player+
Wiadomości z tagiem Ashley Tisdale  RSS
Była gwiazdą Hollywood. Teraz wygląda tak. Wiemy co się stało z Ashley Tisdale

04.06.2023 11:36


Ashley Tisdale, znana aktorka i piosenkarka, niedawno została zauważona podczas spokojnego wyjścia na kawę w towarzystwie swojego uroczego maluszka. Tisdale postawiła na wygodę, co nie przeszkodziło jej wyglądać stylowo.

Źródło: www.pomponik.pl

Plagiat i 36 lat walki o 1. miejsce. Historia "Last Christmas" – świątecznego hitu o złamanym sercu

18.12.2022 20:18

To jedna z najpopularniejszych piosenek świątecznych wszech czasów. Nigdy się nie nudzi i jest pierwszym wyborem większości z nas na karaoke na wigilii firmowej, bo każdy wers znamy na pamięć. Tymczasem to utwór, który ze świętami ma tak naprawdę... mało wspólnego, bo to piosenka o złamanym sercu. Oto historia "Last Christmas", kultowego bożonarodzeniowego klasyka, który 36 lat walczył o pierwsze miejsce na brytyjskiej liście przebojów i który oskarżano o plagiat. "Last Christmas" Wham!, popowego duetu złożonego z George'a Michaela i Andrew Ridgeleya, powstało w 1984 roku Autorem "Last Christmas" jest George Michael, który sam napisał zarówno muzykę, jak i tekst To jedna z najpopularniejszych piosenek świątecznych – każdego roku zarabia około 300 tysięcy funtów w tantiemach Jest to jednak nietypowy świąteczny hit, gdyż ma smutny wydźwięk i opowiada o złamanym sercu Piosenka "Last Christmas" ma burzliwą historię – była oskarżana o plagiat i przez 36 nie mogła wspiąć się na pierwsze miejsce listy przebojów w Wielkiej Brytanii Popowy duet Wham! powstał w 1981 roku w Bushey, angielskiej miejscowości, która dziś liczy nieco ponad 25 tysięcy mieszkańców. Założyli go George Michael i Andrew Ridgeley, wówczas 18-letni koledzy ze szkoły, młodziutcy i przystojni, którzy mieli dwaj marzenia: robić muzykę i zdobyć sławę. Ich studyjny debiut, płyta "Fantastic" z 1983 roku z "Club Tropicana" i "Wham Rap! (Enjoy What You Do)", powędrował na Wyspach wprost na pierwsze miejsce najpopularniejszych krążków. Jednak największy sukces był dopiero przed nimi. Ich drugi album, wydany rok później "Make It Big", rozbił bank. Krążek z takimi nieśmiertelnymi przebojami jak "Wake Me Up Before You Go-Go", "Everything She Wants" i "Careless Whisper" wspiął się na szczyt w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Dwóm angielskim chłopcom udało się to, o czym marzyli – byli odnoszącą największe sukcesu popową grupą w latach 80. (łącznie sprzedali ponad 30 milionów płyt) i podbijali świat. Ba, podbili nawet komunistyczne Chiny, które odwiedzili w 1985 roku jako pierwsza zachodnia popowa grupa w historii. George Michael i Andrew Ridgeley wydadzą jednak jeszcze tylko jedną płytę, "Music from the Edge of Heaven", i rozstaną się w 1986 roku. Dlaczego? George chciał robić coś ambitniejszego niż popowe hity dla nastolatków i postanowił skupić się na karierze solowej. Zresztą dzisiaj wiemy, że mu się to udało. George Michael umrze w 2016 roku w Boże Narodzenie w wieku 53 lat jako jedna z największych gwiazd muzyki w historii, a świat będzie opłakiwał go do dziś. Po Andrew Ridgeleyu słuch zaginął, chociaż próbował jeszcze zaistnieć. Dziś utrzymuje się z tantiem hitów Wham!, a szczególnie "Careless Whisper". Jednak między początkiem a końcem Wham! wydarzyło się jeszcze coś, co na zawsze odmieniło oblicze muzyki pop, zwłaszcza tej... świątecznej. "Last Christmas". Świąteczna piosenka... o złamanym sercu "All I Want For Christmas" Mariah Carey i "Last Christmas" Wham! – dwa największe popowe, świąteczne hity. Podczas gdy przebój Amerykanki jest typowo świąteczny (miłość, radość, choinka, Mikołaj, prezenty), to kawałek Brytyjczyków jest... piosenką o złamanym sercu, którą ze świętami łączy miejsce akcji (Boże Narodzenie) i jedno słowo – Christmas. Mało świątecznie prawda? Tymczasem mimo smutnego wydźwięku wyśpiewane przez George'a Michaela "Last Christmas" obrosło kultem i jest obowiązkową pozycją na każdej gwiazdkowej playliście i imprezie. Bez "Last Christmas" nie ma Bożego Narodzenia. Ale skąd ten sukces? "Jednym z powodów sukcesu 'Last Christmas' jest to, że brzmi jak nic i jak wszystko. Podkład jest niezwykle prosty, na granicy generycznego" – pisała w "Guardianie" Rachel Aroesti. – Jedną z naprawdę mądrych rzeczy, które zrobił George, było to, że zdał sobie sprawę, że chce, aby słuchacz skupił się na jego głosie, a nie na muzyce. Więc ta jest często bardzo surowa. W 'Last Christmas' wokal i melodia opierają się na bardzo prostej podstawie – mówił Chris Porter, inżynier dźwięku, którzy towarzyszył w nagraniach świątecznej piosenki. Jak jednak podkreśla Aroesti, tekstowo "Last Christmas" jest o wiele bardziej oryginalne. Nazywa je "niezwykle wyrafinowanym utworem, w którym aż roi się od sprzecznych sygnałów i mocnego braku logiki, które definiują najlepszy pop". "Jest tutaj kontrast między muzyką a tekstem ('wesoły rytm muzyki i smutek z powodu nieodwzajemnionej miłości' – mówi Porter), ale naprawdę bystre są same słowa. Refren w stylu dziecięcej rymowanki nie tylko przybiera złośliwy obrót ('W tym roku, by oszczędzić sobie łez, ofiaruję je komuś wyjątkowemu'), ale jest również wewnętrznie sprzeczny – podmiot liryczny próbuje podważyć swoją byłą, poświęcając całą piosenkę temu, jak bardzo jest zdruzgotany ich zerwaniem" – czytamy w "Guardianie". Czy to już obsesyjna miłość? Być może. "Last Christmas" pokazuje jednak uniwersalną naturę ludzką – oszukujemy sami siebie, aby poradzić sobie z odrzuceniem, ale wystarczy jedno słowo, spojrzenie lub pocałunek ukochanej osoby, abyśmy wybaczyli i – jak śpiewa George Michael – znowu dali się oszukać. Większość z nas dobrze to zna, dlatego być może – oczywiście oprócz chwytliwej melodii i pięknego głosu Michaela – "Last Christmas" aż tak rezonuje w słuchaczach. A przynajmniej tych angielskojęzycznych, bo nie wszyscy wsłuchujemy się w słowa zagranicznych utworów. Być może wiele Polaków nie ma nawet pojęcia, o czym utwór "Wham!" tak naprawdę opowiada. Mamy słowo Christmas i dzwoneczki, więc to nam wystarczy. Muzyczne dziecko George'a Michaela Zaskakujący jest już nie tylko sam temat "Last Christmas" (nieszczęśliwa miłość), ale również historia powstania tego kultowego utworu. Jak wyjawił po latach Andrew Ridgeley, piosenka powstała, gdy członkowie Wham! odwiedzili rodziców George'a. – Zjedliśmy coś i siedzieliśmy razem, relaksując się przy włączonym w tle telewizorze, kiedy prawie niezauważony George zniknął na górze na mniej więcej godzinę. Kiedy wrócił na dół, był tak podekscytowany, jakby odkrył złoto i w pewnym sensie właśnie to zrobił – opowiadał muzyk. – Poszliśmy do jego starego pokoju, tego samego, w którym jako dzieci spędzaliśmy całe godziny, nagrywając pastisze audycji radiowych oraz jingli, i w którym trzymał keyboard i coś, na czym mógł nagrywać swoje iskry inspiracji. Puścił mi wstęp: urzekającą, tęskną melodię refrenu do "Last Christmas". To był moment zachwytu – wspominał Ridgeley. Zdaniem połowy duetu Wham!, to była muzyczna alchemia, a George Michael "wydestylował w muzyce esencję Bożego Narodzenia". – Dodanie tekstu opowiadającego historię zdradzonej miłości było mistrzowskim posunięciem i (George) poruszył serca, co zresztą robił często – podkreślił Andrew Ridgeley. Przyszły świąteczny hit był wyłącznie dzieckiem George'a Michaela. Nie tylko napisał piosenkę i słowa, ale również wyprodukował "Last Christmas". W sierpniu 1984 roku nie wpuścił nawet do londyńskiego studia Ridgeleya. W nagraniach towarzyszyły mu jedynie trzy osoby: wspomniany już inżynier dźwięku Chris Porter i jego dwóch asystentów. Mimo że Michael nie za bardzo umiał grać na żadnym instrumencie, to on o wszystkim decydował. Potrząsał nawet dzwoneczkami, które słyszymy w tle, chociaż, jak wyznaje Porter, on sam desperacko chciał to zrobić. Cóż, wysiłek się opłacił. 36 lat bez pierwszego miejsca "Last Christmas" pojawiło się w sklepach 3 grudnia 1984 roku – na singlu wraz z "Everything She Wants" pod szyldem wytwórni Epic Records. Piosenka była natychmiastowym hitem, zajęła czołowe miejsce na zagranicznych listach przebojów (w Danii, Niemczech, Słowenii i Szwecji) i dziś jest nieśmiertelnym hitem. Jednak George Michael niechcący... sam sobie zaszkodził. Dlaczego? Bo w tamtym roku wziął również udział w nagraniu świątecznego, charytatywnego hitu Band Aid "Do The Know It's Christmas?". To właśnie ta wyśpiewana przez gwiazdy piosenka była wówczas świątecznym numerem jeden w TOP40 (gwiazdkowe zestawienie jest najbardziej prestiżowe w Wielkiej Brytanii), a "Last Christmas" musiało zadowolić się "jedynie" drugim miejscem, na którym spędziło łącznie w 1984 roku osiem tygodni. Trudno mówić jednak o zaszkodzeniu, skoro zyski z hitu Band Aid napisanego przez Boba Geldofa i Midge'a Ure'a były przeznaczone dla Etiopii, która w latach 1983-1985 cierpiała na głód. Zresztą Wham! również przeznaczyło tantiemy z "Last Christmas" dla mieszkańców tego głodującego kraju. Pierwsze miejsce to jednak prestiż, a "Last Christmas" nie osiągnęło tego aż przez 36 lat. Piosenka "Wham!" była więc najbardziej kasowym brytyjskim singlem (sprzedanym w blisko 2 milionach egzemplarzy, nie licząc odtworzeń w serwisach streamingowych), który nigdy nie wspiął się na szczyt TOP40. W końcu to się udało. W 2021 roku, dokładnie po 36 latach od premiery singla i pięć lat po śmierci George'a Michaela. "Last Christmas" w końcu oficjalnie zostało świątecznym numerem jeden na Wyspach Brytyjskich. W ostatnim tygodniu 2020 roku streamowano go aż 9,2 miliony razy. Świąteczna piosenka o złamanym sercu wciąż triumfowała. Serce z lodu w szwajcarskich górach, czyli teledysk do "Last Christmas" Wciąż triumfuje również teledysk do "Last Christmas". Nakręcono go w Saas-Fee w Szwajcarii. W wideo wyreżyserowanym przez Andy'ego Morahana oglądamy, jak George i Andrew spędzają ze swoimi dziewczynami i przyjaciółmi święta w górskiej chatce w bajkowej, zimowej scenerii. Czarnym charakterem teledysku jest fikcyjna partnerka Ridgeleya, w którą wcieliła się modelka Kathy Hill. W retrospekcjach widzimy bowiem, że poprzednią Gwiazdkę spędziła z Michaelem. Jako jedyna nosi czerwony strój (symbol zdrady), a broszkę, którą otrzymała w przeszłości od George'a, nosi teraz Andrew. Historia opowiedziana w teledysku jest więc taka sama, jaką wyśpiewuje wokalista Wham!. Słynne wideo w 2019 roku zostało odrestaurowane w wersji 4K i możemy podziwiać je na YouTube. Przez 13 lat teledysk do "Last Christmas" obejrzało w serwisie ponad 740 milionów ludzi, a co roku w przedświątecznym okresie wskakuje on do czołówki najpopularniejszych klipów w serwisie. "Last Christmas" ciągle żyje i nigdzie się nie wybiera. Nagrano niezliczoną ilość coverów ("Last Christmas" śpiewali m.in. Whigfield, Ashley Tisdale, Ariana Grande, Carly Rae Jepsen, Cascada, Taylor Swift, obsada serialu "Glee" i... Crazy Frog), a w 2019 roku do kin wszedł film "Last Christmas" zainspirowany hitem Wham! – świąteczna komedia romantyczna Paula Feiga z Emilią Clarke i Henrym Goldingiem. Hit Wham! to już popkulturowe zjawisko, a to widać chociażby po... tantiemach. "Last Christmas" to plagiat? A te są pokaźne. Jak wynika z zestawienia Channel 5 w 2016 roku, na które powołuje się brytyjski dziennik "Independent", każdego roku piosenka "Wham" zarabia około 300 tysięcy funtów, co plasuje ją (dopiero!) na piątej pozycji najbardziej kasowych piosenek świątecznych. Co wyprzedza "Last Christmas"? Oczywiście Mariah Carey, ale nie tylko. Więcej zarabiają Slade, The Pogues i Kirsty MacColl oraz nieżyjący już Bing Crosby. "Last Christmas" nie jest jednak hitem bez skazy. George'a Michaela oskarżono o plagiat. Wytwórnia Dick James Music stwierdziła w połowie lat 80., że wokalista wykorzystał melodię z utworu "Can't Smile Without You", który spopularyzowali Barry Manilow i The Carpenters. Sprawę jednak oddalono, ​​​​gdy, jak twierdzi Porter, muzykolog przedstawił aż 60 piosenek z ubiegłego wieku, które miały podobną sekwencję akordów oraz melodię. O tej małej skazie niewielu z nas jednak wie. Bo może "Last Christmas" nie brzmi oryginalnie, ale jaka to jest świetna piosenka! I jakże smutna. Na święta... jak znalazł.

Katie Holmes włożyła tunikę na spodnie. Moda z lat 2000. była błędem w matriksie i... właśnie wraca

18.12.2022 16:06

"Czy to znowu 2002 rok" – czytaliśmy w komentarzach pod zdjęciami Katie Holmes z nowojorskiego eventu. Aktorka założyła tunikę na spodnie i wyglądała, jakby niechcący wpadła do swojej szafy sprzed dwudziestu lat. To jednak nie wpadka, bo dość koszmarna, a na pewno szalona i barwna moda Y2K powraca. Zadowoleni? Sądząc po komentarzach w sieci, raczej... przerażeni. Moda z wczesnych lat 2000. jest kontrowersyjna i do dziś budzi rozbawienie oraz... politowanie. Królowały chociażby spodnie z niskim stanem, kaszkiety, sukienki założone na dżinsy czy torebki bagietki. Moda Y2K dzisiaj powraca, a celebryci czy tiktokerzy z pokolenia Z coraz częściej wybierają elementy garderoby modne 20 lat temu. Gdy Katie Holmes pojawiła się 9 grudnia na evencie w Nowym Jorku w tunice, prostych dżinsach i czarnych sneakersach, internet oszalał. Internet podzielił się na dwie grupy, gdy w ubiegłym tygodniu zobaczył zdjęcia Katie Holmes z eventu iHeartRadio Z100's Jingle Ball w Madison Square Garden w Nowym Jorku. 43-letnia aktorka wyglądała, jakby... właśnie zeszła z planu "Jeziora marzeń". Jedni okrzyknęli jej strój mianem odważnego i trendy, a inni koszmarem oraz powrotem do wspomnień, do których nikt powracać nie chciał. Pojawiły się nawet głosy, że Holmes wygląda, jakby myślała, że spotkanie będzie nie w realu, ale... na Zoomie. Holmes ubrała się bowiem w stylu wczesnych lat 2000. I wcale nie pokusiła się tylko o subtelną inspirację, ale poszła na całość. Na ściance zapozowała w czarnych sneakersach z białą podeszwą à la lekcje wuefu w gimnazjum Anno Domini 2003, błękitnych, lekko przetartych, prostych dżinsach i granatowym gorsecie bez ramiączek, który przypominał tunikę. Do tego dobrała kolczyk-kółko w nosie i szafirowe kolczyki w uszach, wystylizowała włosy w swobodne fale, mocno wytuszowała rzęsy i pomalowała usta pomadką w odcieniu przygaszonego różu. Tak, Katie Holmes przyszła do Madison Square Garden w tunice na spodniach, wzrok nie płata wam figla. Jeśli jej look coś wam przypomina, podpowiem: was kilkanaście lat temu na szkolnej dyskotece albo randce z przystojniakiem z 2B na "Zakręconym piątku" w kinie. Wpadka? Bynajmniej. To powrót do mody Y2K, która powiedzmy to wprost była... horrendalna. Na nieszczęście dla nas trendy mają to do siebie, że lubią wracać, co dzieje się na naszych oczach. Moda wczesnych lat 2000., czyli stylista płakał, jak stylizował Wraz z nadejściem nowego tysiąclecia moda oszalała. I nie ma w tym przesady. Gdy popatrzymy na styl poprzednich dekad XX wieku i porównamy go z tym, co wydarzyło się ponad 20 lat temu, dojdziemy do wniosku, że nastąpił jakiś glitch w matriksie. Z przyjemnością powracamy do trendów lat 70., 80. czy 90., ale Y2K jest dla większości z nas niczym zły sen. Biodrówki odsłaniające bieliznę, welurowe dresy (najczęściej różowe), odsłaniające brzuch obcisłe topy bez ramiączek, torebki bagietki, sukienki/spódnice/tuniki założone na dżinsy, militarne bojówki, cekinowe paski, czapki w stylu newsboy, dżins od stóp do głów, minispódniczki z niskim stanem i krótkie bluzeczki wiązane z przodu. A najlepiej było to wszystko połączyć. Do tego karbowane włosy, niebieskie cienie na powiekach i różowy błyszczyk. I nie zapominajmy o spinkach motylkach oraz butach UGG, nieważne czy zima, czy lato. Jeśli byłyście nastolatkami we wczesnych lat 2000., to pewnie właśnie tak się ubierałyście albo chciałybyście się ubierać, gdyby mama pozwoliła wam założyć ten szałowy top do pępka. Modowe trendy dyktowała wtedy przecież popkultura. Pragnęłyśmy wyglądać tak jak Britney Spears i Christina Aguilera w swoich teledyskach albo Hilary Duff na czerwonych dywanach. Wspomniana już mama pewnie kręciła na wasze modowe upodobania (i marzenia) nosem i wiecie co, miała rację. Nie oszukujmy się: było to po prostu brzydkie. Nie wspominając już o niewygodzie i braku komfortu, bo dżinsy z niskim stanem albo króciutkie topy naprawdę nie należały do najwygodniejszych. Do tego wpędzały nas w kompleksy, bo przecież nie założysz malutkiego topiku, jeśli nie masz "idealnego brzucha". To zresztą też wmawiała nam popkultura. Britney i Justin w dżinsie Jeśli macie gorszy dzień, pooglądajcie zdjęcia z filmowych premier i celebryckich eventów z lat 2000. Na pierwszy ogień koniecznie powinien pójść kultowy look Britney Spears i Justina Timberlake'a z American Music Awards w 2001 roku. Oboje, wówczas jeszcze jako para, postawili na dżinsowy total look. Ona włożyła długą dżinsową sukienkę i dobrała do tego dżinsową (a jakże) torebkę, a on... mój Boże, od czego tutaj zacząć. Dżinsowa marynarka oversize, proste dżinsy i kapelusz z denimu. Kowbojski. Jeśli brakuje wam dowodu na błąd w systemie na samym początku tysiąclecia, to te zdjęcia powinny wam wystarczyć. W tym samym roku Christina Aguilera pojawiła się na jednym z eventów w patchworkowych dżinsach z niskim (bardzo niskim) stanem z łańcuszkowym paskiem oplatającym goły brzuch, krótkim topie na ramiączkach, spod którego widać biustonosz oraz dżinsowy kapelusz à la Oliver Twist. Z kolei Jennifer Lopez raz pojawiła się na publicznym wydarzeniu w różowym, welurowym dresie (klasyk tamtego okresu) i podobnym do Xtiny kapeluszu w stylu newsboy. Takie samo modne nakrycie głowy wybrała na premierę (!) filmu "Crossroads – Dogonić marzenia" Britney, która włożyła jasnoróżową sukienkę z falbaną na dżinsy, a do tego dobrała... różowe kozaki. Gwiazdami stylu Y2K były również gwiazdki Disneya i Nickelodeona. Niektóre outifity Hilary Duff, Miley Cyrus, a przede wszystkim Ashley Tisdale są już absolutnie kultowe. Czego tam nie ma! Postrzępione tuniki, torebka keyboard, płaszcze z futrzanymi kołnierzami, różowe dżinsowe kurtki, cekinowe mini i bardzo dużo sukienko-spodni. Dzisiaj patrzymy na te stylizacje ze śmiechem, a niekiedy z łezką w oku. Cóż, nostalgia jest silna. Dlatego niektórych to ucieszy, a innych przerazi (tych osób pewnie będzie więcej), że moda Y2K wraca. Wraca moda Y2K Spokojnie, trendy wracają, ale mało prawdopodobne, że nagle zaczniemy ubierać się tak szaleńczo, jak Ashley czy Britney 20 lat temu. Poczucie modowego smaku znacznie wzrosło, co nie znaczy, że nie będziemy coraz częściej oglądać na ściankach, ulicach i w sieci fragmentów garderoby wyglądających jakby ktoś wyjął je z naszej nastoletniej szafy. Już w zeszłym roku na wybiegach zaczęły pojawiać się torby bagietki czy wiązane topy. Powracają (o zgrozo) spodnie z niskim stanem, co wszystkich przeraziło chyba najbardziej. Dlaczego? Nie dość, że nie są komfortowe w noszeniu, to jeszcze u wielu pojawia się odruch ciągle ich podciągania. Bo co jeśli... spadną? Spokojnie, jeśli spodnie nie pospadały celebrytkom we wczesnych latach 2000., to jesteśmy bezpieczne. Coraz częściej widzimy crop topy, paski z szerokimi klamrami, kaszkiety, bandany czy okulary przeciwsłoneczne z malutkimi szkłami, najczęściej różowe. To wszystko widzimy na TikToku, bo trendy z lat 90. przejęło pokolenie Z. Nas, millenialsów, to raczej bardziej traumatyzuje, niż fascynuje. Chociaż nie wszystkich i niekoniecznie. Moda to moda i warto się nią bawić, co pokazuje przykład Katie Holmes. Czy więcej gwiazd sięgnie po tunikę i założy ją na dżinsy? Raczej nie ma co do tego wątpliwości. Niedługo same siebie zadziwimy, gdy wyjdziemy tak na ulicę. Moda żyje i o to chodzi, w modzie nie ma nic złego. Byle tylko każdy miał wybór. Nośmy to, co nam się podoba, ale bez przymusu dopasowywania się do (zmiennych) trendów. Trzymajmy tylko kciuki, że będzie nieco bardziej "cywilizowanie" niż na premierze "Crossroads" albo "Lizzie McGuire". I wygodniej.

Gwiazda "High School Musical" została mamą. Ashley Tisdale pokazała zdjęcie

25.03.2021 11:59

Ashley Tisdale urodziła! Na jej Instagramie pojawiło się zdjęcie malutkiej rączki, którą trzyma w swojej dłoni. Oznacza to, że na świecie pojawiła się już córeczka aktorki. Zdradziła również imię.

Źródło: plejada.pl

Ashley Tisdale nie pokaże córce filmów, w których zagrała? "Nie lubię oglądać się na ekranie"

06.01.2021 23:59

Ashley Tisdale w jednym z najnowszych wywiadów wyznała, że nie chciałaby pokazywać córce filmów, w których zagrała. Dodała, że jej mąż dopiero po kilku latach małżeństwa obejrzał jeden z nich. "Nie lubię siebie oglądać na ekranie" - zaznaczyła.

Źródło: plejada.pl

Gwiazda "High School Musical" jest w ciąży! Zamieściła urocze zdjęcie na Instagramie

18.09.2020 17:59

Filmy z serii "High School Musical" były niezwykle popularne kilkanaście lat temu. Zarówno fani musicalu, jak i aktorzy występujący w produkcji zdążyli dorosnąć. Jedna z głównych bohaterek Sharpay Evans, czyli Ashley Tisdale podzieliła się radosną nowiną.

Źródło: plejada.pl

Kim jest mąż Ashley Tisdale? Christopher French pracował przy hitowych produkcjach

18.09.2020 17:59

Christopher French to mąż Ashley Tisdale od 2014 roku. Jest multiinstrumentalistą i kompozytorem pochodzącym z północnego wybrzeża Kalifornii.

Źródło: plejada.pl

Gwiazda "High School Musical" wyjęła implanty z piersi. "W końcu jestem w pełni sobą!"

21.08.2020 17:59

Ashley Tisdale poinformowała na Instagramie, że niedawno zdecydowała się na powrót do naturalnego rozmiaru piersi. Aktorka znana z roli w sadze "High School Musical" ujawniła, że wyjęła implanty. "Bardzo się cieszę, że w końcu jestem w pełni sobą" - napisała, chwaląc się zdjęciem zrobionym kilka tygodni po zabiegu.

Źródło: plejada.pl

Ashley Tisdale pokazała zdjęcie po usunięciu implantów piersi. Szybko pożałowała operacji plastycznej

21.08.2020 5:00


Ashley TisdaleAshley Tisdale usunęła implanty z piersi, a swoją historią podzieliła się z internautami na Instagramie. Bardzo odważne wyznanie gwiazdy. Ashley Tisdale, to amerykańska aktorka, piosenkarka, autorka tekstów, producentka, i modelka, znana fanom serii filmów High School Musical z roli Sharpay Evans oraz Maddie Fitzpatrick w serialu Disneya Nie ma to jak hotel. W 2006 roku […]

Źródło: jastrzabpost.pl

reklama
player+
Kontakt z nami