 roku odeszła po niespodziewanym nawrocie choroby. "Wyjątkowa kobieta, żona, matka, babcia, przyjaciółka. Ikona wolności. Zawsze bezkompromisowa w dążeniu do prawdy. Zaangażowana w ruch hipisowski, w działalność pierwszej Solidarności, w budowę demokracji i ruchy kobiece" – napisał w dniu jej śmierci w mediach społecznościowych jej mąż Kamil Sipowicz. Kiedy zdawało się, że widzieliśmy już wszystkie twórcze oblicza Kory, Jacek Poremba ujawnił swoje bogate archiwum fotografii artystki. Chociaż pewne zdjęcia były wcześniej publikowane w mediach, nie były one nigdy prezentowane jako spójna narracja. Dzięki zaangażowaniu Grzegorza Jarosza i Macieja Domareckiego i ich współpracy z utalentowanym fotografem powstała wyjątkowa wystawa. Niepublikowane dotąd fotografie Kory, zgromadzone w ekspozycji pod tytułem (EX)plozja, będą prezentowane od 9 do 19 września w Galerii AOKZ w Łodzi. Wybór Łodzi na miejsce wystawy nie jest przypadkiem. Miasto to łączy losy wybitnego fotografa Jacka Porembę, zmarłej pięć lat temu wokalistki Kory oraz właścicieli Galerii AOKZ. Poremba, rodowity łodzianin, tu dorastał i kształtował swoją artystyczną ścieżkę. Kora z kolei wybierała łódzkie zakątki do kręcenia teledysków, jak choćby kultowy klip Maanamu do piosenki "Kreon", zrealizowany w katakumbach Parku Abramowskiego, gdzie obecnie jedna z alejek nosi imię artystki. Galeria AOKZ to zaś świeży punkt na artystycznej mapie miasta, który kształtuje nowe trendy w świecie galerii i stwarza przestrzeń dla dialogu twórców z odbiorcami. To miejsce, gdzie spotykają się ludzie z pasją do sztuki. Wystawa ukazuje niezwykłą relację i zaufanie, jakim Kora obdarowała Porembę. Mimo że była postacią bezkompromisową i charyzmatyczną, w relacji ze spokojnym i nieco nieśmiałym fotografem odnajdywała harmonię i nieme porozumienie. – Wtedy ze światem słabo komunikowałem się werbalnie, byłem bardzo nieśmiały. Ale niespodziewanie moja cisza natychmiast znalazła wspólny język z jej gadulstwem. Popatrzyła na mnie i tak po prostu polubiliśmy się – tak pracę z Korą wspomina fotograf. Efektem ich współpracy są niezwykłe zdjęcia, ukazujące piosenkarkę w pełni ekspresji, ale jednocześnie w intymny sposób. To nie tylko zapis jej barwnej osobowości, ale także świadectwo talentu i wizji Poremby. Wstęp na wystawę będzie darmowy. John Porter wspomina Korę Przypomnijmy, że Kora zmarła 28 lipca 2018 roku w domu w Bliżowie. Niedawno John Porter w rozmowie z Kamilem Frątczakiem w naTemat przyznał, że jakieś pół roku-rok przed śmiercią wokalistki dowiedział się o tym, że umiera. Miało to miejsce podczas kręcenia dokumentu na temat życia i twórczości artystki. – To było oczekiwanie (na śmierć - przyp.red.). Jakieś pół roku-rok przed jej śmiercią robiono film o Korze. Sporo mnie było w tej produkcji, aż byłem zdziwiony. W trakcie nagrań spotkałem się z nią. Powiedziała mi wówczas, że nie jest już dobrze. Ale cały czas miała jaja mi powiedzieć: Za to ty świetnie wyglądasz. Ona była po prostu kochana, ale w taki konkretny sposób, niekiczowaty. Dopóki była zdrowa, wiedziała, czego chce, miała pewną wizję i chciała osiągnąć to, co w niej widziała. Ja szanuję takich ludzi, bo wiedzą, czego chcą i nie marnują czasu na lewo i prawo – powiedział muzyk. Porter porównał współczesną scenę muzyczną do niezastąpionej charyzmy Kory, podkreślając, że na zawsze pozostanie w naszych sercach. – Wśród tych ludzi, których mamy, niestety nikt jej nie dorównuje. Wśród mężczyzn też nie. Chociaż może są osoby, które myślą inaczej. I tu nie chodzi o talent, bo jest masa zdolnych artystów. Po prostu nikt nie ma takiej charyzmy, jaką miała Kora – podsumował.

Źródło: natemat.pl

Syn Kory chce zmian w biografii artystki. "Dziwi mnie naciąganie rzeczywistości"

16.08.2023 8:24

W niedawnym wywiadzie Mateusz Jackowski, syn znanej wokalistki Kory, zdradził, że biografia "Się żyje. Kora. Biografia" zawiera nieścisłości dotyczące życia jego matki. Domaga się poprawionej wersji książki. – Przed jej wydaniem było dużo czasu, żeby omówić ze mną kontrowersyjne fragmenty – zaznaczył mężczyzna. Syn Kory walczy o poprawki w biografii artystki. "Są błędy merytoryczne" "Kora. Się żyje. Biografia", kolejna książka o życiu Olgi Jackowskiej, trafiła na sklepowe półki pod koniec maja bieżącego roku. Wokół publikacji narosło wiele kontrowersji. W mediach rozgorzały dyskusje o potencjalnym filmie bazującym na tej biografii. Teraz pojawiają się nowe doniesienia. W wywiadzie dla Plejady Mateusz Jackowski, syn Kory, ujawnił, że rodzina prowadzi rozmowy z wydawnictwem w sprawie korekt w książce. – Drugie, poprawione wydanie książki miało pójść do druku dwa tygodnie temu, ale po moich uwagach do pierwszego wydania ciągle jeszcze czekam na korektę wydawnictwa Znak. Oddając Katarzynie Kubisiowskiej to, że wykonała dużą pracę i ogólnie jest to książka trzymająca się faktów, dziwi mnie naciąganie tu i ówdzie rzeczywistości, aby uzyskać "efekt dramaturgiczny" – powiedział. – Tym bardziej, że dotyczy to głównych bohaterów tej książki i przed jej wydaniem było dużo czasu, żeby omówić ze mną kontrowersyjne fragmenty – zaznaczył. – Zależy mi na tym, aby w przestrzeni publicznej nie funkcjonowały nieprawdziwe i krzywdzące informacje dotyczące moich rodziców, ich przyjaciół, mnie i rodziny, a takich w pierwszym wydaniu pojawiło się kilka – oznajmił. – Problemem dla mnie jest również to, że wypowiedzi różnych osób są umieszczone w książce jako "fakty", a nie ich opinie, zwłaszcza jeśli dotyczą osób już nieżyjących, niemogących sprostować tych opinii lub im zaprzeczyć. Są też błędy merytoryczne, np. mój dziadek, który urodził się w Bartągu, opisany jest jako Mazur, a był Warmiakiem. I tak dalej... – wyjaśnił syn wokalistki. Nadmieńmy, że na łamach biografii "Się żyje" można przeczytać m.in. o zawirowaniach w życiu miłosnym piosenkarki. Kora miała przyznać się do zdrady przed śmiercią. Romans miał być próbą gorzkiego "rewanżu" ze strony artystki. Chciała odegrać się na Kamilu Sipowiczu za to, że zostawił ją z synem w Polsce, "zachowując się jak tchórz". John Porter wspomina Korę Przypomnijmy, że Kora zmarła 28 lipca 2018 roku w domu w Bliżowie. W tym roku mija 5. rocznica od czasu odejścia jednej z najwybitniejszych osobowości polskiej estrady. Niedawno John Porter w rozmowie z Kamilem Frątczakiem w naTemat przyznał, że jakieś pół roku-rok przed śmiercią wokalistki dowiedział się o tym, że umiera. Miało to miejsce podczas kręcenia dokumentu na temat życia i twórczości artystki. – To było oczekiwanie (na śmierć - przyp.red.). Jakieś pół roku-rok przed jej śmiercią robiono film o Korze. Sporo mnie było w tej produkcji, aż byłem zdziwiony. W trakcie nagrań spotkałem się z nią. Powiedziała mi wówczas, że nie jest już dobrze. Ale cały czas miała jaja mi powiedzieć: Za to ty świetnie wyglądasz. Ona była po prostu kochana, ale w taki konkretny sposób, niekiczowaty. Dopóki była zdrowa, wiedziała, czego chce, miała pewną wizję i chciała osiągnąć to, co w niej widziała. Ja szanuję takich ludzi, bo wiedzą, czego chcą i nie marnują czasu na lewo i prawo – powiedział muzyk. Porter porównał współczesną scenę muzyczną do niezastąpionej charyzmy Kory, podkreślając, że na zawsze pozostanie w naszych sercach. – Wśród tych ludzi, których mamy, niestety nikt jej nie dorównuje. Wśród mężczyzn też nie. Chociaż może są osoby, które myślą inaczej. I tu nie chodzi o talent, bo jest masa zdolnych artystów. Po prostu nikt nie ma takiej charyzmy, jaką miała Kora – podsumował.

Źródło: natemat.pl

Znany muzyk bez litości uderza w Andrzeja Dudę. Nie chce nawet podać mu ręki

01.08.2023 19:17


Andrzej Duda nigdy nie cieszył się przesadnym szacunkiem wśród mieszkających w Polsce artystów, więc być może najnowsza wypowiedź wymierzona w pełniącego drugą kadencję prezydenta nie powinna zaskakiwać. Znany m.in. ze współpracy z Nergalem John Porter nie kryje jednak swojego rozżalenia. Tym razem przesadził?

Źródło: www.pomponik.pl

John Porter nie dostał polskiego obywatelstwa. Padły mocne słowa pod adresem prezydenta Dudy

01.08.2023 17:59

John Porter od blisko pół wieku mieszka i pracuje w Polsce. Muzyk cieszy się wielkim uznaniem w naszym kraju, jednak wciąż nie może uzyskać polskiego obywatelstwa. Jego wniosek został odrzucony. Artysta nie kryje rozgoryczenia i uderza w prezydenta Andrzeja Dudę.

Źródło: plejada.pl

John Porter dla naTemat: Nie muszę podawać ręki Dudzie. Poczekam na lepszego prezydenta

29.07.2023 7:07

– Polak jest strasznie zakompleksiony, jest to tym bardziej niepokojące w kraju tak ultrapatriotycznym. Nie sprawdza się np. przełożenie angielskiego humoru na Polaków, bo oni nie mają do siebie dystansu. Nasze społeczeństwo lubi mieć nadzieję, że te żarty nie są o nich – wyznał w rozmowie z Kamilem Frątczakiem John Porter, walijski muzyk, kompozytor, autor tekstów i członek Akademii Fonograficznej ZPAV. Jest pan smutnym człowiekiem?  Nie wiem, czy to odpowiednie słowo. Wydaje mi się, że bardziej refleksyjnym, wrażliwym. I to nie jest usprawiedliwianie siebie, ale artyści mają trochę inną wrażliwość. Jako artysta czasami jestem w innym świecie, chociaż w obecnej sytuacji to czasami nawet lepiej. Zapytałem o to, ponieważ miałem takie wrażenie, słuchając pańskiej nowej płyty. I od razu skojarzyło mi się ze smutnym nastrojem wielu Polaków. Na tym polega sztuka. Artysta przekazuje, co czuje, tym samym tworząc taki korytarz emocji. Razem z Agatą odczuwamy różne "klimaty". Mimo wszystko społeczeństwo jest zdołowane. Oczywiście my nie chcemy mu dokładać, ale chcemy pokazać, że my to rozumiemy przez własne, osobiste doświadczenia i solidaryzujemy się z nimi. Od prawie 50 lat mieszka pan w Polsce. Jest pan bardziej polskim Walijczykiem czy walijskim Polakiem? Jestem człowiekiem uniwersalnym. Nie przypisuję sobie żadnej tożsamości narodowej. Chociaż czasami fajnie by było, ale szczerze mówiąc, nie czuję tego. Miewam momenty dumy, ale nie cały czas, nie macham flagami. A co z obywatelstwem? Rozumiem, że po tylu latach ma pan też polskie? Nie. Dostałem odmowę. Trzeba było wypełnić taki formularz. Znalazłem nawet panią, która pomogła mi wszystko skompletować. Sprawdziła mi te dokumenty, według niej wszystko było w porządku i mogłem składać je w urzędzie. Po ponad roku otrzymałem list, który odebrałem jako bardzo złośliwy. Według nich brakowało wielu dokumentów: pierwsze małżeństwo, rozwód, akty urodzenia.  Ja tam na miejscu pokazywałem, że mam kartę stałego pobytu. A oni mi kazali udowadniać, z jakiej racji ja mieszkam na terenie Polski. Zamiast porozmawiać, wyjaśnić, to poczułem się opluty. Nie chodzi o to, że ja tu siedzę, nic nie robię i chcę obywatelstwo, bo jest brexit. Dostałem dużo od tego kraju, ale też bardzo dużo dałem. Na dodatek dostałem odznaczenie z Ministerstwa Kultury, kiedy jeszcze było "dobre". Widocznie zły zawód wybrałem. Gdybym był piłkarzem, to pewnie obywatelstwo dostałbym z dnia na dzień. Ale też wszystko ma swoje pozytywne strony. Nie muszę podawać ręki Andrzejowi Dudzie. Poczekam, aż będzie lepszy prezydent. Może wtedy przychylniej na mnie spojrzą (śmiech). Oprócz tego, że jest pan muzykiem, to z wykształcenia jest pan politologiem. Co pan myśli o obecnej sytuacji politycznej w naszym kraju? Przez ostatnie parę tygodni zauważyłem, że wszystko wymknęło się spod kontroli. To jest jakaś całkowita kakofonia, panika. Ja zaczynam być cyniczny wobec polityków. Żaden z polityków nie polepszy naszego życia. Co pana uderza najbardziej? Co mnie boli? Nawet Mussolini miał jakąś filozofię (śmiech). Można było ją lubić lub nie, ale zawsze coś można było zrozumieć. A tutaj wszystko jest totalnie niezrozumiałe. To, co się dzieje w Polsce, jest bardzo podobne do tego, co dzieje się w Wielkiej Brytanii. Mamy Jarosława Kaczyńskiego, który, uważam, jest szumowiną i Borisa Johnsona, który jest taki sam. To wszystko jest bardzo podobne, tylko na zupełnie innym poziomie. Chodzi o większy rozmach. Wszystko jest bardzo skorumpowane. Każdy wyciąga tylko, ile się da.  Jeśli jesteś członkiem PiS to nawet jeśli przegrasz wybory, jesteś milionerem. Boli mnie to, bo widać, że są dobrzy ludzie, jak Trzaskowski. Nawet świętej pamięci Lemmy mówił, że każdy polityk to pinda po prostu. I coś mimo wszystko w tym jest. Widzę, że wiele to pana kosztuje... Boli mnie to po prostu. Bo kiedyś człowiek wierzył w pewne ideały. Umówmy się, PO też było skorumpowane, ale nie na taką skalę. Starali się chociaż trochę hamować, a tu trochę straciliśmy kontrolę. Jednak umówmy się, że cały świat ją stracił. To jest straszne.  Na początku zapytałeś mnie, czy jestem smutny. Smutny nie, ale jestem w depresji przez wojnę, która nadal trwa obok. I najgorsze, że coś mi mówi, że Rosjanie spróbują robić jakieś prowokacje wobec Polski. Oni cały czas testują, na ile mogą sobie pozwolić.  A jak ocenia pan polskie społeczeństwo? Polak jest strasznie zakompleksiony, jest to tym bardziej niepokojące w kraju tak ultrapatriotycznym. Nie sprawdza się np. przełożenie angielskiego humoru na Polaków, bo oni nie mają do siebie dystansu. Nasze społeczeństwo lubi mieć nadzieję, że te żarty nie są o nich. Oczywiście, też są różne wrażliwości. Umówmy się, że Polacy przez lata byli szczuci. Trzeba brać pod uwagę, że nie wstaniemy nagle i nie powiemy: wszystko jest okej. Ja tu mieszkam od 1977 roku i jak był stan wojenny, to dopiero Polacy dostali w kość. W tym kraju były naprawdę ciężkie represje. Jak zmieniliśmy się przez ten czas, kiedy u nas pan mieszka? Jak Polska się zmieniła? Ja parę razy wracałem do Anglii, bo tu naprawdę było ciężko. Ludzie byli tak zdołowani, mieli dość, nie mieli siły. Więc nie ma co się dziwić, że Polak jest taki, jaki jest.  Pozornie się zmieniliśmy. Kiedy były te zmiany, wydawałoby się, że ludzie poszli naprzód, w kierunku normalności według standardów Unii Europejskiej. Niestety mimo wszystko, nasze społeczeństwo jest bardzo skłócone. Dopóki PiS nie dopchał się do władzy, człowiek uważał, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jednak okazało się, że to były tylko pozory i znowu pojawiły się stare mentalności PRL-owskie. Boli mnie ten wieczny szowinizm wobec kobiet. Co jest absurdalne, 40 proc. kobiet chce zagłosować na tych, którzy są przeciwko nim. No właśnie! Niebawem wybory. Pan nie może głosować niestety, ale gdyby pan mógł… To ja bym głosował na PO, wiadomo. Uważam, że trzeba odsunąć PiS od władzy. To jest zło wcielone po prostu. Nie zrobili nic dobrego dla nikogo. Wszyscy tam żyją w zakłamaniu. Wiele złego przydarzyło się obywatelom przez nich, więc czas dopuścić innych do władzy. Wydał pan nową płytę razem z Agatą Karczewską "On the wrong planet". W opisie czytamy, że opowiada o bólu, wyobcowaniu i namiętnościach. Opowiedziałby pan więcej o tych emocjach? Piosenka tytułowa podsumowuje prawie wszystko. "On the wrong planet", czyli nie ta planeta, na której człowiek szuka miejsca dla siebie. Jest bardzo ciężko, kiedy ludzie udają, że mają tu swoje miejsce. Okazuje się, że wielu wciąż go szuka, biega w pogoni za miłością. Społeczeństwo w sumie jest bardzo smutne.  Ludzie udają, że jest fajnie, kiedy nie jest. Nie mówię, że nie mamy dobrych momentów. Dlatego ważne jest, by je doceniać i cieszyć się nimi, bo nie wiadomo, co będzie jutro. Czy pan znalazł to miejsce na planecie dla siebie? Nie znalazłem. Nie wiem, gdzie mam być i z kim. Coraz bardziej wycofuję się ze społeczeństwa, bo nie toleruję idiotów, nie lubię głupoty. Moje życie prywatne nie jest zbyt udane. Nie mówię, że jest do niczego, ale były w moim życiu momenty, gdzie coś mi nie wyszło. Co konkretnie poszło nie tak? Nie mówię tylko o kobietach czy związkach. Czasami masz w głowie plan, który myślisz, że wyjdzie, a tu... kolejna porażka i trochę przykro. Wspomniał pan o związkach. To wyobcowanie to trochę poczucie samotności?  Być samemu, a być samotnym to dwie różne rzeczy. Myślę, że każdy po części czuje się samotny. Naturalnie jesteśmy zwierzętami stadnymi. Wszystko skupia się wokół tego, że bardzo trudno jest wybrać drogę w swoim życiu i być w niej konsekwentnym.  A namiętności?  Kiedy komponujesz piosenkę, napiszesz tekst i pierwszy raz wykonasz ten numer, to jest całkowity odlot. Każdy z nas odczuwa rozmaite namiętności. Nie ma namiętności bez pożądania i na odwrót. Pożądamy rzeczy, ludzi. Namiętności rodzą się wtedy, kiedy się wychowujemy albo realizujemy te nasze pożądania. Obserwuje pan polską scenę muzyczną? Co sądzi pan o artystach młodego pokolenia?  Uważam, że rynek muzyczny jest naprawdę na bardzo dobrym poziomie. Co prawda, niewiele rzeczy mi się podoba i nie za bardzo lubię te wielkie gwiazdy polskiego show-biznesu, ale ogólnie uważam, że jest bardzo dobrze. Opłaca się być artystą w Polsce? Niestety teraz mamy te wszystkie streamingi i nie jest już tak kolorowo. To dopiero jest oszustwo. Snoop Dog kiedyś powiedział: sprzedam 10 mln płyt, mam 10 mln dolarów, a "sprzedam" 10 mln odtworzeń na streamingu i nie wiem, czy zarobię 10 dolarów. Gdzie te pieniądze idą? To jest skandaliczne. Pamiętam, że dostałem kiedyś taki list od jednej z platform. Za 25 tys. odtworzeń dostałem 15 złotych. To jest chore, niczym mafia po prostu. Myślę jednak, że w tym zawodzie nie chodzi tylko o pieniądze. Ważne jest to, czy robisz to, co kochasz. W mojej karierze miałem bardzo dobre chwile, ale także naprawdę bardzo złe. Pomimo wszystko, nigdy nie zrezygnowałem z tego, co robię. Jednak w wielu przypadkach, w pewnym momencie głód artystyczny opada i skupiasz się jedynie na tych kwestiach finansowych.  Na początku swojej kariery zadebiutował pan z Korą i Markiem Jackowskim w projekcie "Maanam – Eletryczny Prysznic". Jak wspomina pan tę współpracę?  Marek Jackowski pracował w Jazz Forum. Miał robić recenzję koncertu, na którym spotkaliśmy się przez przypadek. Powiedział mi, że podobno fajnie gram na gitarze, a on skończył właśnie pierwszą edycję Maanamu i chciałby spróbować coś ze swoją żoną (śmiech). Pomyślałem sobie: No dobra, zobaczymy.  Graliśmy jam session u nich w mieszkaniu przy Okopowej. Kora była wtedy jeszcze taka nieśmiała. Przynajmniej taka się wydawała. Zaczęliśmy spotykać się regularnie i tworzyć program. Niedługo potem zaczęliśmy grać koncerty. Kora nabierała coraz więcej pewności siebie. Po jakimś czasie nasze drogi naturalnie się rozeszły, bez większych kłótni. Zamiast jednego fantastycznego zespołu, powstały dwa. Jaką artystką była Kora? Kora jest bezkonkurencyjną dla mnie postacią do dzisiaj. Co prawda pod koniec życia jej twórczość była coraz słabsza. Ale nie ma postaci, które naród by tak pokochał, jak ją. Chociaż PiS zarzucił jej, że "zdradziła kraj". Straszne! Jak można takie rzeczy mówić?! Kora była bardzo konkretna. Przez ten czas, kiedy mieliśmy kontakt, dla mnie zawsze była bardzo sympatyczna. A jakim była człowiekiem? Różnie bywało. Mam wrażenie, że to zależało od dnia (śmiech). Zazwyczaj była bardzo empatyczna. Ale potrafiła też być bardzo ostra. Jeżeli ktoś wkraczał w jej sferę prywatności, trzeba było uważać. Nigdy nie miałem z nią konfliktu. Właściwie, może raz… Chyba właśnie wtedy trafiłem na zły dzień (śmiech). Kora musiała nagrać szybko singiel dla wytwórni niemieckiej. Moim zadaniem było poprawienie jej angielszczyzny w piosence. Niestety Kory angielski był fatalny, ale zapłacili mi i kazali poprawiać. No więc zwróciłem jej uwagę raz, drugi, trzeci, aż w końcu wybuchła i krzyknęła: Ku*wa mać, spie*dalaj! (śmiech). Ale to był jedyny raz. Ona bardzo musiała walczyć o poszanowanie w tzw. damsko-męskim świecie. Była bardzo mocna, czasem wręcz rozbrajająco szczera w tym, co mówiła. Ja ją bardzo lubiłem. Nie bała się niczego, nie bała się mówić, co myśli. Nie ma takiej postaci teraz. Taka na przykład Nosowska to dla mnie wciąż jej "cień" po prostu. A jaką była kobietą?  Kora lubiła konkretnych facetów. Takich mężczyzn, którzy jak mieli być, to miał być konkret. Żaden artysta z głową w chmurach, oj nie.  W tym roku mija 5 lat, odkąd Kora odeszła. Jak pan zareagował na wieść o jej śmierci?  Spodziewałem się tego. To było oczekiwanie. Jakieś pół roku-rok przed jej śmiercią robiono film o Korze. Sporo mnie było w tej produkcji, aż byłem zdziwiony. W trakcie nagrań spotkałem się z nią. Powiedziała mi wówczas, że nie jest już dobrze. Ale cały czas miała jaja mi powiedzieć: Za to ty świetnie wyglądasz. Ona była po prostu kochana, ale w taki konkretny sposób, niekiczowaty. Dopóki była zdrowa, wiedziała, czego chce, miała pewną wizję i chciała osiągnąć to, co w niej widziała. Ja szanuję takich ludzi, bo wiedzą, czego chcą i nie marnują czasu na lewo i prawo. Współpracował pan z wieloma artystami: Kora, Anita Lipnicka, Wojtek Mazolewski, Nergal, teraz Agata Karczewska. Która współpraca była dla pana najbardziej owocna? Z Anitą połączyło nas coś więcej niż tylko muzyka. Może dlatego też rozstaliśmy się, bo nie daliśmy rady z tym wszystkim. Wracaliśmy do domu i na okrągło był temat pracy. Każdy mógłby zwariować.  Od każdego z nich czegoś się pan nauczył. Tak, zdecydowanie. Dlatego cudownie jest czerpać od różnych artystów. Ciągły rozwój nie tylko artystyczny, ale także nauka podejścia do życia to bardzo cenne doświadczenia. Trzeba podejmować współprace z ludźmi, od których możesz się czegoś nauczyć, a jeżeli nie, to nie ma co.  Ale wracając do tematu Kory i jej rangi. Wśród tych ludzi, których mamy, niestety nikt jej nie dorównuje. Wśród mężczyzn też nie. Chociaż może są osoby, które myślą inaczej. I tu nie chodzi o talent, bo jest masa zdolnych artystów. Po prostu nikt nie ma takiej charyzmy, jaką miała Kora. Tarantino obiecał, że nakręci 10 filmów i zakończy swoją karierę. Pan obiecał trylogię. Było "Back in Town", "Honey Trap". Kiedy trzecia część i czy ten album będzie ostatnim krążkiem Johnego Portera? Będzie trzeci, solowy album. Czy będzie moim ostatnim w ogóle? Zobaczymy (śmiech). Mam nadzieję, że nagramy go pod koniec roku. Ale będzie na pewno, obiecuję!

Źródło: natemat.pl

John Porter wspomina rozmowę z Korą przed jej śmiercią: "Powiedziała mi, że nie jest dobrze..."

28.07.2023 10:50

John Porter swoją muzyczną karierę w Polsce rozpoczynał współpracując z Korą i Markiem Jackowskim przy projekcie "Manaam - Elektryczny Prysznic". Z okazji 5. rocznicy śmierci Olgi Sipowicz vel. Kory Walijczyk postanowił powspominać, jakim była człowiekiem. John Porter to jeden z bardziej znanych muzyków. Pomimo że pochodzi z Walii, od ponad 50 lat mieszka w Polsce. Przez 12 lat był w związku z Anitą Lipnicką, a owocem ich miłości stała się córka Polka. Niedawno udzielił nam szczerego wywiadu, w którym szczerze wyraził swoje zdanie na temat naszego kraju, sytuacji politycznej oraz Polaków. Cały wywiad już w najbliższy weekend dostępny będzie na stronie głównej natemat.pl. 5. rocznica śmierci Kory. Porter wspomina wokalistkę Maanamu [TYLKO U NAS] Po przyjeździe do Polski Porter swoją karierę muzyczną rozpoczął u boku Kory i Marka Jackowskiego. W wywiadzie dla naTemat przyznał, że wyszło to zupełnie spontanicznie. Wszystko zaczęło się od poznania Jackowskiego na koncercie jednego z jazzmanów, którego mąż Kory miał recenzować. To właśnie wtedy powstał projekt "Manaam – Elektryczny Prysznic". – Marek Jackowski pracował w Jazz Forum. Miał robić recenzję koncertu, na którym spotkaliśmy się przez przypadek. Powiedział mi, że podobno fajnie gram na gitarze, a on skończył właśnie pierwszą edycję Maanamu i chciałby spróbować coś ze swoją żoną (śmiech). Pomyślałem sobie: No dobra, zobaczymy – powiedział.   – Graliśmy Jam Session u nich w mieszkaniu przy Okopowej. Kora była wtedy jeszcze taka nieśmiała. Przynajmniej taka się wydawała. Zaczęliśmy spotykać się regularnie i tworzyć program. Niedługo potem zaczęliśmy grać koncerty. Kora nabierała coraz więcej pewności siebie. Po jakimś czasie nasze drogi naturalnie się rozeszły, bez większych kłótni. Zamiast jednego fantastycznego zespołu, powstały dwa – dodał. Czytaj także: Molestowana przez księdza, w depresji... Oto, co o życiu Kory można wyczytać z jej utworów John Porter w trakcie rozmowy ocenił, jaką artystką była Kora. Dla muzyka do dziś jest niezastąpiona. Wspomniał słowa Prawa i Sprawiedliwości, które padły pod jej adresem. Czytaj także: Życzenie Kory przed śmiercią. Bardzo nie chciała umierać w szpitalu – Kora musiała nagrać szybko singiel dla wytwórni niemieckiej. Moim zadaniem było poprawienie jej angielszczyzny w piosence. Niestety Kory angielski był fatalny, ale zapłacili mi i kazali poprawiać. No więc zwróciłem jej uwagę raz, drugi, trzeci, aż w końcu wybuchła i krzyknęła: Ku*wa mać, spie*dalaj! (śmiech). Ale to był jedyny raz. Ona bardzo musiała walczyć o poszanowanie w tzw. damsko-męskim świecie. Była bardzo mocna, czasem wręcz rozbrajająco szczera w tym, co mówiła. Ja ją bardzo lubiłem. Nie bała się niczego, nie bała się mówić, co myśli. Nie ma takiej postaci teraz. Taka na przykład Nosowska to dla mnie wciąż jej "cień"po prostu – wspominał John Porter. Przypomnijmy, że artystka zmarła 28 lipca 2018 roku w domu w Bliżowie. W tym roku mija 5. rocznica od czasu odejścia jednej z najwybitniejszych osobowości polskiej estrady. John Porter przyznał, że jakieś pół roku-rok przed śmiercią artystki dowiedział się o tym, że umiera. Miało to miejsce podczas kręcenia dokumentu na temat życia i twórczości artystki. Czytaj także: To prawdziwy hołd dla Kory. Mural z jej wizerunkiem ozdobił warszawskie Bielany John Porter porównał współczesną scenę muzyczną do niezastąpionej charyzmy Kory, podkreślając, że na zawsze pozostanie w naszych sercach. – Wśród tych ludzi, których mamy, niestety nikt jej nie dorównuje. Wśród mężczyzn też nie. Chociaż może są osoby, które myślą inaczej. I tu nie chodzi o talent, bo jest masa zdolnych artystów. Po prostu nikt nie ma takiej charyzmy, jaką miała Kora – podsumował.

Źródło: natemat.pl

John Porter o Kościele katolickim. "To jedna wielka mafia"

19.06.2023 23:59

John Porter głośno mówi o tym, że jest osobą niewierzącą. W podcaście "WojewódzkiKędzierski" nie tylko porównał Kościół katolicki do mafii, ale także tłumaczył, dlaczego uważa polską religijność za hipokryzję.

Źródło: plejada.pl

John Porter żyje w Polsce od prawie 50 lat, ale nie dostał polskiego paszportu. "To chore!"

19.06.2023 23:59

John Porter wciąż nie otrzymał polskiego paszportu, co ujawnił w najnowszym wywiadzie. Muzyk wskazał też, co najbardziej wkurza go w naszym kraju. "Trzeba rozstrzelać ludzi na hulajnogach" — powiedział ze śmiechem, czym wywołał spore emocje w studiu.

Źródło: plejada.pl

Porter i Karczewska nie są zapraszani na festiwale. "Uważają, że nie jesteśmy na te czasy"

19.06.2023 23:59

John Porter w podcaście "WojewódzkiKędzierski" opowiedział o braku zaproszeń na festiwale. Wyjawił, dlaczego organizatorzy nie chcą go na swoich wydarzeniach muzycznych. "Cały czas robię swoje konsekwentnie" — podsumował artysta.

Źródło: plejada.pl

Mata zrobi karierÄ™ w Wielkiej Brytanii? Zdecydowana reakcja Johna Portera

19.06.2023 23:59

John Porter wypowiedział się na temat najpopularniejszych polskich artystów. W podcaście "WojewódzkiKędzierski" zdradził, kto jego zdaniem ma szanse na zagraniczną karierę. Ocenił twórczość Dawida Podsiadły i powiedział, czy Mata zaistnieje poza granicami naszego kraju.

Źródło: plejada.pl

reklama
Kontakt z nami