player+
"Nie pokażę ci mojej playlisty, bo musiałabym cię zabić", czyli jak Spotify Wrapped nas zawstydza

03.12.2022 14:40

"Ej, pokażesz mi swoje Spotify Wrapped?" – napisałam niewinnie do koleżanki. Szybko dostałam odpowiedź: "Nigdy. Potem musiałabym zabić Ciebie, a następnie siebie". Spokojnie to żart, nikt nie miał zamiaru nikogo mordować. Tyle że emocje są najbardziej prawdziwe: wstyd przed ujawnieniem, czego się (tak naprawdę) słucha i strach, że ktoś to odkryje. Bo przecież nasze playlisty to krindż. Niby nic wielkiego, ot streamingowy serwis publikuje roczne podsumowania. Jakich artystów i utworów słuchało się najczęściej w danym kraju, która gwiazda ma największą ilość odtworzeń i – co każdego interesuje oczywiście najbardziej – jak prezentował się nasz własny muzyczny rok. Czyli jakie utwory / gatunki / podcasty, a także jacy artyści gościli w naszych słuchawkach / głośnikach. Dla muzycznych fanów i użytkowników Spotify to dzień, który jest bardziej ekscytujący od świąt i sylwestra razem wziętych. Ba, gdy moja siostra napisała mi kilka dni temu, że Spotify Wrapped 2022 już jest, odskoczyłam od biurka w redakcji, chwyciłam telefon i... schowałam się na kilka minut w toalecie, żeby cieszyć się swoim podsumowaniem (sorry, szefie!). Jasne, nie musiałam chować się w łazience, ale miałam konkretny powód: nie chciałam, żeby ktokolwiek widział, czego słucham. Bo spodziewałam się, że moja playlista złożona z moich ulubionych utworów 2022 roku będzie, cóż, barwna. Od razu uprzedzę, że jej tutaj nie opublikuję, bo... życie mi jest jeszcze miłe. Ulubione utwory 2022 roku, czyli najpilniej strzeżony sekret Ale to nie znaczy, że będę się ukrywać, bo przecież kiedyś sama pisałam, że już lata temu przestałam szpanować i udawać, jakich to ambitnych tworów kultury doświadczam. Prawda jest taka, że w moim Spotify Wrapped jest miszmasz absolutny. Są filmowe soundtracki, od których jestem uzależniona, tegoroczna Eurowizja (którą uwielbiam, guilty!), taneczne bangery, hity z lat 80., musicalowe ballady, jeden przebój z "High School Musical" wyśpiewany przez młodziutkiego Zaca Efrona i... "Dosko Stachursky'ego". Ulubiony artysta (a raczej ulubiona artystka) to Taylor Swift, a najczęściej słuchany utwór "As It Was" Harry'ego Stylesa. Niczego nie żałuję. W stories na Instagramie oczywiście udostępniłam pieczołowicie wybrane informacje (jak prawie wszyscy, co jest prawdziwą katorgą dla wszystkich tych, którzy muzyki na Spotify nie słuchają), czyli ile godzin streamowałam muzykę i że ja i Taylor jesteśmy sobie przeznaczone. Jednak top 5 ulubionych piosenek roku, w których pojawiły się aż dwa eurowizyjne kawałki, zostawiłam dla siebie i najbliższych osób. Bo im wysyłałam wszystko. Są jednak tacy, którzy za nic niczego nie pokażą (jak moja wspomniana już koleżanka). A największy wstyd budzi właśnie układana przez Spotify playlista najchętniej słuchanych utworów w kończącym się roku. To dla wielu najpilniej strzeżony sekret, o czym świadczy wysyp memów. Pokaż mi swoją playlistę, a powiem ci, kim naprawdę jesteś Ale dlaczego tak jest? Bo rozpada się iluzja. Otóż chcemy wierzyć, że słuchamy naprawdę DOBRYCH rzeczy i jesteśmy "ąę". Pop jest dla słabych, podobnie jak klubowe bangery. Guilty pleasure jak płyty Gosi Andrzejewicz wcale mnie nie dotyczą. A jeśli słucham już czegoś o wątpliwej muzycznej wartości, to robię to tylko ironicznie. Jednak Spotify Wrapped pokazuje nam figę. Ten raz w roku maski spadają i widzimy siebie muzycznie golusieńkich. Nagle okazuje się, że nocami wylewaliśmy łzy przy akompaniamencie "Beautiful" Christiny Aguilery i "Un-Break My Heart" Toni Braxton, zapętlaliśmy Young Leosię, a po pracy odstresowujemy się przy disco polo lub eurodance. Nasz skrzętnie budowany wizerunek wyrafinowanego melomana rozsypuje się w pył. Dlatego czujemy wstyd i zażenowanie. Nie chcemy nikomu pokazać swojej prawdziwej muzycznej twarzy. Jest jeszcze inny powód: utwory, których słuchaliśmy w kółko i na zapętleniu, to nasz intymny, osobisty świat. Nasze emocje, smutki, marzenia i złamane serca. Niekoniecznie chcemy się tym dzielić. I nie ma w tym nic złego, pewne rzeczy możemy zostawić dla siebie. Ot, na przykład Spotify Wrapped. Tyle że muzyka to muzyka. Kto decyduje o tym, jaki artysta, gatunek czy utwór jest wstydliwy? Tylko i wyłącznie społeczeństwo, które przecież uwielbia oceniać i krytykować. Tacy jesteśmy, różnorodni, nieprzewidywalni, a czasem przewidywalni do bólu. Sama z siebie mogę powiedzieć, że pokazanie swojej playlisty... to wolność. Pośmiejecie się do rozpuku, potańczycie, powspominacie szkolne dyskoteki. Mury runą, a lody się przełamią.

Więcej w serwisie natemat.pl

Kod z obrazka
Komentarze (0):
reklama
Kontakt z nami